„Dokąd zmierza katolicyzm?” – pisze ks. Jerzy Szymik. I dodaje: „Nie da się żyć samymi obrzeżami Prawdy, a nie jej istotą.” Później widzę, że chodzi o ONZ-owską Agendę 2030 i zrównoważony rozwój. Podobno w Kościele, domyślam się, że chodzi o Kościół za czasów Franciszka, te cele stają się celami Kościoła i wszyscy o tym wokół mówią. Zobaczmy.
W 2015 r. na forum ONZ-u abp Paul Gallagher powiedział: „Agenda 2030 musi być oparta na właściwie rozumianej świętości ludzkiego życia i świętości stworzenia”. Później dodał: „choć jednym z głównych celów Agendy jest zlikwidowanie ubóstwa i ochrona środowiska, głównym beneficjentem planowanych działań powinna być rodzina”. Papież Franciszek w roku ubiegłym na audiencji dla Federacji Katolickich Stowarzyszeń Rodzinnych w Europie powiedział, że w Europie bez dzieci nie będzie zrównoważonego rozwoju.
Papież mówi o zrównoważonym rozwoju, ale umiejętnie przechwytuje będący w głównym obiegu termin i wchodząc w dialog ze światem, nadaje mu głębsze znaczenie. Czy jest coś złego w zrównoważonym rozwoju? Arystoteles nauczał, że działania zgodne z rozumem prowadzą do szczęścia. Rozumnie postępuje natomiast ten, kto potrafi dokonać wyboru między skrajnymi możliwościami. Czy „zrównoważony rozwój” nie jest dalszym ciągiem poszukiwania złotego środka?
Czy papież Franciszek popiera ideę zrównoważonego rozwoju proponowaną przez ONZ, WEF i Raworth? Kate Raworth, autorka książki „Doughnut Economics”, była zaproszona na „Ekonomię Franciszka” w Asyżu w 2020 r. Ekonomistka z Oxfordu od wielu lat promuje nowy model gospodarczy przypominający pączka. Raworth twierdzi, że w przyszłości przy znikomym wzroście gospodarczym, albo w ogóle bez niego, ważniejsza stanie się redystrybucja wytworzonego bogactwa, gdyż wzrost gospodarczy nie może odbywać się kosztem zanieczyszczenia środowiska. Był też w Asyżu Muhammad Yunus, założyciel Grameen Banku i główny propagator idei mikrokredytu dla biednych. Mówcy sugerowali, że z rozwoju gospodarczego korzystają tylko miliarderzy, a majątek najuboższych maleje. Ktoś musi to wszystko kontrolować. Domyślamy się, że rząd.
Co na to Franciszek? Zaprosił, wysłuchał. Czy znaczy, że popiera nowe formy socjalizmu? W encyklice „Laudato si’” pisze, że „tradycja chrześcijańska nigdy nie uznała prawa do własności prywatnej za absolutne i nienaruszalne”. Nie oznacza to jednak, że prawo do własności nie jest święte. Własność nie może zostać zniesiona i dlatego jest święta, ale sama własność musi być wykorzystana dla dobra innych, a zwłaszcza tych którzy są w potrzebie. Franciszek przypomina o społecznej funkcji własności prywatnej. Czy papież zachęca do odbierania własności prywatnej? Nie. Zachęca do używania jej zgodnie z zasadą powszechnego przeznaczenia dóbr. Czy nie na tym polega zrównoważony rozwój?
„Słyszę/czytam ze wszystkich stron, w moim Kościele, że ONZ-owska Agenda 2030 jest oknem, jest otwarciem nadziei” – pisze ks. Szymik. Ze wszystkich stron? To zależy, gdzie słuchamy i co czytamy. Od 10 lat w Polsce żyjemy na obrzeżach Kościoła, ponieważ mamy problem z recepcją nauczania Franciszka i zaakceptowania go jako Piotra naszych czasów. W dużym stopniu przyczynia się do tego toksyczność mediów społecznościowych, które nie tylko uzależniają, ale również dezinformują. Michał Kłosowski w „Dekadzie Franciszka” trafnie zauważa, że początek pontyfikatu Franciszka przypada na czas wprowadzenia na rynek pierwszego iPhone’a. Choć na pierwszy rzut oka nie ma to może nic wspólnego z Kościołem i papiestwem, to jednak media społecznościowe radykalnie zmieniły życie wiernych.
Podczas konferencji ONZ w sprawie zmian klimatu (COP28) w Dubaju papież Franciszek w liście odczytanym przez watykańskiego sekretarza stanu kard. Pietro Parolina skrytykował próby zrzucania winy za zmiany klimatyczne „na biednych i o wysokim wskaźniku urodzeń”. „Narodziny nie są problemem, ale bogactwem: nie są wymierzone przeciwko życiu, ale są dla życia, podczas gdy pewne wzorce ideologiczne i praktyczne, narzucane rodzinom i ludności w aksamitnych rękawiczkach, stanowią prawdziwą kolonizację.” Ile było o tym w mediach społecznościowych? Niewiele. Niektórzy w komentarzach na „X” cieszyli się, że papież zachorował i nie pojechał do Dubaju.
Obserwując „Gościa Niedzielnego” obawiam się, że ks. Szymik może podzielić los ks. Dariusza Kowalczyka i ks. Tomasza Jaklewicza. Podobnie jak oni wyląduje w „Opoce” za to, że nie zrozumiał Franciszka, ale nie oznacza to, że „Gość Niedzielny” zrozumiał go dobrze.
Zdjęcie u góry: freepik.com