Podnoszenie cen rzadkich towarów w sytuacji kryzysowej na pierwszy rzut oka wydaje się niemoralne. Interwencja państwa zamrażającego ceny wydaje się być jedynym słusznym i sensownym rozwiązaniem.
Kiedy rozpatrujemy ten problem jedynie na poziomie emocjonalnym, to wzrost cen wydaje się być niesprawiedliwy i narusza obowiązek chrześcijańskiej pomocy bliźniemu w potrzebie. Mogę wyobrazić sobie, co czułbym, gdybym znalazł się w takiej sytuacji, kiedy cena towarów i usług nagle przewyższałby zdolności finansowe mojego portfela. Nawet gdybym był w stanie zapłacić, to i tak czułbym, że nie jest to sprawiedliwe, ponieważ ktoś chce czerpać korzyści z mojej trudnej sytuacji.
Odstawmy jednak na bok emocje, gdyż one nie są nigdy dobrym doradcą. Zastanówmy się nad przykładem omówionym przez profesora ekonomii z uniwersytetu w San Diego, Matt Zwolińskiego, w jego programie na YouTubie. Huragan niszczy miasto, w którym mieszkasz. Następuje przerwa w dostawie prądu. Twoje dziecko jest chore i potrzebujesz trzymać insulinę w lodówce. Musisz kupić przenośną prądnicę. Kosztowała ona 800 dolarów, ale dzisiaj jej cena wynosi 1300 dolarów. W większości stanów w USA jest to nielegalne.
Prof. Zwoliński pyta, czy jest coś niewłaściwego z moralnego punktu widzenia, że ktoś chce w takich okolicznościach sprzedać prądnicę drożej i czy jest to sztuczne zawyżanie cen? Wymienia kilka powodów, dla których tak nie jest. Po pierwsze, nie musimy jej kupować. Sami musimy ocenić, co jest dla nas ważniejsze. Zatrzymać 1500 dolarów i wydać je na inne cele, czy kupić potrzebą prądnicę, by uratować własne dziecko. Po drugie, gdyby byłby po 800 dolarów, to nie byłoby już ich w sklepie, ponieważ każdy człowiek kalkuluje i na wypadek, gdyby prądu nie było dłużej, wolałby mieć taką prądnicę w domu. Pozwalając cenom wzrastać, zachowujemy dobra rzadkie dla tych, którzy potrzebują ich najbardziej. Pozostaje jeszcze jeden argument. Ograniczenie cen, które mogliby naliczać sprzedawcy, obniża ich motywację do przechodzenia przez trudności i ryzyko transportu towarów do obszarów dotkniętych naturalna katastrofa.
Jeśli podnoszenie cen na towary ciągle wydaje się nam niemoralne, to jaką mamy alternatywę? Zamrożenie cen spowoduje, że rzadkie towary kupią tylko ci, którzy będą pierwsi w kolejce. Pojawi się kolejny problem. Nie będzie chętnych dostawców, ponieważ musieliby dopłacać do transportu tych towarów z odległych terenów, gdzie są one produkowane. Nie zrobią tego, a to oznacza, że ucierpią na tym najbardziej ci, których chcieliśmy chronić. Ten sposób rozumowania pokazuje jasno, że prawo, które chce bronić konsumentów przed nieuzasadnionym podwyższaniem cen bardziej szkodzi niż pomaga, stwarzając niedobór na rynku towarów pierwszej potrzeby oraz usług.
Nasza analiza pokazuje, że podwyższanie cen towarów i usług w sytuacjach wyjątkowych nie jest z natury niemoralne, ponieważ nie jesteśmy znaleźć innego bardziej sprawiedliwego podziału dóbr rzadkich. Moralna ocena wymaga oczywiście znajomości specyficznego kontekstu takiej wymiany. Ekonomia jest systemem naczyń połączonych. Zły ekonomista koncentruje się na bezpośrednich skutkach danego działania. Dobry widzi konsekwencje, które dane działanie przynosi nie tylko jednej wybranej grupie, ale wszystkim pozostałym uczestnikom rynku w długofalowej perspektywie.
Jako chrześcijanin musimy zawsze mieć świadomość tego, że moralna ocena ludzkich zachowań w sferze ekonomicznej jest złożona i zależy od specyficznego kontekstu. Chociaż wolny rynek jest często najlepszym rozwiązaniem, to nie znaczy, że wszystkie wymiany na wolnym rynku są słuszne z moralnego punktu widzenia. Są sytuacje, kiedy dochodzimy do warunków brzegowych, w których musimy stracić, by ratować cudze życie. Prawo nie może zastąpić moralności, nawet to najlepsze. Potrzebna jest ofiara.
Dzisiaj nie musimy już tylko analizować przykładów ze Stanów Zjednoczonych, gdzie była burzliwa dyskusja nad moralnym aspektem prawa, które miało chronić Amerykanów w czasach klęsk żywiołowych wywołanych huraganami przed nieuzasadnionym podnoszeniem cen. Dzisiaj mamy własne doświadczenie. Wczoraj nikt nie mówił o respiratorach i maseczkach. Dzisiaj stały się towarami pierwszej potrzeby i pytanie postawione w tytule w czasach pandemii koronawirusa nie jest już pytanie czysto teoretycznym. Koronawirus uczy nas stanowczo, że przyszłość jest zawsze niepewna i w związku z tym każda transakcja zawierana na przyszłość stanowi zawsze i wyłącznie czystą spekulację.
Bardzo dobre rozumowanie….. ale takie podnoszenie cen w czasie kryzysu to czy to nie przypadkiem spekulacja?
I skoro jestesmy systemem naczyn polaczonych to… jak ktos kopie to moze byc kopniety?
Jesli podnosi ceny i nie stac mnie na agregat to wyciagam bron i ide ja sobie wziasc. a co ojciec na to powie? Moralnosc w czasie kryzysu?
Pozdrawiam z Irlandi
Chciałbym rozwinąć temat. Weźmy przykład z prądnicami. Załóżmy, że ktoś skupuje z rynku prądnice za 1500 i wystawia ponownie na rynek za 10 000. Ten ktoś, spekulant, za 2 sprzedane sztuki inkasuje 20 000. Czyli zarobi więcej sprzedając 2 sztuki niż jakby, normalny sprzedawca sprzedał prądnice za 1500. Jeszcze zostaje 8 w zapasie. Prądnice kupili najbogatsi. W ten sposób, pozostawiając sprawy w niewidzialnej ręce wolnego rynku, kilka osób zmarło. W takich przypadkach Państwo powinno interweniować, ale mądrze. Jeżeli już musi interweniować w rynek, to musi to zrobić w przemyślany sposób, aby chronić obywateli. Kto inny zrobiłby to lepiej? Kto inny ma dostęp do tylu informacji o wolnym rynku? Niestety, ale wolny rynek to nie tylko popyt i podaż, ale chciwość, żądza bogactwa, władzy, etc…