22 lipca 2017
Po sześciu latach pracy, w sierpniu 1993 roku, św. Jan Paweł II (+2005) ogłosił encyklikę „Veritatis splendor”. Było to zaledwie kilka miesięcy przed moim końcowym egzaminem z teologii moralnej w seminarium w Pieniężnie. Wówczas nie istniały jeszcze żadne opracowania na ten temat. Zabrałem się do lektury. Dotarłem do końca drugiego rozdziału, w którym papież opisuje istotę aktu moralnego. Wtedy zacząłem czytać wolniej.
Myślami byłem gdzie indziej. Od momentu publikacji encykliki „Centesimus annus” (1991) zmagałem się z zagadnieniem wolnego rynku z teologicznego punktu widzenia. W tym momencie wszystko zaczęło układać się w logiczną całość.
Ludwig von Mises (+1973), austriacki ekonomista i filozof, w swoim traktacie ekonomicznym „Ludzkie działanie” trafnie zauważa, że człowiek w działaniu kieruje się własną skalą wartości. Buduje ją na podstawie celów, które sam wybiera, a które stają się jego punktem odniesienia w działaniu. Ta celowość, według Misesa wynika z warunków wstępnych ludzkiego działania. Człowiek dąży do zastąpienia mniej zadowalającego stanu rzeczy bardziej satysfakcjonującym. Oto cała tajemnica ludzkiego działania. Nikt nie ma prawa narzucać innym celu. Nikt nie ma prawa decydować o szczęściu drugiego człowieka. Nikt nie ma prawa decydować o szczęściu drugiego człowieka. Nie czyni tego również Bóg, który nikogo nie zbawia na siłę.
Papież w encyklice naucza, że stanowisko, zgodnie z którym to sam człowiek wyznacza sobie cele swojego działania i jednocześnie sam określa, co jest dla niego dobre, a co złe, jest sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Czy oznacza to, że propozycja Misesa prowadzi do budowania moralności autonomicznej? Może tak być, ale nie musi. Ekonomia jako nauka jest wolna od wartościowania, a austriacki ekonomista był wierny tej zasadzie.
Papież w encyklice naucza, że stanowisko, zgodnie z którym to sam człowiek wyznacza sobie cele swojego działania i jednocześnie sam określa, co jest dla niego dobre, a co złe, jest sprzeczne z nauczaniem Kościoła. O tym mówi św. Jan Paweł II w „Blasku Prawdy”. Życie moralne polega na wolnym i świadomym podporządkowaniu ludzkich czynów Bogu. Nie ma to jednak nic wspólnego z relatywizmem moralnym, ponieważ każdy człowiek powinien odkryć Boga jako cel swojego życia. O moralnej jakości czynów decyduje relacja między wolnością człowieka a prawdziwym dobrem, którym jest sam Bóg. O tym samym pisał jako filozof Karol Wojtyła w „Osobie i czynie”. Punktem odniesienia dla człowieka w jego działaniu jest nie tylko jego ludzkie „ja”, ale także jego stosunek do prawdy.
Cele ludzkiego działania są subiektywne, dlatego każdy człowiek musi je samodzielnie wyznaczyć. Używają innego języka, co jest zrozumiałe, ponieważ jeden z nich jest teologiem, a drugi ekonomistą. Papież mówi o osobie i jej czynach, podczas gdy Mises koncentruje się na jednostce i jej działaniach w sferze ekonomicznej. Choć słowa są różne, pod nimi kryje się ta sama treść, która definiuje ludzkie działanie jako wolne, rozumne i transcendentne. Taką definicję współczesna teologia przypisuje osobie, co stanowi znacznie więcej niż klasyczna definicja Boecjusza, rzymskiego filozofa i chrześcijańskiego teologa, autora traktatu „W jaki sposób Trójca jest jednym Bogiem, a nie trzema bogami?”.
Podkreślona zostaje celowość ludzkiego działania oraz jego dynamika. Człowiek może stworzyć subiektywną prawdę, ale wtedy zamknie się we własnym świecie. Może również, w swojej wolności, przyjąć prawdę obiektywną, która nie jest wymysłem jego wyobraźni, wyjść ze swojego świata i dążyć do niej. Tak postępuje chrześcijanin, który wybiera Chrystusa, będącego Prawdą (por. J 14,6). Jan Paweł II i Mises mówią o człowieku w działaniu w podobny sposób. Mises również pozwala na takie działanie, dlatego opowiada się za leseferyzmem (fr. laissez-faire, pozwólcie działać), czyli systemem ekonomicznym, w którym jednostka ma prawo do wyboru.
Produkcja dóbr nie jest celem samym w sobie; jest raczej produktem ubocznym ludzkiej wolności. Człowiek potrzebuje rzeczy materialnych, aby zrealizować swoje cele. Mises wykazał, że leseferyzm przewyższa inne systemy ekonomiczne nie tylko pod względem produkcji i dystrybucji dóbr materialnych, ale przede wszystkim dlatego, że daje działającemu człowiekowi satysfakcję z osiągnięcia celów, jakie wolna osoba stawia przed sobą, nie ograniczając się jedynie do celów ziemskich.
Pojęcia skali wartości u Misesa nie można utożsamiać z hierarchią potrzeb amerykańskiego psychologa Abrahama Maslowa. Oczywiście istnieje pewna sekwencja potrzeb, od najbardziej podstawowych do wyższych, wynikająca z funkcji życiowych. Wspominał o tym już św. Tomasz z Akwinu zauważył, że niedostatek materialnych warunków może prowadzić do oderwania człowieka od jego właściwego powołania, sprowadzając go do istoty czysto biologicznej. Jednak, jak trafnie zauważa Mises, w wolnej ekonomii nie ma sztywnego podziału na dobra konsumpcyjne i kapitałowe. Podział ten zawsze zależy od sytuacji działającego człowieka. Czasami dobra konsumpcyjne mogą być dla kogoś dobrami kapitałowymi. Pojęcie kapitału nie istnieje więc poza umysłem planujących ludzi; jest to pojęcie kalkulacji ekonomicznej i najważniejsze narzędzie intelektualne w działaniach podejmowanych w gospodarce rynkowej.
Na jednej półce w mojej bibliotece stoją obok siebie dwie książki: „Osoba i czyn” oraz „Ludzkie działanie”. Dwa dzieła, które wzajemnie się uzupełniają i tworzą całość. Ich autorzy nigdy nie spotkali się za życia. Czy mają szansę teraz? Jeden z nich to „świeżo upieczony” święty, a drugi za życia na ziemi był niepraktykującym Żydem…
Zdjęcie u góry: Fragment okładki „