16 czerwca br. dotarła do mnie informacja, że w szpitalu w Grudziądzu zmarł o. prof. Henryk Zimoń SVD. Miał 82 lata. Zatrzymałem się na chwilę i przyciszonym głosem powiedziałem requiescat in pace. Myślami podbiegłem do lat seminaryjnych. O. Zimoń był promotorem mojej pracy magisterskiej o rytuałach pogrzebowych u ludu Jansi w Zairze. Przyszłemu misjonarzowi nie wystarczy tylko zwykłe teologiczne wykształcenie. O. Zimoń, który studiował etnologię, religioznawstwo i indologię na uniwersytecie we Fryburgu, wprowadził mnie w świat afrykańskich rytuałów.
Po dwuletnim pobycie na OTP (Overseas Training Program) w Zairze (dzisiaj Demokratyczna Republika Konga) wróciłem na studia teologiczne do Pieniężna. Dwa lata w Zairze spędziłem w dystrykcie z o. Hermanem Hochhegerem SVD, który był dyrektorem Centre d’étude ethnologique de Bandundu (CEEBA). O. Hochheger, austriacki etnolog, który studiował u innego werbisty, o. P. Schebesty SVD, przedstawiciela szkoły kulturowo historycznej, był dla mnie źródłem wiedzy o ludzie Jansi. To tu w dolnym biegu rzeki Kwilu pomiędzy ujściem rzeki Kwenge i rzeki Kwango od połowy XX w. werbiści przejęli misje po jezuitach.
Do Afryki po raz pierwszy przyjechałem w 1988 r. Było to jeszcze przed epoką Internetu. Pierwszy list od rodziców otrzymałem po kilku miesiącach, a do Polski nigdy nie udało mi się zadzwonić. Może dlatego, że w Kinshasie byłem tylko kilka razy.
Byłem na dwóch parafiach w buszu. Daleko było nie tylko do stolicy, ale także do Bandundu, najbliższego miasta. Na pierwszej misji razem z proboszczem każdego dnia po kolacji słuchaliśmy wspólnie afrykańskich wiadomości nadawanych przez Radio France International. Tylko pół godziny dziennie. Szkoda było nam baterii. W buszu był to towar bardzo rzadki.
Miałem wtedy jedno marzenie. Powrócić tu po święceniach i zostać do końca życia. Zacząłem uczyć się języka kikongo i poznawać miejscową kulturę. Jansowie nie posiadają scentralizowanej władzy politycznej, lecz podzieleni są na małe obszary podlegające naczelnikom. Również każdy lineaż rządzony jest przez naczelnika, którym z reguły jest najstarszy członek danego lieneżu.
Jak odnaleźć się w tym nowym świecie i głosić tu Ewangelię? Kluczem, który pozwala rozszyfrować każdy afrykański lud, są rytuały pogrzebowe. Zawierają one wszystkie istotne elementy potrzebne do zrozumienia ich całościowego wymiaru społecznego i religijnego. O. Hochheger pomagał mi opisać rytuały, a o. Zimoń pomógł mi je zrozumieć.
Przy opisie rytuałów pogrzebowych opierałem się na literaturze i własnych obserwacjach. O Jansach pisali G. de Plaen, J.F. Thiel, R. de Beaucorps SJ, P. Swartenbroekx SJ i Hocheger. Wśród tych autorów byli głownie misjonarze. Chciałem robić to samo w przyszłości. Już jako początkujący werbista wiedziałem, że nie wystarczy mi tylko filozofia i teologia.
Za podstawę odniesienia do ogólnej problematyki śmierci w Afryce miałem głównie prace L. V. Thomasa, francuskiego antropologa zajmującego się tanatologią (gr. thánatos – śmierć oraz lógos – nauka). Po powrocie do Polski znalazłem w księgarni przetłumaczoną na język polski jego książka Trup. Od biologii do antropologii.
Wszystko w Afryce jest rytuałem – uczył nas o. Zimoń. Obowiązkową lekturą była praca A. van Gennepa Les rites de passages. Rytuały w Afryce dotyczą wszystkich dziedzin życia, ponieważ życie jest dynamiczne i dochodzi w nim do różnych napięć. Zaczyna się wszystko od narodzin i kończy się na pogrzebie. Między wszystkim rytuałami istnieją podobieństwa. Mają one na celu łagodzić niepokój i jednocześnie utrzymywać społeczny ład.
Tak jest w świecie widzialnym, ale rytuały pogrzebowe przeprowadzają u Jansów człowieka nie tylko z jednego określonego stanu do drugiego, ale wprowadzają go w świat niewidzialny dla żywych na ziemi. Takim rytuałem jest także katolicki pogrzeb. – Twoje ciało było świątynią Ducha Świętego, niech Bóg przyjmie cię do swojej chwały – mówi kapłan, stojąc przy trumnie i okadzający ją trzykrotnie.
O. Zimoń został dzisiaj pochowany na werbistowskim cmentarzu przy klasztorze w Górnej Grupie. Byłem na tym pogrzebie. Nie mogło mnie tam dzisiaj nie być. U Jansów bez pochówku, w którym udział bierze najbliższa rodzina, zmarły nie może przejście do krainy żywych zmarłych i osiągnąć statusu przodka.