Tradycyjnie w pierwszy tydzień po Wielkanocy odbyło się spotkanie „Emaus” w Nysie. Po raz kolejny nie udało mi się pojechać. Nie byłem również nigdy na „Nazarecie” w Pieniężnie. Wiele lat spędziłem poza Polską Prowincją i jakoś wcześniej umknęło mi, że są to spotkania w ramach formacji permanentnej dla wszystkich chętnych w ślubach wieczystych. – Te spotkania nie różnią się niczym od rekolekcji lub dnia skupienia – usłyszałem od jednego współbrata, który był już na poprzednich i wybierał się również do Nysy. – Każdego dnia są wykłady, konferencje i wspólna modlitwa – dodał trochę niezadowolony, jakby spodziewał się czegoś innego. Tematem ostatniego „Emaus” był św. Józef. – Rekolekcje i skupienia już mamy w Zgromadzeniu. Czy musimy je dublować? – pomyślałem, próbując wejść w tok jego rozumowania. Jeżeli brakuje nam wyciszenia, to może należałoby wrócić do rekolekcji w pełnym milczeniu i jednodniowych skupień co kwartał, od kolacji do kolacji dnia następnego. W Zgromadzeniu odczuwam raczej brak wspólnej płaszczyzny, aby porozmawiać na bieżące problemy, którymi żyje świat i spróbować na nie odpowiedzieć jako misjonarze. Rozmowy przy porannej kawie i przy obiedzie to zdecydowanie za mało, aby wypracować wspólny werbistowski światopogląd.
Najbliższe czasy przyniosą w świecie istotne zmiany. Z jednej strony pojawiają się kryptowaluty oparte na nowej technologii blockchain, które coraz szybciej wchodzą na rynek i mogą zrewolucjonizować współczesną bankowość. Wielu z nas boi się tej zmiany, nie wiedząc zarazem, czym jest pieniądz fiducjarny, którym posługujemy się na co dzień oraz bankowość oparta na rezerwie cząstkowej. Z drugiej pojawia się idea bezwarunkowego dochodu podstawowego, która ma w świecie coraz więcej zwolenników. Każdy obywatel, niezależnie od swojej sytuacji materialnej, otrzymywałby od państwa jednakową kwotę pieniędzy, która zapewniłaby mu możliwość minimum egzystencji.
Może warto zainteresować się najpierw tym drugim tematem, gdyż pomysł ten może pojawić się pewnego dnia w werbistowskich dokumentach, jako nasza odpowiedź na rozwiązanie problemu ubóstwa w świecie. Eksperymenty z bezwarunkowym dochodem gwarantowanym trwają na świecie od wielu lat. Rząd Finlandii ponad rok temu zdecydował się na rozdanie grupie 2 tys. obywateli 560 euro w ramach tego projektu, ale po roku zawiesił eksperyment. Dwa lata temu odbyło się referendum w Szwajcarii, w którym 78 procent Szwajcarów odrzuciło pomysł wprowadzenia bezwarunkowego dochodu podstawowego. Koncepcja, aby państwo dopłacało obywatelom, którzy osiągają dochód niższy, niż określony jako kwota gwarantowanego dochodu, pojawił się również u nas za czasów poprzednich rządów. Nie ma w tym nic nowego. Pomysł ten odpowiada idei podatku negatywnego, którego twórcą jest – może to niejednego zaskoczyć – Milton Friedman (+2006), autor książki „Kapitalizm i wolność” oraz powiedzenia, że „nie istnieje coś takiego jak darmowe obiady”. Pierwsze eksperymentalne próby wprowadzenia go w życie miały miejsce w Stanach Zjednoczonych. Program 500+ obecnego rządu jest również w pewnym sensie podatkiem negatywnym. Do tego należy dodać, że w księgarniach w ubiegłym miesiącu, pojawiła się książka Macieja Szlindera pt. „Bezwarunkowy dochód podstawowy. Rewolucyjna reforma społeczeństwa XXI wieku”. Autor jest prezesem stowarzyszenia Polska Sieć Dochodu Podstawowego i niedawno obronił doktorat z filozofii na temat dochodu podstawowego.
Jakie zająć stanowisko wobec tych propozycji? Świat oczekuje od nas odpowiedzi. Każdy misjonarz jest przywódcą, który ma innych motywować do działania. Jak to zrobić? Warto sięgnąć do doświadczeń pierwszych jezuitów, o których pisze w „Heroicznym przywództwie” Chris Lowney. Sam był kiedyś jezuitą, a później został menadżerem banku. Lowney podkreśla, że pierwsi jezuici robili wszystko to, czego oczekujemy dzisiaj od przywódców: wprowadzali innowacje, podejmowali ryzyko, dokonywali zasadniczych zmian. Pierwszą zasadą, która czyniła z nich przywódców, było wypracowanie zrozumienia swych mocnych i słabych stron, wartości oraz światopoglądu. Było i jest to ciągle rewolucyjne podejście do zrozumienia przywództwa. Stawanie się przywódcą jest niekończącym się procesem samorozwoju. „Wszelkie przywództwo – pisze Lowney – jest przede wszystkim autoprzywództwem, które wypływa z osobistych przekonań i postaw, to każdy musi najpierw podjąć decyzję dotyczącą osobistej spuścizny, jaką chce po sobie zostawić”.
Święty Ignacy Loyola (+1556) osiągnął sukces. Jego narzędziem stały się „Ćwiczenia duchowe”. W czasach Loyoli żył i tworzył Niccolò Machiavelli (+1527), który również pisał o przywództwie, ale jego światopogląd różnił się od poglądu na świat jezuitów. Machiavelli widział świat pełen strachliwych i niewdzięcznych oszustów i tak o nich pisał w „Księciu”: „O ludziach bowiem da się to w ogólności powiedzieć, że bywają niewdzięczni, zmienni, obłudni, tchórzliwi w niebezpieczeństwie, chciwi zysku”. Lowney pokazuje, że Loyola pomógł jezuitom popatrzeć na świat przez zupełnie inne okulary i to leżało u podstaw jego ogromnego sukcesu. Po 30 dniach duchowych ćwiczeń byli oni w stanie zobaczyć w sobie i w każdej osobie unikalny dar talentu i godności. Wszystko zależy od wizji. Loyola miał swoją wizję, a Machiavelli swoją.
Harwardzka historyk ekonomii Deirdre McCloskey w niedawno wydanej po polsku książce pt. „Burżuazyjna godność” pokazuje przekonywująco, że niespotykany w skali świata rozwój gospodarczy, wziął się z nagromadzenia przedsiębiorczych innowacji. Było to możliwe tylko tam, gdzie była społeczna akceptacja dla przedsiębiorców, a tam, gdzie przedsiębiorcy i burżuazyjne cnoty są nadal pogardzane, panuje do dzisiaj bieda. Wszystko zależy od wizji. Redystrybucja nie była nigdy źródłem gospodarczego rozwoju. Bądźmy czujni, gdyż dzisiaj ktoś chce nam udowodnić, że może być inaczej.
Komunikaty SVD, Maj 5/2018, s. 18-19.