W grudniu ub.r. Dykasteria Nauki Wiary wydała, podpisaną przez papieża Franciszka, deklarację „Fiducia supplicans” na temat duszpasterskiego znaczenia błogosławieństw. Pamiętam bardzo dobrze dzień, kiedy się ukazała. Przeglądając Internet przeczytałem szybko dokument i schowałem komórkę do kieszeni. Po godzinie zajrzałem do Internetu i nie mogłem uwierzyć.
Deklaracja stała się newsem dnia. Wszyscy pisali, że papież zezwolił na błogosławienie par homoseksualnych. Dominowała narracja, że grzechu nie można błogosławić. Kardynał G. Müller tłumaczył, że dokument jest wewnętrznie sprzeczny. KAI opublikował ten artykuł, choć nie było jeszcze polskiego tłumaczenia deklaracji. Wśród niezadowolonych był także ex-ksiądz homoseksualista, od wielu lat żyjący ze swoim partnerem, z którym TVP zrobiła przed świętami Bożego Narodzenia wywiad. Powiedział, że watykański dokument niczego istotnego nie zmienia w jego sytuacji. – Jeden który przeczytał i zrozumiał – pomyślałem.
Jednym z argumentów podnoszonym przez krytyków „Fiducia Supplicans” jest relatywizowanie Ewangelii. Krytycy twierdzą, że nie można błogosławić grzechu. Papież też tak uważa, ale używa błogosławieństwa w podwójnym znaczeniu. Pierwsze to błogosławieństwo, które towarzyszy sakramentom i jest warunkowe. Może być jeszcze błogosławieństwo duszpasterskie, przy udzieleniu którego kapłan nie pyta o moralną dyspozycję. Jest ono łaską, której Bóg udziela człowiekowi, aby mu pomóc w walce duchowej.
Dwa rodzaje błogosławieństw istnieją dlatego, że istnieją sytuacje życiowe, które są nieregularne lub regularne. Tę granicę można przesunąć i tak było w przeszłości. Pius X, pogromca modernizmu, wprowadził częstą Komunię Świętą. Pokazał światu, że Eucharystia nie jest nagrodą za przestrzeganie Bożych, przykazań, a lekarstwem, które leczy z grzechów powszednich. Do komunii św. chodziło się zaraz po spowiedzi, która była podczas Eucharystii.
„Fiducia supplicans” niczego nie zmienia. Potwierdził to rzecznik KEP, Leszek Gęsiak SJ. Małżeństwo pozostaje związkiem między mężczyzną i kobietą. Błogosławione są osoby i pomimo tego, że przychodzą razem, Kościół nie błogosławi ich związku. Czy nie mogą przyjść osobno? – pytają ci, którzy krytykują deklarację. Gdyby mogli, to poszliby do spowiedzi.
Ich sytuacja przypomina modlitwę św. Augustyna: „Panie Boże, daj mi czystość i umiarkowanie, ale jeszcze nie w tej chwili!”. Ks. Józef Naumowicz w artykule pt. „Św. Augustyna droga do celibatu” (Pastores 21/2003) pisze: „Kierunek został wyznaczony, ale Augustyn nie potrafił jeszcze dokonać zdecydowanego wyboru. Perspektywa bardziej radykalnego kroku napawała go lękiem. Bał się wszystkich konsekwencji swej decyzji, która wymagała zmiany życia i postępowania”.
Święty Augustyn swoją decyzję odkładał na później. Czy to znaczyło, że relatywizował prawdę? W „Wyznaniach” pisze, że był w nim lęk i wewnętrzna walka. Z jednej strony chciał się wyrwać z zniewalającego go pożądania, ale z drugiej strony odnajdywał jeszcze w nim przyjemność. Seks uzależnia jak narkotyki, alkohol i nikotyna. Czy alkoholik, który próbuje zerwać z nałogiem i ciągle powraca do picia, nie modli się do tego samego Boga, co inni w Kościele?
Kardynał V. E. Fernández tłumaczy, że duszpasterz może odmówić prostą modlitwę za osoby żyjące razem w nieregularnym związku. Biskupi holenderscy tłumaczą, że Kościół katolicki jest „Kościołem gościnnym” i nikogo nie chce pozbawiać wsparcia i mocy Bożej. Każdy ma swoją indywidualną drogę walki z grzechem i jeśli o to prosi, otrzymuje na nią błogosławieństwo.
Subiektywność nie osłabia ludzkiego działania w zgodzie z obiektywną prawdą. Problem ten musiałem kiedyś rozwiązać, pisząc pracę z teologii moralnej. Analizowałem subiektywistyczną teorię wartości, która jest fundamentem austriackiej szkoły ekonomii. Austriacki ekonomista Ludwig von Mises twierdzi, że człowiek w działaniu kieruje się własną skalą wartości. Buduje ją w oparciu o cel, który dowolnie wybiera i który staje się jego punktem odniesienia w działaniu. Subiektywność nie ma jednak nic wspólnego z relatywizmem moralnym, gdyż każdy człowiek sam musi odkryć Boga jako cel swojego życia. Może zamknąć się we własnej immanencji, ale może także otworzyć się transcendencję.
Jan Paweł II w „Veritatis Splendor” pisał, że działanie jest moralnie dobre nie tylko wtedy, gdy przedmiot działania współbrzmi z prawdziwym dobrem osoby, którym jest ostateczny cel i najwyższe dobro człowieka – czyli sam Bóg, ale również wtedy, gdy osoba przez swoje czyny w sposób wolny kształtuje siebie i nadaje sobie taki kształt, jakiego pragnie. Św. Augustyn w „Wyznaniach” pokazał, że życie w przestrzeni poza sakramentalnej nie zawsze wynika z relatywizowania prawdy, a często z walki z własną słabością.
———————
Komunikaty SVD, luty 2024, str. 22-23.
Zdjęcie u góry: Modlitwa nad katechumenami w parafii pw. św. Rodziny w Lindzie, Zambia (2015). Fot. Archiwum Jacek Gniadek SVD.
Błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem podczas wieczoru uwielbienia w parafii pw. św. Wawrzyńca w Gliniance (2022). Fot. Jacek Gniadek SVD.
Jak pisał Kohelet:
Wszystko ma swój czas,
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem […] Koh (3,1).
Tak się zastanawiam czy – nawet jeśli jest tak jak Ksiądz napisał – to czy to jest właściwy czas na taki dokument? O ile w ogóle jest on precyzyjny i nie jest podatny na szeroko rozumiane i odmienne interpretacje. Czy aby na pewno dzisiaj istnieje taka silna potrzeba wyjścia naprzeciw osobom zmagającym się z homoseksualizmem? Czy raczej nie jest tak iż to środowisko – zwłaszcza aktywiści – oczekują akceptacji ich zachowań ze strony KK? Jeśli już mowa o Misesie – to nie on jeden pisał o przedrozumieniu. Jaka będzie percepcja „w świecie” tego typu dokumentów, skoro przedrozumienie świata jest tak wypaczone? A to wszystko przy optymistycznym założeniu precyzji dokumentu…