Biorę do ręki kalendarz „Czas Słowa Bożego” na rok 2019. Na okładce ładna i uśmiechnięta dziewczynka w ciemnych okularach. Zdjęcie bardzo dobrej jakości. To kalendarz wydawany w Polsce od wielu lat przez misjonarzy werbistów. Kiedyś był taki pomysł, że powinniśmy ewangelizować świat, w którym żyjemy. Nie jesteśmy w tym agresywni. Kilka religijnych zdjęć, a reszta to przyroda, zwierzęta i dużo kwiatów. To ludzie kupią.
Kiedyś katolicy byli w większości. Dzisiaj sytuacja się odwraca. Dyrektor szkoły średniej, w średniej wielkości mieście w Polsce, mówi mi, że 55% jego młodzieży jest z rodzin rozbitych. Dzieci z pełnych rodzin są w mniejszości. Przypuszczam, że w większych miastach nie jest lepiej. Pamiętam, jak moja mama ostrzegała mnie, z kim na podwórku nie powinienem się bawić. Dzisiaj to już nie wystarczy. Ortodoksyjny chrześcijanin jest skazany na życie w kulturze, która jest kształtowana przez ludzi, którzy nie żyją wartościami chrześcijańskimi.
Amerykański dziennikarz Rod Dreher napisał książkę „Opcja Benedykta”. Opowiada ona o tym, jak przetrwać czas neopogański. Nawiązuje do postaci św. Benedykta, który skończył studia prawnicze, ale nie rozpoczął kariery prawnika w Rzymie zdobytym i splądrowanym przez Wandalów. Wycofał się na prowincję i został twórcą życia monastycznego, które zachodniej Europie przyniosło odnowę chrześcijaństwa. Dzisiaj naczelnym zadaniem chrześcijańskich rodziców jest wychowanie dzieci i przekazanie im depozytu wiary, aby i oni mogli go przekazać kolejnym pokoleniom. Katolicy muszą sobie uświadomić, że są w mniejszości. Nawet w Polsce. Nie ma się co łudzić, że będzie lepiej.
Dreher pisze, że chrześcijanie muszą być przygotowani na to, że aby przetrwać, będą biedniejsi i zepchnięci na margines.
Amerykański dziennikarz trafnie zauważa, że młodzi chrześcijanie, jeżeli będą chcieli żyć według swoich wartości, będą musieli porzucić marzenia o zastaniu lekarzem, prawnikiem lub wykładowcą. Dreher opisuje przykład swojej młodej znajomej, utalentowanej studentki medycyny. Pracowała nad doktoratem, ale widząc nad jakim projektami badawczymi będzie musiała pracować, zrezygnowała. Nie chciała wybierać między kontynuowaniem kariery a wiarą. Stwierdziła, że jako chrześcijanka, nie mogłaby pójść tą drogą z czystym sumieniem.
Chrześcijanin musi dzisiaj na każdym kroku uważać. Kilka dni temu znana kanadyjska piosenkarka Céline Dion, we współpracy z marką Nununu, przygotowała kolekcję dziecięcych ubranek. Promuje przy tej okazji neutralność płciową, wyrażoną również ubiorem. Ortodoksyjny chrześcijanin nie powinien jednak wpadać w duchową panikę, ani widzieć wszędzie antychrysta. Potrzebna jest praca nad sobą i budowanie wokół siebie chrześcijańskiej rzeczywistości z ludźmi, którzy podzielają taki sam światopogląd. Dreher wskazuje na przykład DeAnne Stidham, mormonki i matki kilkorga dzieci, która z sukcesem założyła własną firmę odzieżową LaLuRoe. Stworzyła ją, ponieważ zauważyła, że nie ma na rynku skromnych i atrakcyjnych ubrań dla kobiet w jej wieku.
Dobre przykłady są także w Polsce. Na rynku pojawiła się firma odzieżowa Marie Zélie. Na stronie internetowej czytam: „Naszym celem jest promowanie ubrań pięknych i w elegancki sposób podkreślających kobiecość. Wyznajemy i cenimy wartości chrześcijańskie. Wierzymy, że będą one widoczne w naszych działaniach: w jakości produktów, w kulturze pracy, w podejściu do klienta i traktowaniu współpracowników”. Za wszystkim stoi mama św. Teresy z Lisieux. Marie Zélie, razem ze swoim mężem, została niedawno kanonizowana. To bardzo dobra patronka dla firmy odzieżowej. Mama św. Tereski z sukcesem prowadziła warsztat koronkarski, który z roku na rok stawał się coraz większą firmą. Jako dobra matka dbała, by jej córki były zawsze dobrze i modnie ubrane. To również ta sama kobieta, która razem z mężem, każdy dzień rozpoczynała od Mszy świętej, a wszystkie spośród ich pięciu córek wstąpiły do klasztoru.
Nowe czasy to nie koniec dla ortodoksyjnych chrześcijan. Muszą oni zacząć myśleć innowacyjnie i niezależnie. Nie ma co się irytować na wielki przemysł odzieżowy. Należy rozpocząć własną produkcję. Potrzeba chrześcijańskich przedsiębiorców, by przeciwstawić się szalonym pomysłom kultury główne go nurtu. Leseferyzm jest dobry. Pozwalamy innym działać, ale my także możemy działać tak, jak chcemy.
Spoglądam jeszcze raz na kalendarz „Czas Słowa Bożego 2019” i wyobrażam sobie na pierwszej stronie zdjęcie misjonarza odprawiającego Mszę św. w misyjnej kaplicy. Czy na polskim rynku byłaby nisza na takie kalendarze?
——————————————
Komunikaty SVD, 12/2018, s. 22-23.
No, proszę, nawet tak mało komercyjna przewaga konkurencyjna, jaką są wartości chrześcijańskie okazuje się skuteczna. Dowodzi to, że w biznesie nie ma się co bać wartości, a nawet patosu, jeśli są one szczere i uczciwe. Firmie Marie Zelie życzę sukcesów. Wesołych Świąt.
Dziękujemy Panie Janie, dziękuję również o.Jackowi za wzmiankę o Marie Zélie. Faktycznie propozycja dla klientek, która wychodzi od katolickich wartości, znajduje dobrą odpowiedź na rynku. Pozytywna inspiracja dla kultury jest możliwa.