Sławomir Mentzen, przewodniczący partii „Nowa nadzieja” i lider Konfederacji, która zajmuje trzecie miejsce w notowaniach przedwyborczych, wrzucił do debaty publicznej temat nierozerwalności małżeństwa. Temat ważny, a zwłaszcza w czasie obecnego kryzysu rodziny.
Mentzen mówi, że nie ma możliwości zawarcia nierozerwalnego ślubu cywilnego, a chciałby zawrzeć ze swoją żoną ślub, który jest zgodny z tym, który zawarł w Kościele katolickim. Jeśli zastanowimy się przez chwilę, to jest to całkiem logiczne. Dlaczego to samo małżeństwo ma być jednocześnie nierozerwalne w Kościele i rozerwalne wobec prawa państwowego?
Nie trudno wyobrazić sobie sytuację, co może się zdarzyć, kiedy takie małżeństwo rozpada się. Małżonkowie otrzymają rozwód przed sądem państwowym, zawierają nowe związki, a wobec prawa kościelnego pozostają dalej małżeństwem. Co trzecie małżeństwo w Polsce rozpada się, więc zdarza się, że ten sam ksiądz, będąc nie tylko przedstawicielem Kościoła, ale również urzędnikiem państwowym, podpisuje dokument, który jest wewnętrznie sprzeczny.
W mass-mediach jest ożywiona dyskusja na temat propozycji Mentzena, ale pomija się w nich jedno założenie, że jest to propozycja całkowicie wolnościowa. Dotyczyłaby ona tylko tych, którzy wyraziliby taką wolę. Ci, którzy mieliby wątpliwości, mogliby wybierać małżeństwo cywilne, które może zakończyć się rozwodem.
Prawnicy mówią, że nie da się tego przeprowadzić w ramach obowiązującego prawa. Mentzen, może i nie zna się na prawie, ale polityk jest po to, by wytyczać nowe kierunki, które prowadzą do powszechnego dobra i szczęścia społeczeństwa. To prawo jest dla człowieka, a nie człowiek dla prawa.
Próba uszczęśliwienia wszystkich nie jest oczywiście nigdy dobrym rozwiązaniem. Tworzenie utopijnego państwa byłoby mrzonką i prowadziłoby do przeciwnych skutków. To rolą Kościoła, a nie państwa jest prowadzenie ludzi do świętości, jak trafnie zauważył św. Tomasz z Akwinu.
A jaka jest rola państwa? Państwo nie powinno ingerować w swobodę zawierania dobrowolnych umów pomiędzy obywatelami. Jego zadaniem jest tylko kontrolowanie, czy obywatele przestrzegają reguł życia w społeczeństwie w sposób pokojowy, w tym czy dochowują zawartych umów.
Ktoś mógłby powiedzieć, zostawmy tak, jak jest. Nie mieszajmy Kościoła do polityki. Czy ktoś tu przeszkadza, by żyć po katolicku w nierozerwalnym związku? Nikt, ale wtedy urzędy stanu cywilnego nie są nam już potrzebne. Sami stwierdzamy, że małżeństwo to prywatna sprawa między zainteresowanymi stronami. Takie wolnościowe podejście do małżeństwa jest też dobre, gdyż rozwiązałoby przy okazji sprawę małżeństw osób tej samej płci, sprowadzając je do sfery prywatnej i ucinając tym samym obecną dyskusję na ten temat.
Małżeństwo nie musi być państwowe. To dopiero od czasów reformacji małżeństwo zaczęło być regulowane przez państwo. Wcześniej podlegało pod prawo kościele i angażowało zainteresowane rodziny. Jakub Woziński w swojej książce „To NIE musi być państwowe” trafnie zwraca uwagę, że pociągnęło to za sobą jeden bardzo negatywny skutek. Małżeństwa zaczęły być zawierane niejako automatycznie, bez żadnego sprawdzenia, czy osoby nadają się do małżeństwa, czy nie. I nie chodzi tu tylko o kwestię wieku, ale o całe przygotowanie do małżeństwa i zrozumienia jego istotnych celów. Wcześniej, kiedy decydowały o tym podmioty prywatne, nie mogły sobie na to pozwolić, by nie stracić na swojej reputacji.
Misjonarz ma jeszcze inny punkt odniesienia. W bardzo wielu afrykańskich krajach małżeńskie prawo zwyczajowe jest do tej pory respektowane przez państwo. Instytucja małżeństwa to prywatna sprawa między zainteresowanymi rodzinami, skąd pochodzą przyszli małżonkowie. Każdy antropolog kulturowy wie, że prawo zwyczajowe reguluje precyzyjnie nie tylko to, kto może takie małżeństwo zawrzeć, ale także sprawy dziedziczenia i spadkowe.
Trwałość małżeństwa jest dobrem społecznym. Wrzucenie dyskusji na ten temat do przestrzeni publicznej ma jeszcze jeden plus. Warto zauważyć, że tam, gdzie małżeństwo nie jest regulowane przez państwo, nie ma kryzysu demograficznego.
——————-
Komunikaty SVD maj/2023, str. 18-19.
Zdjęcie u góry: Marek Burbeła SVD (+1993) błogosławi małżeństwo w bocznej kaplicy w parafii w Misay (Kongo 1989 r.). Fot. Jacek Gniadek SVD
Para młoda w drodze do kościoła na ślub w Letlhakane, Botswana (2001). Fot. Jacek Gniadek SVD