Ostatnia niedziela września to Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy. W ubiegłym roku przesłanie papieża Franciszka nosiło tytuł „Bóg idzie ze swoim ludem”. Ta niedziela stała się okazją do wspólnego świętowania z migrantami w parafii Ducha Świętego w Iquique, prowadzonej przez misjonarzy werbistów.
Iquique, portowe miasto w północnym Chile, położone blisko granicy z Peru i Boliwią, przyciąga wielu migrantów. Najlepiej zorganizowaną grupą imigrantów w parafii są Peruwiańczycy, którzy gromadzą się na Eucharystii w kaplicy San Patricio, gdzie działa braterstwo Pana Cudów (Hermandad del Señor de Los Milagros). Największa grupa migrantów pochodzi z Wenezueli, choć nie wszyscy uczestniczą w niedzielnej Eucharystii. Parafia przygotowuje i wydaje posiłki biednym i bezdomnym w soboty. Każdego tygodnia przychodzi tutaj ok. 120 osób. Większość z nich to Wenezuelczycy. Szukają chleba, którego nie znaleźli w swoim kraju.
Rodzina jest jak roślina
Pilar, która przybyła z Peru 25 lat temu, miała nadzieję zarobić pieniądze na budowę domu. W Peru panował wówczas kryzys ekonomiczny, a Chile oferowało więcej możliwości realizacji życiowych marzeń. Początkowo przyjechała na wizę turystyczną, a później dołączyli do niej mąż i dzieci. Dziś prowadzi własny zakład fryzjerski w Iquique.
Sytuacja ekonomiczna w Chile również była kiedyś katastrofalna, ale po wojskowym zamachu stanu w 1973 r. dokonanym przez Augusto Pinocheta wprowadzono reformy gospodarcze, które zliberalizowały gospodarkę i ograniczały rolę państwa w życiu gospodarczym. Wcześniej, za rządów komunistycznego prezydenta Salvadora Allende, inflacja sięgała nawet 600%, a kraj pogrążony był w recesji i strajkach.
Dziś sytuacja w Peru uległa poprawie, ale Pilar nie myśli o powrocie. „Rodzina jest jak roślina. Zapuszcza korzenie” – mówi pewna siebie imigrantka. Jej wyjazd do Chile miał być tylko na dwa lata, a ostatecznie okazało się, że zostanie tu na zawsze. Na swoją imigrację patrzy z perspektywy wiary. Chile to dla niej ziemia obiecana. Jej dzieci ukończyły tu szkołę, a Chile stało się dla nich nową ojczyzną.
Czują się jak w domu także z innego powodu. El Torre del Reloj to wieża zegarowa w Iquique, która powstała w 1877 r., kiedy miasto było jeszcze peruwiańskim terytorium. W latach 1879-1884 między Chile a połączonymi siłami Boliwii i Peru toczyła się wojna o Pacyfik, zakończona zwycięstwem Chile, które przejęło tereny bogate w surowce mineralne.
Trudne wybory migrantów
Beatrice, Wenezuelka, zamieszkała w Chile osiem lat temu, gdy sytuacja ekonomiczno-polityczna w jej kraju zaczęła się gwałtownie pogarszać. Podobnie jak Pilar, przyjechała na wizę turystyczną. Początkowo zatrzymała się w Santiago, a po dwóch i pół roku uzyskała pozwolenie na stały pobyt, co umożliwiło jej pracę jako księgowa. Wcześniej Wenezuelczycy emigrowali głównie do Stanów Zjednoczonych, ale po 2016 r. większość z nich wybierała kraje regionu. Do dziś ponad 700 tys. Wenezuelczyków osiedliło się w Chile, w tym wielu wykształconych lekarzy i pielęgniarek.
Dziś z Wenezueli emigrują głównie osoby ubogie i bez wykształcenia. Papież Franciszek rzadko porusza temat migrantów w Ameryce Południowej, skupiając się głównie na tych, którzy docierają do Europy przez Morze Śródziemne. Wiele osób ginie w trakcie tej niebezpiecznej podróży, zarówno na morzu, jak i na afrykańskiej pustyni. Jednak pustynie istnieją także w Ameryce Południowej, gdzie migranci również tracą życie. Podczas wędrówki przez płaskowyż andyjski w kierunku pustyni Atakama stają w obliczu skrajnych temperatur – zarówno mrozu, jak i upału.
Beatrice ma 11-letniego syna, który rozpoczął szkołę w Chile, ale nie czuł się dobrze. Mama, zajęta pracą, nie miała dla niego czasu. Chłopiec wrócił do Wenezueli i mieszka z ojcem. Od czterech lat Beatrice nie widziała swojego syna. Jej wenezuelski paszport stracił ważność, a wyjazd do kraju oznaczałby zamknięcie drogi powrotnej do Chile. „To trudne wybory. W grę wchodzi tak wiele różnych czynników” – mówi łamiącym się głosem.
Czują, że Bóg im towarzyszy
Głównej Mszy św. tego dnia przewodniczył o. Vinsensius Taji SVD. Podczas procesji na wejście towarzyszyli mu migranci, niosąc flagi swoich krajów pochodzenia: Wenezueli, Peru, Boliwii, Ekwadoru, Paragwaju, Argentyny, Brazylii, Kolumbii, Mjanmy i Indonezji. Po Eucharystii odbyła się część rozrywkowa, w której każda grupa migrantów zaprezentowała narodowy taniec w kolorowych kostiumach. Prezentację rozpoczęła chilijska cueca. Plac przed kościołem otoczony był straganami, gdzie migranci serwowali potrawy kuchni narodowych i każdy mógł czegoś spróbować.
Przed stoiskiem z kuchnią indonezyjską wenezuelscy imigranci zrobili sobie zdjęcie z proboszczem. Uśmiechając się, unieśli palce, naśladując literę V, symbolizującą zwycięstwo. Do tej pory ponad siedem mln Wenezuelczyków opuściło swój kraj w poszukiwaniu lepszego życia. Najskuteczniejszym sposobem zapobiegania cierpieniom uchodźców jest zapewnienie, by nikt nie musiał opuszczać swojej ojczyzny. Papież Franciszek podkreślił to w swoim przesłaniu z ubiegłego roku, zaznaczając, że każdy ma prawo do emigracji, ale nikt nie powinien być do niej zmuszany.
Dzień Migranta i Uchodźcy w 2024 r. papież spędził w Belgii, dzieląc śniadanie z bezdomnymi i migrantami w brukselskiej parafii. W tym kraju, który stał się celem dla wielu migrantów, Franciszek powtórzył swoje przesłanie do Europy i społeczności międzynarodowej, zachęcając do postrzegania migracji jako szansy na wspólny rozwój w ramach społeczności.
Wierni w Iquique dostrzegają w migrantach oblicze cierpiącego Jezusa, a migranci odczuwają, że Bóg towarzyszy im w ich wędrówce. Niektórzy z nich nie myślą już o powrocie do ojczyzny, mimo że byłoby to teraz możliwe. Inni marzą o tym, by być w Chile z rodziną, lecz na razie nie jest to jeszcze realne.
Grupa młodzieży przygotowująca się do bierzmowania zakończyła właśnie kolejny etap swoich przygotowań. W niedzielę, wspólnie z proboszczem i katechistami, udaliśmy się na obiad do restauracji w porcie. Z lewej strony za oknem dostrzegłem dwa rozbite namioty, w których były wenezuelskie rodziny. Z prawej, na brzegu oceanu, odpoczywała grupa imigrantów z Boliwii, otoczona walizkami. Iquique stało się dla nich miastem tranzytowym w drodze do Santiago. Wkrótce dowiem się więcej w lokalnym oddziale INCAMI (Instituto Católico Chileno de Migración) – katolickiej organizacji zajmującej się migracją. Czas zacząć pracę, dla której tutaj przyjechałem.
—————————
Misjonarz 1/2025, str. 22-23.
Zdjęcia: Jadalnia dla bezdomnych i imigrantów w Iquique. Fot. Jacek Gniadek SVD