Przeczytałem kilka dni temu, że Alina Czyżewska wpadła na świetny pomysł, by pojechać na wolontariat do Grecji. W liście skierowanym, na swoim blogu do Beaty Szydło pisze, że przez trzy tygodnie będzie wolontariuszką w greckim obozie dla uchodźców, a w „Osiem Dziewięć” będzie publikować listy do polityków, ponieważ Polska nie chce ich przyjąć u siebie.
Z ciekawości wszedłem na jej Facebooka Listy z wakacji do Jarka i Beaty i dowiaduje się, że te słowa o wolontariacie to zwyczajne wprowadzenie czytelnika w błąd. I tak lepiej to wygląda niż wyjazd na zagraniczny wolontariat z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Widzę, że przynajmniej dotarła tam za swoje pieniądze. Ale na miejscu okazało się, że dziewczyny zaczynają zbierać pieniądze na samochód. Wynajęcie na jeden dzień samochodu w Grecji kosztuje 35 euro. Oczywiście chodzi o to, jak A. Czyżewska pisze na na FB, by efektywniej pracować dla uchodźców. Obiecuje nawet rozliczenia. Ale to nie jest już wolontariat, a realizowanie czyjegoś projektu, czyli praca.
Dzisiaj pojęcie wolontariatu zostało wywrócone do góry nogami. Kilka lat temu, będąc jeszcze jako misjonarz w Zambii, wpadałem na pomysł zbudowania przy parafii na obrzeżach Lusaki prywatnego przedszkola dla przyszłych przedsiębiorców. To jest taki projekt, który nie mieści się w tzw. oknie Overtona, gdyż chciałbym zmienić ten świat przy pomocy środków, które nie są powszechnie akceptowane i nie boję się, że będę oskarżony o zbyt ekstremalne poglądy na temat wolontariatu.
Razem z Fundacją ASBIRO zaprosiliśmy do współpracy wolontariuszy. Kiedy ogłosiliśmy na stronie internetowej, ile kosztuje wyjazd do Zambii i podaliśmy warunki udziału w naszym wolontariacie, tzn. koszty utrzymania, które wolontariusz ma sam pokrywać z własnej kieszeni, wielu ludzi napisało do mnie, że nikt nie przyjedzie. Dzisiaj powszechnie uważa się, że wolontariusz musi mieć utrzymanie i wyżywienie. Gdybym miał ponieść takie wydatki, to wolałbym zatrudnić miejscowych pracowników. Nie musiałbym się martwić, czy następnego dnia wolontariusz wstanie i pójdzie do pracy. Pracownikowi płaci się za wykonaną pracę po pracy. Miałem też święty spokój. Nikt z wolontariuszy nie narzekał na jedzenie, gdyż każdy kupował siebie sam i sam gotował. Nie musiałem pokonywać sztucznych problemów.
Rok temu wróciłem do Polski. Dzisiaj razem z Fundacją ASBIRO realizujemy podobny projekt w tej samej dzielnicy Lusaki. Wolontariusze z Polski jeżdżą od października ubiegłego roku na wolontariat do prywatnej szkoły mojego zambijskiego przyjaciela Johna M. Kupują nie tylko jedzenie, ale także płacą za nocleg. Pieniądze, które John w ten sposób zdobywa, w całości przeznacza na rozbudowę szkoły.
Kiedyś jeden z wolontariuszy zaczął narzekać na projekt. – John, wolontariusze mówią, że nie widzą postępów w remontach i zastanawiają się, gdzie podziały się pieniądze – zadzwoniłem do Johna i powiedziałem mu wprost.
– Ojcze! To nie jest tak, jak on mówi. Robię remonty. Mam na wszystko faktury – tłumaczył nerwowo John.
– Nie potrzebuje ich – odpowiedziałem sucho. To ty musisz przekonać wolontariuszy, że wydajesz ich pieniądze na projekt. Jak to zrobić? Nie wiem. Musisz zrobić to tak, by byli zadowoleni i nie pisali źle o tobie na FB.
Skończyłem rozmowę. Już wcześniej wytłumaczyłem Johnowi, że nie pomagamy mu dlatego, że jest biedny. Realizujemy wspólnie projekt. Każdy ma w nim swój udział i swoje zyski. Po kilku dniach John zadzwonił i zapytał niespokojnie. – A co teraz piszą wolontariusze?
– Nie wiem. Nie śledzę ich na FB – odpowiedziałem. Zobaczysz po kilku miesiącach. Jeżeli nikt nie przyjedzie, to znaczy, że pisali źle – zaśmiałem się głośno do słuchawki.
Po tej rozmowie John założył swojego fanpage na FB dla wolontariuszy. Jest lepiej. Dyrektor prywatnej szkoły zrozumiał w końcu, że jest to jego projekt i tylko od niego zależny, czy odniesie sukces.
Ale wróćmy do naszej wolontariuszki w Grecji. A. Czyżewska pisze, że Gazeta Wyborcza kupiła jej bloga i będzie płacić za jej relację z Grecji. Oczywiście wszystko jest spontaniczne, jak zapewnia „wolontariuszka”.
Kilka miesięcy temu zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem, że Gazeta Wyborcza cytowała Pismo Święte na swoich łamach, pisząc o uchodźcach. Polakom, którzy w większości są niechętni, aby przyjmować imigrantów w naszym kraju w narzuconych przez Unię Europejską kwotach, redaktorzy z Czerskiej przypomnieli słowa Jezusa ze sceny Sądu Ostatecznego; „Byłem przybyszem [obcym], a przyjęliście mnie” (Mt 25,35). Ale Jezus powiedział również, jak należy pomagać bliźnim: „Ale ty, gdy dajesz jałmużnę, niechaj nie wie lewica twoja, co czyni prawica twoja (Mt 6,3)”. Może te biblijne spory między „lewicą i prawicą” redaktorom na Czerskiej nie są dobrze znane, ale w czasach PRL-u był emitowany program w Telewizji Polskiej pt. „Niewidzialna ręka”, który uczył młodzież właściwych postaw prospołecznych, kierując ich energię na pomaganie potrzebującym. Na razie widzę, że spontaniczna współpraca z A. Czyżewską mogłaby najwyżej wskazywać na to, że Gazeta Wyborcza uwierzyła w ekonomiczną metaforę Adama Smitha, według której rzeczy w tym świecie dzieją się bez ingerencji państwa i wielkich tego świata.
Wstyd Panie Ksiąze. Tyle niedobrego za tyle dobra. Spodziewałabym się, że zapyta Pan jak można pomoc, tym którzy pomagają a jak nie zapyta to przynajmniej nie będzie przeszkadzał. Zamiast krytykować odważnych młodych ludzi podcina Pan skrzydła i generalnie… zasmuca. Ogromne rozczarowanie Pana postawa.
Jako projekt ten pomysł był dobry i pogratulowałem, ale nie ma wiele wspólnego z wolontariatem. Czasami robimy coś z własnej oddolnej inicjatywy, nawet wkładamy w to własne fundusze i ogrom serca, ale nie zawsze to jest wolontariat.
Trzy tygodnie? I to ma się nazywać woluntariat? Niech i tak będzie. W końcu podniesienie niedopałka z chodnika i wrzucenie go do kosza, to też woluntariat – ale pod warunkiem, że ktoś gdziś o tym napisze, iż jest to protest przeciwko polityce rządu. Kolejny przykłąd podmiany treści pojęć podstawowych – tym razem wyraz „woluntariat” to synomim słowa „manifest polityczny”.
Jestem zawiedziony Pana postawą. Pomówienia i insynuacje, które wyczytałem w tym tekście oburzają mnie jako katolika. Przeczytałem odpowiedź Aliny na FB. Mam nadzieję, że odpowiednie służby szybko zajmą się kontrolą Pana fundacji i pozyskanymi dochodami. Jestem zdruzgotany postawą księdza katolickiego, takie wpisy są jak zaraz szerząca się w kościele pycha i świętokradztwo. Zamiast dziewczynę wesprzeć modlitwą i innymi środkami, coś tak obrzydliwego! Wstydź się człowieku!
Spokojnie człowieku. Z kontekstu wnioskuje, że chodzi to o trzy tygodnie wakacji wykorzystane w celu zdobycia jakiegoś tam doświadczenia i manifestację polityczną. Tak się robi na całym świecie. Jest woluntariat i woluntariat… Żyjemy w czasach kryzysu pojęciowego… Ja, jako woluntariusz, zarabiam powiedzmy 5 tałzenów na fortnait i nie widzę w tym problemu.
Podejrzewam, wynika to z tekstu > „Panie Misjonarzu”, że modlitwa byłaby ostatnią rzeczą, która ACz chciałaby ode mnie. Niestety nie wspieram wszystkich projektów.
BTW Codziennie modlę się za wszystkich, a dzisiaj wieczorem za was. Tak robię zawsze. W szczególny sposób modle się za tych, których spotkałem w ciągu dnia….
Proszę poprawić w życiorysie funkcję w OŚRODKU MIGRANTA FU SHENFU . Ze strony wynika, że jest Pan tam dyrektorem, u Pana jest podane, że prezesem . Czy pracuje Pan w ośrodku społecznie? Z jakich pieniędzy była pokryta Pańska ostatnia podróż do Wietnamu i co z niej wynikało poza tekstem na stronie migrant.pl ? (pytam o działalność Ośrodka, jeśli to były pana prywatne wakacje, to oczywiście zadowoli mnie odpowiedź, że to nie moja sprawa). Jeśli jednak Ośrodek był w sprawę zaangażowany, to chętnie poznam szczegóły.
Ośrodek i Fundacja to dwie różne sprawy. W Wietnamie byłem prywatnie. Jestem teraz w Lyonie. Również prywatnie. I uprzedzam następne pytania. Fundatorem fundacji jest prywatny podmiot, a właścicielem ośrodka również. A sprawozdanie https://mojepanstwo.pl/osrodek-migranta-fu-shenfu/sprawozdania_opp/109078 –
to z grzeczności, ponieważ nie jest to moja działka.
Nie miałam pytania o Ośrodek. Po prostu ma Pan błąd na stronie chyba. Na stronie, w sekcji o mnie jest napisane: jest prezesem werbistowskiej Fundacji Ośrodek Migranta Fu Shenfu, sprawozdanie nie jest przez Pana popisane, a w KRS Pan nie widnieje. Więc – o ile nie jest to kwestia nieaktualnych danych w KRS, warto poprawić.
A ja pytałam czy dyrektorem jest Pan za darmo. dostałam liczne odpowiedzi na pytania, których nie zadałam, a na to nie.
Nie zmieniam, ponieważ już wkrótce będę nim formalnie. Przyznaję, wpisałem za wcześnie, ale taki był plan
Jestem natomiast dyrektorem Ośrodka Migranta Fu Shenfu. Nie pobieram wynagrodzenia, ponieważ nie będę brał od siebie samego pieniędzy. To jest projekt werbistowski, a ja jestem werbistą.
No to teraz clue. Jak Pan widzi, wiele informacji umiem sobie sprawdzić. A i tak, przed wygłoszeniem opinii upewniam się, jakie są fakty.
To samo doradzałabym Panu.Zgubiła Pana niechęć i uprzedzenia. Nie wie Pan, ale poświęcił Pan cały tekst Pana wyobrażeniu o jakimś wymyślonym projekcie cudzym, udowadnia Pan jak nieprawdziwy był jej wolontariat. Mylił się Pan we wszystkim. Natomiast siebie Pan rozgrzesza dosyć łatwo.
Ileż bezinteresownej złośliwości. Na początek proponuję poczytać ustawę o działalności pożytku publicznego i wolontariacie. Może następnym razem będzie przynajmniej merytorycznie.
Znam ustawę i się z nią nie zgadzam. Ludzie piszą różne ustawy. Jest taka o podatku dochodowym, która każe ludzi pracowitych. Jest ustawa o ochronie życia poczętego, ale pozwala w pewnych okolicznościach zabijać dzieci poczęte do 12 tygodnia. Jest ustawa o trzecim sektorze, a w rzeczywistości organizacje pozarządowe żyją głownie z grantów rządowych. Jest wiele paradoksów. Czy muszę je przyjmować, ponieważ ktoś stworzył taką a nie inna ustawę? A jeżeli chodzi o wolontariat, to największym paradoksem jest wyjazd na wolontariat za pieniądze podatników w ramach wolontariatu organizowanego rzez MZS.
Chyba Pan jednak nie zna ustawy. Sprawozdanie organizacji Pożytku Publicznego publikowane jest w specjalnej bazie. Nie tej do której podał Pan link. A w momencie gdy organizacja zbiera 1%, to już jej prywatność się zmniejsza, więc nie trzeba było tak buńczucznie odpowiadać na niezadane pytanie, rzucając jeszcze w biegu, że nie musi Pan tego pisać. Pomieszanie z poplątaniem. Co zdanie to wtopa.
Fundacja jest OPP, ale nie Ośrodek, a ja jestem – jak Pani sprawdziła – tylko dyrektorem Ośrodka ;- )
Sprawozdanie jest także tutaj > http://migrant.pl/index.php/pl/sprawozdanie-2016