Na swoim blogu o. Grzegorz Kramer SJ wzywa nas do radykalizmu w miłości. Co ma na myśli, pisząc „Wzywam do radykalizmu”? Na zdjęciu ilustrującym wpis jest ciężarówka, którą zamachowiec wykorzystał do zabicia niewinnych ludzi na świątecznym straganie w Berlinie. Z innych wpisów autora na blogu wynika, że z pustego miejsca przy wigilijnym stole nie powinniśmy robić happeningu, pragnąc w zaciszu serca tego, by nikt nie przyszedł i nie dosiadł się do nas, a już na pewno nie jakiś egzotyczny uchodźca.
Do kogo jezuita adresuje swój wpis? Wynika, że do katolików. Ma im za złe, że boją się obcego. Ale czy nie jest normalną rzeczą, że każdy z nas boi się nowego? Też chciałbym, by wszyscy byli jak pierwsi chrześcijanie. Św. Ignacy Antiocheński (+ ok. 107), uczeń św. Jana Apostoła, do cesarza Trajana powiedział: „Jestem ziarnem Chrystusowym, niechaj zmielą mnie zęby dzikich zwierząt, abym stał się czystym chlebem”. Święty mówił tu o sobie.
Przeczytałem kilka dni temu wywiad z s. Brygidą Maniurką FMM, która od 20 lat jest w Syrii, a w tym czasie przebywa w Aleppo. O swojej misji mówi: „Nie tyle Pan Bóg posłał mnie tutaj, ile raczej czułam w moim sercu Jego delikatne i pełne szacunku zaproszenie. Jest to misja na którą przełożone nie wysyłają. Jeśli komuś taki wyjazd zaproponują, zastrzegają, że można powiedzieć „nie” jeśli nie czujemy się na siłach”.
Przełożeni zakonni nie wysyłają swoich podwładnych na misję w niebezpieczne miejsca bez ich zgody. Podjęcie decyzji, by wrócić do Aleppo, było procesem i jej wewnętrzną walką. „Wiedziałam, że Bóg da mi wystarczająco swojej łaski, by zaakceptować to posłanie” – dodaje misjonarka. Nie dodaję przymiotnika „odważna”. Każdy ma swoją misję. Dla s. B. Maniurki to była granica, którą była w stanie przekroczyć. Z pewnością czekają ją następne. Dla kogoś innego będzie taką granicą zupełnie coś innego, np. opuszczenie rodzinnego miasta i wyjazd do stolicy w poszukiwaniu pracy. Każdy pokonuje swoje granice i daleki jestem od oceniania.
Jezus szanował naszą wolność. Spojrzał z miłością na Zacheusza siedzącego na sykomorze, ale do jego domu wszedł dopiero wtedy, kiedy Go zaprosił. Bóg stał się człowiekiem, ale wcześniej miał miejsce dialog z młodą dziewczyną z Nazaretu, z którą nikt wcześniej nie rozmawiał. Rodzice nie pytali jej o zgodę na wyjście za mąż za św. Józefa, późniejszego opiekuna Jezusa. Nikt Dziewicy Maryi o nic nie pytał. Uczynił to po raz pierwszy Wszechmogący Bóg. Realizacja zbawczego wcielenia nastąpiła dopiero po otrzymaniu Jej zgody. Bez „tak” Maryi Jezus nie wcieliłby się i nie byłoby Bożego Narodzenia. To wprost niewiarygodne, ale fiat Maryi było niezbędne i konieczne.
Bóg i dzisiaj nie wchodzi z butami w nasze życie. Szanuje naszą wolność. W granicach naszej wolności, której przedłużeniem jest własność prywatna, jak naucza nas Sobór Watykański II (por. KDK, 71), pozwala nam nawet popełniać błędy. Rodząc się w żłobku pokazał, że radykalizm w miłości nie ma nic wspólnego z polityką. To chyba dlatego w Erga migrantes caritas Christi (2004) na zakończenie dokumentu poświęconego migrantom, Kościół przypomina nam, że wszyscy jesteśmy ludźmi w drodze do określonego celu (EM 101). Nie ma już naznaczonego politycznymi implikacjami podziału na imigrantów i uchodźców.
Jezus w Ewangelii wzywa do przyjęcia obcego – „Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie” (Mt 25,35), ale Ewangelia nie jest politycznym manifestem. Wolność przemieszczania się i wolność gospodarcza, to podstawowe prawa człowieka, które mogą być realizowane tylko wtedy, kiedy respektowane jest bezwzględnie prawo do posiadania prywatnej własności. A o tym Jezus nie tylko mówi w innym miejscu, ale pokazuje wchodząc do domu Zacheusza na zaproszenie. Czy można mieć za złe Polakom, że sceptycznie podchodzą do przyjmowania uchodźców? Ludzie czują, że ich zewnętrzna wolność jest na co dzień ograniczana. Nie mogą na przykład swobodnie zaprosić do swojego prywatnego domu przyjaciela z Afryki bez wizy. Jest to skutek ich politycznego wyboru, o którym Milton Friedman (+2006) powiedział: „Albo państwo opiekuńcze, albo otwarte granice, tych dwóch rzeczy na raz, nie można mieć.”
W granicach dzisiejszej RPA, w Prowincji Przylądkowej Północnej, jest prywatne miasto Orania. Jego założycielem jest Carel Boshoff (+2011), który założył je na terenie opuszczonej osady, którą zakupił w 1991 r. Orania obejmuje obszar 9 tys m2, na którym mieszka ok. 1000 Afrykanerów. Orania powstała, ponieważ C. Boshoff zauważył dość wcześnie, że zwycięży idea zbudowania „tęczowego narodu” – demokratycznego, egalitarnego społeczeństwa bez podziałów rasowych, a w tym projekcie nie będzie miejsca na powstanie państwa dla Afrykanerów. Mieszkańcy Oranii działają w ramach obowiązującego prawa i twierdzą, że ich projekt miasta tylko dla białych nie ma nic wspólnego z rasizmem i jest wyłącznie kulturowym projektem. W granicach własności prywatnej mogą wpuszczać na swoje terytorium tylko tych, których chcą.
Kiedyś uważano ich za szaleńców. Dzisiaj po Brexicie i zwycięstwie Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych czytam zaskoczony reportaż o Oranii na stronie CNN. Pojęcie izolacjonizmu zaczyna wchodzić do publicznego dyskursu i nabiera innego znaczenia. To, że mieszkańcy Oranii nie chcą mieszkać razem z ludźmi mówiącymi po suazi, zulu, ndebele, sotho, tswana, venda czy xhosa, nie oznacza jeszcze, że nie chcą z nimi handlować na odległość. Każdy minimalizuje straty i maksymalizuje zyski. Ale pozostawmy każdemu zrobić to według własnej skali wartości w ramach granic jego wolności wyznaczonej przez własność prywatną.
Czym jest radykalizm w miłości? To dochodzenie do granic brzegowych własnych możliwości i pokonywanie ich, ale każdy ma swoją drogę, którą należy uszanować. Najlepiej nie osądzać z punktu widzenia trzeciego obserwatora. Nauczyłem się tego nie tylko z Ewangelii. Ludwig von Mises, (+1973), austriacki ekonomista, twierdzi, że zysk jest czysto subiektywny i stanowi psychologiczny fenomen, który nie może być zmierzony w obiektywny sposób przez zewnętrznego obserwatora zawieranej na rynku transakcji. Pojęcie zysku nie ogranicza się tylko do ekonomii i jest uniwersalną kategorią myślową. Wzbogacenie się nie jest ukoronowaniem działalności gospodarczej człowieka i jedyną racją jego działania. Z całą pewnością jest nią maksymalizacja zysków, ale zysk nie musi odpowiadać jedynie dobru materialnemu.
W wielkim poście napisałbym inny tytuł – „Radykalizm krzyża”. Ale nie ma różnicy. Bóg, który stał się człowiekiem, nie przepycha się przez ten świat łokciami. Na świat patrzy z perspektywy betlejemskiej groty i trzyma się z daleka od polityki. To nie znaczy, że jest bierny. Na czym polega jego działanie? Popatrzmy na Maryję. Ona nie stawia zbędnych pytań. Ten, kto miłuje, nie pyta, a działa. Kiedy Maryja usłyszała o brzemiennej Elżbiecie, pomyślała, że z pewnością potrzebuje pomocy i ruszyła do niej z pośpiechem. Podobnie uczynili angielscy kierowcy, którzy zorganizowali spontanicznie zbiórkę dla rodziny kierowcy ciężarówki użytej do zamachu w Berlinie. Jak dobrze że internet nie służy tylko do pisania bloga.
Gdyby nie radykalizm Sobieskiego pod WIedniem, to o. Grzegorz Kramer SJ byc moze bylby dzis immamem i krzyczal Allah Akhbar.
Jezuici, dziwnym trafem, cierpią na chorobę czerwonych oczu. Przypominają swoim postępowaniem Żydów. Czyżby skłonności lewicowe były skutkiem odczuwania przemocy? i dlatego lewica oparła swoje rządy na przemocy?