Najwyższy Czas!, NR 13-14, 19 MARCA-1 KWIETNIA 2018
Z ojcem JACKIEM GNIADKIEM SVD, misjonarzem werbistą, rozmawia Rafał Pazio, s. 7-8.
– Zmartwychwstanie to również czas pokuty, spowiedzi. Czy katolik powinien wyznać na spowiedzi popieranie socjalizmu, nawet takie z pozoru nieświadome, kiedy żyje w systemie państwa opiekuńczego?
– Powinien wiedzieć, jakie są konsekwencje popierania partyjnych programów politycznych, które opierają się na redystrybucji dochodów, czyli sięganiu do cudzej kieszeni w celu realizowania własnych politycznych projektów. Niestety, wolny rynek nie jest ciągle rozumiany jako przestrzeń, gdzie uniwersalne przeznaczenie dóbr, zgodnie z katolicką zasadą powszechnego ich używania, może być osiągnięte w granicach wyznaczonych przez własność prywatną, czyli zgodnie z zamysłem Boga. Dlaczego? Jak mawia poseł Tadeusz Cymański: „kapitalizm wymaga korekty”. Partie mają wyglądające z pozoru szlachetne projekty, np. darmowa służba zdrowia i edukacja, ale sami autorzy i wyborcy nie zauważają, że oparte są one na fałszywym stereotypie sumy zerowej. Politycy powtarzają, że biedni są biedniejsi, ponieważ bogaci stają się coraz bogatsi. A wyborcy wierzą im, że na każdej porażce ktoś korzysta. Gdyby przez chwilę zastanowili się, to doszliby do wniosku, że nikt na wolnym rynku nie angażuje się w wymianę, w której jedna strona miałaby ponieść stratę. Czy należałoby się z tego spowiadać? Pozostawiam to już każdemu do własnego osądu w sumieniu. Nie wszyscy to widzą, ale takie programy przyczyniają się do postawy roszczeniowej i utrudniają budowanie społecznych relacji opartych na wzajemnej współpracy oraz na wolnej wymianie otrzymanych od Boga talentów.
– Idąc tym tropem, można dostrzec, że w jakimś sensie nieustannie pożądamy cudzej własności przez oglądanie się na korzyści płynące z opodatkowania np. pracy na rzecz ufundowania przez państwo pewnej oferty (szkoły, szpitale). Czy to również nasza słabość?
– Tak. Gdyby tak nie było, to nie byłoby przykazania, które przestrzega nas przed pożądaniem cudzej własności. Rzeczy materialne w tym świecie są dobrami rzadkimi. Szatan jest bytem inteligentnym i sprytnie to wykorzystuje. Kusi nas i jest mistrzem ubierania zła w pozory dobra. Człowiek nigdy nie wybiera zła za swój cel działania. Zawsze znajduje usprawiedliwienie dla swoich wyborów. Jezus był kuszony na pustyni przez Szatana, aby kamienie zamienił w chleb. Rzeczy materialne, same w sobie stworzone przez Boga, są dobre. Są neutralne, ale to my nadajemy im wartość w naszym działaniu. I nigdy nie powinny stać się celem naszych działań. Na pierwszym miejscu naszej skali wartości powinno być miejsce tylko dla Boga.
– Często słyszymy w kazaniach, w homiliach, podczas rekolekcji: „oddaj cesarzowi, co cesarskie, Bogu, co Boskie”. Jak katolik ma odnaleźć się w państwie, którego działania w wielu zakresach nie akceptuje, a jednocześnie nie może tego zmienić, gdyż pozostaje w mniejszości i nie potrafi zbudować demokratycznej, przeważającej siły?
– W naszej kulturze, zbudowanej na wartościach chrześcijańskich, rozdzielamy prawo świeckie od prawa religijnego. Brytyjski filozof i konserwatysta, Roger Scruton, podkreśla, że prawo duchowe i moralne nie wystarczy. Budowanie prawa na religii prowadzi do konfliktów. Mówi o tym Jezus w cytowanym w pytaniu fragmencie z Ewangelii. Prawo służy rozstrzyganiu konfliktów między wolnymi osobami, a nie prowadzeniu ich do zbawienia. Tym zajmuje się Kościół. Jak w tym wszystkim ma zachować się katolik? Są wartości, których bezwzględnie bronimy, jak np. ochrona życia od momentu naturalnego poczęcia aż do naturalnej śmierci. Szkoda, że partia rządząca wykazała więcej determinacji w dywagacjach nad prawem zakazującym hodowli zwierząt futerkowych niż w działaniach na rzecz prawnego wprowadzenia zakazu aborcji. W Polsce ciągle zabija się dzieci poczęte z zespołem Downa. W tym samym czasie w Stanach Zjednoczonych znana firma produkująca żywność dla dzieci ogłosiła konkurs na „nową twarz Gerbera” i w tym roku zwycięzcą został roczny Lucas z zespołem Downa. Brawo za odwagę! Uważam, że tego typu działania mogą doprowadzić do istotnych zmian w demokratycznym społeczeństwie. W Stanach Zjednoczonych coraz więcej stanów uchwala przepisy zabraniające lekarzom wykonywania aborcji z powodu rozpoznania prenatalnego u płodu zespołu Downa.
– Obserwujemy działanie komisji reprywatyzacyjnej w Warszawie. W Polsce po 1989 roku nie wprowadzono reprywatyzacji. Własność ludzi pozostaje w rękach państwa. Czy jest to jakaś nasza zbiorowa wina?
– Jest, ponieważ od upadku Muru Berlińskiego w Polsce nie zmienił się nasz stosunek do własności prywatnej, która powinna być przez państwo bezwzględnie chroniona To jest jedno z podstawowych jego działań, a nie wyrównywanie nierówności społecznych. Dzisiaj państwo nie posiada na własność środków produkcji, ale ma swoich rękach bank centralny i Ministerstwo Finansów, przy pomocy których kreuje politykę finansową państwa. Obciąża obywateli nadmiernymi podatkami, pozbawiając ich owoców ich pracy. Tego nie widać, ale jak mawiał śp. Stefan Kisielewski: „najgorsza z niewoli to jest ta, której już nikt nie dostrzega”. Musi zmienić się także nasz stosunek do przedsiębiorców, których ciągle określamy pejoratywnym pojęciem „burżuje”. To spadek po czasach PRL-u, gdy mówiono na nich lekceważąco „prywaciarze”. Dobre traktowanie klasy średniej, ludzi przedsiębiorczych, jest warunkiem gospodarczego rozwoju. W przekonywujący sposób wykazuje to harwardzka historyk ekonomii Deirdre McCloskey w niedawno wydanej po polsku książce pt. „Burżuazyjna godność”, którą polecam na świąteczną lekturę.
– Ksiądz często mówi i pisze o „500 plus”. Czy nadal warto wskazywać na inne rozwiązania w zakresie wsparcia dla rodzin? Czy „500 plus” przynosi więcej korzyści, czy strat?
– Najwięcej w sferze moralnej. Uzależnia ludzi od państwowej pomocy. A powinno być odwrotnie – zgodnie z zasadą pomocniczości, która stanowi trzon katolickiej nauki społecznej. Często słyszę jak mantrę powtarzany argument, również z ust osób duchownych, że program „500 plus” poprawi sytuację demograficzną Polski. Szkoda, gdyż zawsze myślałem, że nikt nie powinien wywierać presji na małżonków, ile mają posiadać dzieci. Jest to bardzo intymna sfera życia i nie powinniśmy wchodzić z butami w prywatne życie rodzin. Można w inny sposób kształtować politykę prorodzinną, oddając rodzinie wolność kształtowania jej własnego życia. Należałoby zacząć od uwolnienia szkolnictwa od państwa, oddając obywatelom prawo do zakładania szkół prywatnych (bez nadzoru ministerstwa edukacji i kuratorium oświaty), czyli prawo do zawierania dobrowolnych umów między rodzicami a nauczycielami. Wtedy nasze przyszłe pokolenia nie będą poddawane procesowi liberalnej ideologizacji. Ale słowo „wolność” nie u ma u nas dobrej prasy. Nawet w Kościele wolność częściej kojarzy się nam bardziej z zagrożeniami niż z darem.
– Chrystus pokonuje śmierć. Co to oznacza dla współczesnego człowieka?
– Pokazuje nam, że życie nie kończy się na ziemi. Tutaj ma swój początek, a swoje dopełnienie odnajduje w niebie po śmierci. Największym niebezpieczeństwem w naszych czasach, na które zwracał uwagę Eric Voegelin, jest walka z transcendencją. Prowadzi ona do immanentyzacji eschatonu, czyli do budowania królestwa Bożego na ziemi. A tym jest idea państwa opiekuńczego, która w bardzo sprytny sposób odwraca naszą uwagę od rzeczy ostatecznych.
– W jednej z wypowiedzi Ksiądz sformułował taką myśl, że Chrystus nie rozumiałby naszego świata. Czy to powód do pesymizmu, bo jednak żyjemy w tym świecie?
– Chrystus działał zdroworozsądkowo. Najlepiej świadczą o tym przypowieści, w których nawiązuje do ekonomii. Podejrzewam, że dzisiaj Jezus miałby problem, jak używać przykładów z ekonomii i mówić do człowieka, który przesiąknięty jest Marksem i Keynesem. Jak trafić z takim przekazem do człowieka, który żyje w wymyślonym przy biurku świecie? Czy dzisiaj Jezus powiedziałby nam przypowieść o pracownikach w winnicy? Czy nie zawahałby się przez moment, mając przed sobą jako słuchaczy działaczy związków zawodowych? Czy powiedziałby nam przypowieść o kupcu, który szukał pięknych pereł, znalazł tę najcenniejszą, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją? Jak mówić w ten sposób do ludzi, którzy wyeliminowali ze swojego języka pojęcie ryzyka? Czy powiedziałby nam przypowieść o talentach, w czasach kiedy agenda zrównoważonego rozwoju stała się najważniejszym celem polityków i wkradła się na salony watykańskich purpuratów? Dzisiaj brakuje nam zdrowego rozsądku w ekonomii i prosty język Jezusa nie trafia do większości.
– Czy państwo staje się dzisiaj bożkiem? Mamy do czynienia z kultem państwa? Czy to niebezpieczne?
– Bardzo niebezpieczne. Wskazywał na to Voegelin, o którym wspomniałem wcześniej. Państwo zastępuje dzisiaj ludziom religię, a oni bardzo często tego nie zauważają. Bardzo wielu z nas jest uzależnianych od pomocy państwa i wierzy, że państwo ma rozwiązania na wszystkie ich problemy. Wtedy państwo staje się rodzajem bożka, wokół którego tańczą, jak Żydzi na pustyni wokół wyrzeźbionego przez nich złotego cielca.
– Jak katolik powinien otworzyć się na tajemnicę odkupienia?
– Zbawcze wydarzenie Jezusa Chrystusa jest dla nas darem od naszego Ojca w Niebie. Jest uniwersalne i nie ogranicza się do jednego narodu lub rasy. Nie można go kupić. Można je tylko przyjąć. Ale aby je przyjąć, musimy wyrzucić z siebie wszystko to, co nas zniewala, i zrobić miejsce dla Chrystusa. Takie działanie jest zawsze wymianą. Po to mieliśmy Wielki Post, by wyjść jeszcze raz na pustynię i nauczyć się od Tego, który przez 40 dni był kuszony przez Szatana, co to znaczy być na nowo ludźmi wolnymi. Musimy to ciągle robić, i ponieważ wolność, którą Bóg obdarzył ” nas w sakramencie chrztu, zdążyliśmy już wielokrotnie rozmienić na drobne.
– Jak Ksiądz podchodzi do zakazu handlu w niedzielę? Czy to dobre rozwiązanie?
– Chciałbym, aby katolicy nie robili wielkich zakupów w niedzielę i przeznaczyli ten dzień na spędzenie czasu z rodziną, pójście na niedzielną Mszę Świętą i na odpoczynek, ale są inne środki, przy pomocy których można osiągnąć ten sam cel. Mam na myśli przede wszystkie kształtowanie właściwego sumienia u wiernych. Abp Wiktor Skworc powiedział: „Tylko niewolnik pracuje siedem dni w tygodniu, w tym w niedzielę”. Nie jest to dobra argumentacja, ponieważ jest to zdanie nieprawdziwe zgodnie z istniejącym kodeksem pracy. Niektórzy twierdzą, że ucierpi na tym ekonomia. Moja argumentacja nie idzie w tym kierunku. Nie jest to również argument, którym powinni posługiwać się zwolennicy wolnego rynku. A jeżeli chodzi o katolików, to uważam, że gdyby katolicy nie chodzili na zakupy do supermarketów w niedzielę – a nikt ich do tego nie zmusza, są ludźmi wolnymi – to w katolickim kraju takie sklepy byłyby po prostu pozamykane. Problem leży więc nie w supermarketach i ich właścicielach, a w katolikach. Częstym argumentem za wprowadzeniem tego prawa było podobne ustawodawstwo krajów zachodnioeuropejskich. Okazuje się, że jest tak tylko w kilku europejskich krajach. Szkoda, że nie pomyślano raczej o Wielkim Piątku. Jest to dzień ustawowo wolny od pracy w większości krajów Unii Europejskiej. Nawet w Wielkiej Brytanii, gdzie wszystkie sklepy w ciągu roku są cały czas otwarte.
– Dziękuję za rozmowę.