Przeczytałem w Nowej Trybunie Opolskiej, że misjonarze werbiści zamierzają uruchomić kompleks mieszkań chronionych dla seniorów. Mieścić się on będzie w niewykorzystanych pomieszczeniach nyskiego klasztoru. Zgromadzenie Słowa Bożego ma zamiar złożyć wniosek o dofinansowanie tego projektu z funduszy Unii Europejskiej. Grecję wykończyły unijne dotacje. Politycy tego kraju tak rozpasali wydatki państwowe, że zakończyło się to narodową katastrofą. Czy warto wchodzić w unijne „biznesy”?
Dotacja jest formą redystrybucji dóbr. O jej przyznaniu decyduje urzędnik, który sam nie wytworzył tego bogactwa. Przy analizie projektu nie będzie więc brał pod uwagę jego zyskowności, gdyż nie ma do tego narzędzi. Nie będąc właścicielem kapitału, sam pozbawia się elementu kalkulacji ekonomicznej, jakim jest własność prywatna. W przypadku unijnych wydatków jedyną oceną jest ich zgodność z zaplanowanym budżetem UE.
Dotacje zaburzają właściwą alokację kapitału. Nie zostaje on w rękach ludzi najbardziej przedsiębiorczych, to znaczy tych, którzy najlepiej zaspokoiliby potrzeby konsumentów. Prowadzi to do powstania przedsięwzięć, na które może nie być faktycznego popytu. Z pewnością w Nysie potrzebny byłby jeszcze szpital, hospicjum, droga, oświetlenie, więcej radiowozów i karetek, ale na wszystko nie ma środków. Traci na tym nie tylko konsument, ale również sam wykonawca projektu. Gdyby go nie było, własne środki i czas, spożytkowałby na realizowanie zupełnie innych rynkowych celów.
Zgromadzenie posiada puste pomieszczenia, ale miały one kiedyś zupełnie inne przeznaczenie. Dom w Nysie został zbudowany przez naszego założyciela, św. Arnolda Janssena (+1909), jako dom misyjny, w którym kształcono przyszłych misjonarzy. Opieka nad osobami starszymi, choć sama w sobie słuszna, nie zawiera się w charyzmacie Zgromadzenia. Domy zakonne są kapitałem Zgromadzenia, który powinien być wykorzystany zgodnie z przeznaczeniem. A projekt mieszkań chronionych dla seniorów nie ma nawet na celu generowania środków na cele misyjne.
Dotacje usypiają rynkową czujność prowadząc wykonawcę projektu na manowce. Zachęcają go do inwestowania w obszary, w które nigdy by nie włożył własnych środków i czasu. Czy wyciągnięcie ręki po unijne dotacje nie jest przyznaniem się do porażki, że nie udało się zrealizować własnego celu w oparciu o grę wolnorynkową?
Jest także różnica w sposobie pozyskiwania dotacji unijnych i zdobywaniem funduszy na wolnym rynku. Przedsiębiorca ma do swojej dyspozycji środki finansowe płynące z zysku, który jest oznaką dobrze zaspokajanych potrzeby klientów (por. Centesiums annus, 35). Cele przedsiębiorcy i jego klientów są zbieżne, czyli nastawione na dobro wspólne, a wszystko odbywa się w przestrzeni wolności. Pieniądze na dotacje są natomiast odbierane obywatelom Unii, a do tego wykorzystuje się aparat państwa, który jak słusznie zauważył kiedyś niemiecki socjolog Max Weber (+1920), ma monopol i prawo do używania przemocy.
Franciszek , w kwietniowym liście skierowanym do członków Papieskiej Akademii Nauk Społecznych, ostrzegł przed rosnącym według niego w siłę antyspołecznym ruchem libertariańskim, który nie szanuje wspólnego dobra. Nie jest to ruch jednolity. Sami libertarianie różnią się między sobą. Ich wspólnym mianownikiem, w każdej odmianie, jest zasada nieagresji. Dla każdego libertarianina najważniejsze jest to, by decyzje o sposobie na życie, były podejmowane w sposób wolny i bez użycia siły. Za libertariański można uznać więc każdy pogląd na organizację życia społecznego, który respektuje zasadę laissez-faire. Dotacje łamią tę zasadę w sposób zasadniczy.
Kiedyś w kazaniu wolnorynkowym na Boże Ciało napisałem, że zgodnie z prawem kanonicznym kapłan winien używać chleba przaśnego, gdziekolwiek sprawuje Eucharystię (por. kan. 926). Ale dodałem także, że nie wystarczy tylko sam przepis i składniki na jego przyrządzanie. Warto zatroszczyć się również o to, by był on wytworem ludzkiej pracy, która odbywa się w przestrzeni wolności, również tej zewnętrznej, bez interwencji państwa. Na myśli miałem politykę fiskalną państwa, która obarcza przedsiębiorców wysokimi podatkami. Dzisiaj dorzuciłbym jeszcze jeden warunek. Ołtarz, na którym składamy ofiarę, nie powinien posiadać tabliczki z napisem „Projekt dofinansowany ze środków unijnych”.
———————————————————–
Komunikaty SVD, Nr 3 czerwiec 2017, s. 20-21.
Fot. Klasztor misjonarzy werbistów w Nysie – Dom Misyjny Świętego Krzyża.