W tym roku znowu przyjechałem do Belgii. W małej parafii, przy granicy z Luksemburgiem, zastępuję ks. Tomasza Kanię z diecezji tarnowskiej, który pojechał w odwiedziny do Konga Brazzaville. Pięć lat temu powrócił z Afryki. Był misjonarzem fidei donum. Ks. Tomasz zdecydował się przedłużyć swój misyjny kontrakt i pracuje teraz w zlaicyzowanej Belgii.
Były misjonarz z Konga poleciał do Brazzaville z trzema walizkami. Do jednej włożył dużą monstrancję, a do pozostałych dwa tabernakula w częściach, które poskłada na miejscu. Poleciał razem ze swoim kolegą z seminarium, ks. Jackiem, który pracuje w Czechach. Ks. Jacek chce zobaczyć kaplicę, którą zbudował jego kolega, za pieniądze, które on zbierał na misyjnych festynach w kraju, w którym jest największa w Europie liczba zadeklarowanych ateistów.
W tym samym czasie do Afryki poleciał Patryk, wolontariusz Fundacji ASBIRO. Mieszka i pracuje teraz w Holandii. Chciał zrobić coś dobrego, za własne pieniądze, dla biedniej szych od siebie. Wybrał Zambię i prywatną szkołę w Lindzie, na obrzeżach Lusaki. Rozmawiałem z nim przez telefon, czytam jego bloga i widzę, że robi to z ewangelicznych motywów. Z Fundacją ASBIRO często wyjeżdżają młodzi ludzie, którzy kierują się raczej humanitarnymi przesłankami. Na portalu zrzutka.pl Patryk uruchomił zbiórkę pieniężną. Zebrał 530 USD na zrobienie nowych tablic w salkach lekcyjnych. Na swoim blogu napisał: „Kochani udało nam się zebrać całą kwotę na bibliotekę, teraz chciałbym odnowić tablice w klasach w szkole Mujo’s. Sprawmy, aby życie tych dzieci, chociaż w małym stopniu uległo zmianie, i aby miały szanse na godna naukę, ponieważ są tego warte. Pomożecie? Liczy się każdy grosz”.
Dzisiaj każdy może wyjechać na misje. Księża diecezjalni wyjeżdżają jako fideidoniści. Trzy lata temu, w tygodniu misyjnym, byłem w tarnowskim seminarium. Miałem Mszę św. i spotkanie dla wszytkach seminarzystów, ale spotykałem się także z kółkiem misyjnym. Chętnych na wyjazd na misje było więcej niż wszystkich seminarzystów w misyjnym seminarium w Pieniężnie. Kiedyś nie mogli wyjeżdżać. W czasach PRL i za abp. Jerzego Ablewicza w Tarnowie nie można było nawet o tym pomarzyć. Ci, którzy odkryli powołanie misyjne na filozofii, przenieśli się m.in. do werbistów. Dzisiaj nie muszą tego robić.
Dzisiaj księża nie potrzebują zgromadzeń i stowarzyszeń, by wyjechać na misje. Również świeccy działają na własną rękę. Wśród swoich znajomych zbierają pieniądze na dzieła charytatywne lub wykorzystują do tego portale internetowe, które im to ułatwiają. Jest to pomoc w realizacji konkretnego projektu, za którym stoi określona osoba. Nie ma pośredników. Wyjazd na wolontariat oferują również różne organizacje. Katolicy nie zawsze zgłaszają się do wolontariatów organizowanych przez zgromadzenia misyjne. Dzisiaj jest to możliwe. Świat stał się małą wioską, a podróżowanie stało się łatwe i tanie.
Kilka miesięcy temu ukazała się książka Roda Dreher’a „Opcja Benedykta. Jak przetrwać czas neopogaństwa”. Amerykański dziennikarz, konwertyta z protestantyzmu, który ostatecznie przeszedł do Kościoła prawosławnego, przewidział masową współczesną apostazję, której skalę można porównać do biblijnego potopu. Jako wyjście z tej sytuacji proponuje on powrót do małych wspólnot, które nie żyją tym światem, a wszystko kręci się u nich wokół Boga. Ten kryzys przewidział Benedykt XVI. Jako młody teolog, w niemieckim radio powiedział, że Kościół czeka poważny kryzys, z którego wyłoni się Kościół, który straci wiele, będzie niewielki i będzie musiał zaczynać niemalże od nowa. O tym, że warto czytać „Opcję Benedykta” w kontekście proroczych słów Josefa Ratzingera, niech świadczy wykład sekretarza poprzedniego papieża, który został wygłoszony 11 września br. z okazji włoskiego wydania tej książki. Abp G. Gänswein zasugerował, że podejście R. Dreher’a zostało rozwinięte w dialogu z koncepcją Kościoła jako twórczej mniejszości, o której mówił Ratzinger. Wykład abp. G. Gänswein’a był typowy dla Benedyka XVI i dotyczył związku wiary z kulturą. Jak wiara może przetrwać we wrogiej kulturze? Czy ta kultura nadal potrzebuje tego, co ma do zaoferowania wiara?
To są pytania, na które misjonarz na początku XXI wieku musi sobie odpowiedzieć. Kryzys powołań dotknął drastycznie naszą Prowincję, podobnie jak wcześniej pojawił się w innych europejskich prowincjach. Polscy fideidoniści, który wyjeżdżają teraz do wszystkich krajów świata, nie zabierają naszych powołań. Organizacje charytatywne, które niosą pomoc biednym w krajach misyjnych, radzą sobie bardzo dobrze. Jedni i drudzy robią to, co robili do tej pory misjonarze. Świat się zmienia. Misjonarze „na całe życie” muszą poszukać innych dróg docierania do nowych ad gentes. W „Redemptoris missio” Jan Paweł II napisał, że wszyscy są misjonarzami, ale „istnieją także misjonarze ad gentes „na całe życie”, mający specyficzne powołanie” (RM 32). Kościół potrzebuje takich misjonarzy. Jeżeli nie będą nimi werbiści, to będą inni.
Kościół parafialny pw. św. Eutropa w Paliseul w Belgii.
———————————–
Komunikaty SVD, 10/2018, s. 18-19.
———————————–
Górne zdjęcie – Kaplica św. Rocha w Paliseul w Belgii.