Generał Charles de Gaulle (+1970) skarżył się, że trudno rządzi się krajem, w którym jest ponad 300 gatunków sera. Jadam teraz w Lyonie sery dwa razy dziennie po posiłkach i nie narzekam na to, że muszę wybierać. Od przybytku głowa nie boli, ale Francuzi nigdy nie grzeszyli zamiłowaniem do wolnego rynku. De Gaullowi mogę jednak te słowa wybaczyć. Nie dlatego że uratował honor Francji w czasie II wojny światowej, gdyż nie był moim prezydentem. Jest coś innego, o czym nie wszyscy wiedzą.
Najmłodsza córka de Gaulle’a, Anne, cierpiała na zespół Downa. W wyniku obrażeń porodowych nigdy nie mogła poprawnie chodzić. Powszechną praktyką w tamtym czasie było separowanie takich dzieci od rodzin i zamykanie ich w specjalnych ośrodkach. De Gaulle i jego żona, Yvonne, nigdy się na to się nie zgodzili. Generał nie tylko każdą wolną chwilę spędzał ze swoją córką, ale wszędzie ją zabierał, nawet do odległego Libanu, gdzie został przeniesiony przez przełożonych. Anne zmarła w 1948 r. W momencie jej śmierci były prezydent Francji miał powiedzieć: „Teraz jest jak inni”. De Gaulle zmarł i został pochowany 22 lata później obok swojej córki, o której mówił: „Bez Anne nigdy nie mógłbym zrobić tego, co zrobiłem. Dała mi serce i inspirację”.
Dzisiaj Francja nie ma już takich polityków, którzy siłę do polityki znajdują w słabości i ofiarnej miłości. Jedną z ostatnich posunięć socjalistycznego rządu poprzedniego prezydenta, F. Hollande’a, było przeforsowanie ustawy zakazującej szerzenia w internecie informacji mogących odwieść kobietę od aborcji. Szkoda, że dzisiejsi politycy we Francji nie zajmują się tylko serami.