29 października, 2015
Dziesięć lat temu wziąłem udział w tercjacie. To kilkutygodniowy cykl wykładów z różnych dziedzin teologicznych dla misjonarzy werbistów. Podczas jednego wieczoru siedzieliśmy przy wspólnym grillu. „Bracie! Dlaczego nic nie mówisz?” – zapytał mnie dyrektor tercjatu, werbista pochodzący w Filipin. „A co mam mówić.” Roześmiałem się i dodałem: „Wrzuciłeś do ognia naszego brata „Drewno.”
Dzień wcześniej na zakończenie autobusowej wycieczki do Asyżu, przed dojazdem do naszego domu w Nemi koło Rzymu, ten sam współbrat zaprosił nas do wspólnej modlitwy na zakończenie dnia. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie była to modlitwa skierowana do Matki Ziemi, której mieliśmy podziękować za opiekę nad nami podczas pielgrzymki.
Nie był to jedyny newagowski aspekt tego tercjatu. Pewnego dnia wezwanie do Matki Ziemi wylądowało w prefacji podczas sprawowania wspólnie Najświętszej Eucharystii. Kult „Matki Ziemi” w New Age oparty jest na mitycznej koncepcji „Gaji”, w myśl której planeta sama w sobie jest również istotą żyjącą. Mój współbrat pomieszał więc newagowskie modlitwy z hymnem św. Franciszka z Asyżu, który modlił się nie do Matki Ziemi, ale wspólnie z nią i z całym stworzeniem chwalił Boga. To samo wcześniej znajdujemy u Psalmisty: „Niechaj cała ziemia Cię wielbi i niechaj śpiewa Tobie, niech imię Twoje opiewa! (Ps 66,4).
Skutek czy przyczyna?
W najnowszej encyklice „Laudato Si” papież Franciszek odwołuje się do Matki Ziemi, jako naszej siostry, która troszczy się o nas, ale robi to w franciszkańskim duchu, zachowując proporcje między Stwórcą i stworzeniem. Na początku swojej encykliki papież pozwala sobie jedynie na dopuszczalne alegoryczne sformułowanie, pisząc: „Ta siostra protestuje z powodu zła, jakie jej wyrządzamy nieodpowiedzialnym wykorzystywaniem i rabunkową eksploatacją dóbr, które Bóg w niej umieścił” (LS 2).
W encyklice papież wskazuje, że jednym z zagrożeń jest nadmierna emisja dwutlenku węgla do atmosfery, który przyczynia się do niepokojącego ociepleniem systemu klimatycznego. Papież opowiada się za antropogeniczną teorią globalnego ocieplenia. Ale inne teorie, które zwracają uwagę, na cykliczność oziębiania i ocieplania się atmosfery ziemskiej, bronią hipotezy, że wzrost ilości dwutlenku węgla w atmosferze okołoziemskiej nie poprzedza ocieplenia, lecz następuje po nim. Jest więc skutkiem, a nie przyczyną. Ten kontrowersyjny temat poruszony w encyklice, nieweryfikowalny do końca naukowo, nie powinien odwrócić naszej uwagi od teologicznej treści papieskiego rozważania dotyczącego odpowiedzialnego zarządcy za środowisko naturalne. Kto nim jest?
Klimat jako dobro wspólne
Papież jest daleki od propagowania biocentryczneej ekologii, ale podkreśla, że obowiązek chronienia i promowania środowiska naturalnego jako dobra wspólnego w szczególnym stopniu spoczywa na państwie, gdyż jest ono jednym z tych dóbr, których mechanizmy rynkowe nie są w stanie zabezpieczyć (LS 190).
Święty Jan Paweł II nauczał o wolnym rynku, że jest on „najbardziej skutecznym narzędziem wykorzystywania zasobów i zaspokajania potrzeb”. Jeżeli do tych zasobów zaliczamy nie tylko złoża mineralne, ale również całą naturę, to czy to nie oznacza, że środowisko naturalne nie powinno podlegać innym zasadom?
Franciszek podkreśla, że ludzka ekologia jest nierozerwalnie związana z pojęciem dobra wspólnego (LS 156). Ale w innym miejscu swojej encykliki dodaje: „Klimat jest dobrem wspólnym, wszystkich i dla wszystkich (LS 23). Rozważając ten teologiczny aspekt w swojej encyklice, papież przywołuje definicję dobra wspólnego zawartą w dokumentach II Soboru Watykańskiego. Dobro wspólne jest definiowane jako stan, w którym wszyscy ludzie mogą osiągnąć wyznaczone sobie cele, nie wykluczając tych transcendentnych. Dobrem wspólnym jest więc sam człowiek i jego wolność.
Należy podkreślić, że w nauczaniu społecznym Kościoła nastąpiła zdecydowana ewolucja w rozumieniu dobra wspólnego. Omnipotencję państwa w projektowaniu dobra wspólnego została odrzucona przez św. Jana Pawła II w encyklice społecznej Centesimus annus (+1991). Papież przyznaje bardzo ograniczone prawo państwa do ingerencji w sferę ekonomii, a nie można mówić o ekologii w oderwaniu od ekonomii.
Działania ekonomiczne na wolnym rynku są zawsze korzystna zarówno dla kupującego, jak i sprzedającego, gdyż w przeciwnym wypadku nigdy by do niej nie doszło. Warunkiem wymiany jest zawsze przestrzeń wolności. Poprzez wolność rynek staje się społecznym urządzeniem do realizacji dobra wspólnego, gdzie człowiek – jako osoba rozumna i wolna – sam może o sobie stanowić i stawać się darem dla innych.
Ziemia powierzona człowiekowi
Człowiek ma podwójny powód do tego, by sprawować odpowiedzialny zarząd nad światem. Jest istotą rozumną i ma moralną zdolność do podjęcia odpowiedzialności nie tylko za samych siebie, ale także za inne stworzenia.
Jednym z warunków niezbędnych dla odpowiedzialnego zarządzania jest wolność. To ona pozwala człowiekowi używać i wymieniać owoców jego pracy z innymi jednostkami dla ich wspólnej korzyści (Mt 20:13-15). Odpowiedzialne zarządzanie środowiskiem naturalnym z biblijnego punktu widzenia jest zgodne z prawem do posiadania własności prywatnej i wolnej ekonomii.
Na wolnorynkowe rozwiązanie globalnego ocieplenia zwraca uwagę amerykański ekonomista George Reisman (Ekologia, Trucizna XXI wieku, Warszawa 2015). Pozostawiając jednostce swobodę działania stwarzamy szansę na rozwiązanie problemu przez miliony wolnych ludzi, którzy zrobiliby to w ten sam sposób, w jaki rozwiązano wiele innych poważniejszych problemów, przed którymi stała ludzkość. Globalne ocieplenie mogłoby okazać się w ostatecznym rachunku wysoce korzystne dla rolnictwa i opóźniło przyjście kolejnej epoki lodowcowej.
Rynek nie jest idealny, gdyż ludzkie umiejętności są ograniczone. Propozycja, aby państwo rozwiązało rzekome problemy, których nie mogą rozwiązać na razie jednostki, wydaje się nie brać pod uwagę faktu, że rząd składa się również z niedoskonałych ludzi. To dlatego władza rządu powinna być jak w największym stopniu ograniczona.
Dobrobyt
Papież dodaje że, dobro wspólne domaga się mechanizmów dobrobytu i bezpieczeństwa socjalnego oraz rozwoju różnych grup pośrednich według zasady pomocniczości (LS 158). Ale dobrobyt nie jest czymś uprzednim, ale wypadkową ludzkiej pracy i oszczędności.
Jeszcze niedawno ludzie żyli bez bieżącej wody w domu, prądu, toalety, prysznica, kanalizacji i lodówek do przechowywania żywności. Począwszy od starożytności średnia wieku w ostatnich wiekach podwoiła się. Ludzie żyją dłużej. Mówiąc krótko świat stał się lepszym miejscem do życia. I stało się tak bez ingerencji państwa.
Pewnych procesów nie można w sztuczny sposób wyprzedzić. Istnieje pewna skala potrzeb, która musi zostać wcześniej zaspokojona, aby człowiek poczuł się bezpiecznie. To dopiero wtedy może przeznaczać więcej czasu energii i zasobów na spełnienie potrzeb, o których wcześniej człowiek w działaniu nie myślał lub przesuwał ich wykonanie na później. To znaczny wzrost bogactwa w zachodnim uprzemysłowionym świecie przyczynił się do wzrostu świadomości ekologicznej i ochrony środowiska.
Piramida ludzkich potrzeb nie jest nigdy z góry czymś określonym jak u Abrahama Maslova (+1970). Ludwig von Mises (+1973) trafnie zauważył, że człowiek w działaniu kieruje się własną skalą wartości przy podejmowaniu decyzji. Na podstawie tej skali zaspokaja najpierw potrzebę o najwyższej wartości w swoim czasie. Skala potrzeb według austriackiego ekonomisty jest oparta na subiektywistycznej teorii wartości. Na tej skali człowiek w działaniu umieszcza także ochronę środowiska.
Prywatna ekologia
Wymuszanie pewnych działań przez państwo nie przyniesie nigdy spodziewanego efektu bez wcześniej nagromadzonego kapitału, który pozwoliłby na zaspokajanie potrzeb wyższego rzędu, a do nich należy ochrona środowiska.
Zgodnie z wymaganiami Unii Europejskiej śmieci powinny być posegregowane, poddane recyklingowi, ewentualnie spalone, a dopiero w ostateczności składowane. Za to wszystko musi zapłacić obywatel. Ale istnieje już innowacyjna technologią, która pozwala zarabiać na przetwarzaniu odpadów komunalnych, ale nie może przebić się przez polskie prawne uwarunkowania i unijne przepisy.
Jej twórcami są trzej Polacy z Olsztyna, właściciele Bioelektry. Ich technologia polega na poddawaniu odpadów sterylizacji w specjalnie zaprojektowanych hermetycznych zbiornikach bez ich uprzedniej segregacji. Od nieorganicznych odpadów oddzielane są surowce takie jak szkło, metale czy plastiki, a z organicznej części odpadów powstaje nawóz i alternatywne paliwo.
Nagromadzony kapitał może być dzisiaj przeniesiony w dowolną część naszego globu. W Zambii powstaje pierwsza tym w kraju fabryka utylizacji opon i plastiku, której właścicielami są Polacy. Technologia oparta jest na procesie pirolizy i efektem tego procesu będzie w większości diesel i benzyna. Okazuje się, że przetwarzanie śmieci może być dochodowe. Nie jest jeszcze w Europie, ale może być już w Afryce.
Ekologia i ekonomia
Ekologii nie można w żadnym stopniu oddzielić od ekonomii. Jörg Guido Hülsmann, niemiecki ekonomista ze szkoły austriackiej, stanowczo podkreśla, że to nie wiedza, ale własność prywatna jest niezbędna dla racjonalnej kalkulacji ekonomicznej. To ona koordynuje poszczególne działania różnych ludzi i jest warunkiem wstępnym do wytworzenia wartości.
Szkoła austriacka ekonomii naucza, że dążenie człowieka do lepszych warunków nie jest nigdy procesem nieuchronnym. Powrót do warunków niezadowalających może nastąpić w każdej chwili w wyniku porzucenia kalkulacji ekonomicznej, od której zależy współdziałanie społeczne w oparciu o podział pracy.
Dla tych, którzy próbują mówić o ekologii w oderwaniu od wolnorynkowej ekonomii, niech aforyzm Stanisława Jerzego Leca (+1966) będzie wystarczającym ostrzeżeniem: „Nie ma powrotu do jaskiń! Jest nas za dużo.”
Fot. pixabay.com