Działania chińskiego rządu zmierzające do ograniczenia wolności religijnej uległy intensyfikacji – mówi w rozmowie z PCh24 ojciec Jacek Gniadek SVD, misjonarz, dyrektor Werbistowskiego Centrum Migranta Fu Shenfu, prezes Stowarzyszenia „Sinicum” im. M. Boyma SJ. Duchowny zauważa, że porozumienie Watykanu i władz w Pekinie nie poprawiło sytuacji.
W roku 2018 Watykan i władze Chińskiej Republiki Ludowej zawarły porozumienie. Jak ten fakt wpływa na sytuację katolików w „Państwie Środka”?
Nie znamy tekstu tego porozumienia. Watykan podkreśla, że jest to porozumienie tymczasowe, to jest tylko pierwszy etap, ale o porozumieniu wiemy tyle, że jest.
Natomiast działania chińskiego rządu zmierzające do ograniczenia wolności religijnej uległy intensyfikacji – chociaż nie wiem, czy jest to pochodna porozumienia. Mamy burzenie kościołów pod pretekstem zbudowania ich bez pozwolenia rządu. Podczas niedawnego pobytu w Handan dowiedziałem się, że dzień wcześniej w jednym z kościołów w tym mieście został zdjęty z wieży kościelnej krzyż. Uznano, że jest za duży i znajduje się za blisko głównej drogi, więc rozprasza kierowców – co było oczywiście pretekstem. Później przeczytałem w gazetach, że w tej diecezji planuje się rozebrać ponad 20 kościołów z powodu wybudowania ich bez pozwolenia.
Niedzielna Msza św. w języku chińskim w kościele św. Michała Archanioła w Szanghaju [fot.: o. Jacek Gniadek SVD]
Ponadto niedawno weszły w życie przepisy ograniczające udział dzieci poniżej 18 roku życia w nabożeństwach – nie można ich zabierać na nabożeństwa. Jest również pomysł na sinizację chrześcijaństwa, zwłaszcza Biblii, która ma zostać wydrukowana w rządowej instytucji i ma zawierać inną wersję tłumaczenia Pisma Świętego na język chiński. Sinizacja zakłada, że niektóre fragmenty będą zmienione lub inaczej tłumaczone. O tym się nie mówi, ale są takie próby. Co więcej, na południu Chin urzędnicy mieli pomysł, żeby płacić za donosy na kontakty miejscowego duchowieństwa z duchowieństwem zagranicznym. Widać więc, że w ostatnim czasie nasilają się ograniczenia wolności religijnej. Nie wiem jednak, czy jest to pochodna porozumienia, czy przyczyna tego jest inna. Niemniej jednak sytuacja po tym porozumieniu wcale nie jest lepsza.
Jak układają się relacje między przedstawicielami Patriotycznego Stowarzyszenia Katolików Chińskich a tymi katolikami, którzy byli cały czas wierni Kościołowi i pozostawali w podziemiu. Czy katolicy z podziemia nadal w nim pozostają, czy na mocy porozumienia ujawnili się?
Chciałbym podkreślić, że nie ma podziału na Kościół oficjalny i nieoficjalny. Jest jeden Kościół katolicki w Chinach. Oczywiście są różne napięcia związane z przeszłością – wielu biskupów i duchownych odmówiło wstąpienia do Stowarzyszenia Patriotycznego i było na wiele lat osadzonych w więzieniu – ale dzisiaj zarówno Kościół oficjalny jak i nieoficjalny cierpi z powodu braku wolności religijnej.
Kiedy mówiłem o kościele zburzonym w diecezji Handan to miałem na myśli kościół należący do Kościoła oficjalnego. Pracowali tam księża zarejestrowani i uznani przez rząd. To pokazuje, że nie ma sytuacji, w której bardziej prześladowałoby się tych, którzy nie są księżmi zarejestrowanymi. Wśród księży, którzy pracują na parafiach, są księża, którzy należą do Stowarzyszenia Patriotycznego, ale są też tacy, którzy do niego nie należą.
Po niedzielnej Mszy św. przed kościołem św. Michała Archanioła w Szanghaju [fot.: o. Jacek Gniadek SVD]
Oczywiście ci, którzy są w Kościele podziemnym, nie ujawniają się, ale podejrzewam, że i tak rząd wie kim oni są – chociażby dlatego, że chodzą po mieście w koloratkach, czy rozmawiali ze mną. Wiadomo kim są, natomiast twierdzą, że jeżeli będą przymuszeni do zapisania się do Stowarzyszenia Patriotycznego, to zdecydowanie odmówią. Widziałem w prasie, że w niektórych częściach Chin księża z Kościoła nieoficjalnego zastrajkowali – powiedzieli, że rezygnują z posługi kapłańskiej czasowo, gdyż jest wywierana presja, a oni nie chcą należeć do Stowarzyszenia Patriotycznego.
A czy istnienie Stowarzyszenia Patriotycznego ma wpływ na działalność duszpasterską? Czy to oddziałuje na wiernych, na ich życie, na przestrzeganie zasad? Czy ta instytucja wpływa na doktrynę?
Tak, gdyż wolność jest ograniczona. W porozumieniu między Pekinem a Watykanem chodziło o nominacje biskupów, a wiemy dobrze, że to nie jest wyłącznie kwestia administracyjna, a jest ona związana z doktryną Kościoła. I tutaj widać próby wywierania nacisku na Kościół – kto ma zostać biskupem.
Słynnym przypadkiem jest przykład biskupa pomocniczego diecezji szanghajskiej Thaddeusa Ma Daqina, który został wyświęcony na biskupa (pomocniczego) w roku 2012. Wtedy doszło do sytuacji, którą sobie jeszcze raz uświadomiłem, gdy stałem przed katedrą św. Ignacego Loyoli w Szanghaju, obok której znajduje się dom biskupa – tam gdzie biskup ma swój pokój. Ten duchowny w tamtym czasie należał do Stowarzyszenia Patriotycznego. Podejrzewam, że Watykan musiał wtedy pójść na pewien kompromis, wykazując dobrą wolę w stosunku do Pekinu i zgodził się na wyświęcenie na biskupa człowieka, który był w tym Stowarzyszeniu. Ale ten biskup po święceniach, w pożegnalnej mowie na zakończenie konsekracji biskupiej, powiedział, że był członkiem Stowarzyszenia Patriotycznego i był faworyzowany przez rząd w Pekinie, ale stwierdził, że wypisuje się ze Stowarzyszenia Patriotycznego, ponieważ jest biskupem i – chociaż nie powiedział tego expressis verbis – nie może służyć dwóm panom. Jest biskupem, więc służy Bogu i ludziom, dla których został ustanowiony biskupem, dlatego rezygnuje ze Stowarzyszenia Patriotycznego. W związku z tym wydarzeniem już na drugi dzień wybuchła w Pekinie burza. Rząd osadził biskupa w areszcie domowym i od tamtego czasu przebywa w areszcie, nie może sprawować Mszy świętej publicznie, nie może pełnić swojego urzędu. Później, gdy zmarł biskup-ordynariusz Szanghaju, a pozostał biskup pomocniczy, Watykan uznał, że to biskup Thaddeus Ma Daqin ma administrować diecezją. Rzym pozostaje przy tym stanowisku, natomiast rząd w Pekinie stanowczo mówi nie, a biskup ma zakaz przemieszczania się i sprawowania funkcji biskupiej. To też pokazuje, jakie wpływy chce mieć Stowarzyszenie Patriotyczne na to, co dzieje się w Kościele. Bez Stowarzyszenia, bez decyzji partyjnych podejmowanych na poziomie Pekinu, nie może się wiele rzeczy wydarzyć.
Wnętrze katedry św. Ignacego w Szanghaju [fot.: o. Jacek Gniadek SVD]
Widać to też na przykładzie sprawy sprzed kilkunastu lat, gdy Paul Xu Guangqi – Chińczyk, który przeszedł na chrześcijaństwo i zarazem towarzysz Matteo Ricciego, z którym rozmawiali o różnych rzeczach i tłumaczyli europejskie dzieła naukowe na język chiński – został ogłoszony Sługom Bożym i ogłoszono w Rzymie, że wkrótce ruszy jego proces beatyfikacyjny. Jednak tego procesu – jak słyszałem – nie będzie, gdyż nie wyraża na to zgody rząd w Pekinie. Nawet takie rzeczy jak beatyfikacja jednego z członków Kościoła jest uzależniona od decyzji partyjnej, więc co dopiero mówić o innych sprawach. Rząd Chin chciałby decydować o wszystkim, cokolwiek istotnego dzieje się w Kościele katolickim.
A czy mimo tych represji Kościół w Chinach rozwija się? Jak wygląda tam działalność duszpasterska? Czy przybywa wiernych?
Tak. To jest paradoks prześladowań. Tam, gdzie Kościół jest prześladowany, tam też się rozwija. Podobnie było w Polsce.
Doświadczyłem wiary obserwując katolików, których spotykałem, widząc ich mocną wiarę. Zdajmy sobie sprawę, że Chińczycy to ogromny, liczący ponad miliard ludzi naród, a tylko mała jego cząstka jest katolikami. Ale mimo tego oni są ludźmi naprawdę głębokiej wiary, czego mogłem doświadczyć będąc na nabożeństwach, na Mszach świętych w kościołach oficjalnych. Ten Kościół się rozwija – są dane, że każdego roku tysiące ludzi przyjmuje chrzest w Wielką Sobotę, w Wigilię Paschalną. Same cyfry wskazują, że jest około 15 milionów katolików oraz 60 milionów protestantów. Chrześcijan jest już mniej więcej tyle, co członków Komunistycznej Partii Chin.
Pielgrzymi modlący się przy kapliczkach w sanktuarium maryjnym na Sheshan [fot.: o. Jacek Gniadek SVD]
Byłem w Maryjnym sanktuarium w Sheshan obok Szanghaju. Przez cały rok sanktuarium było zamknięte z powodu remontu. Otworzono je 1 maja, a już wtedy były pierwsze grupy. I to pomimo restrykcji jakie są nakładane – np. ograniczona jest liczba pielgrzymów, jaka może przebywać w sanktuarium jednego dnia, a autobusy spoza Szanghaju nie mogą tam jeździć, dlatego też wierni wynajmują autobusy z Szanghaju i w ten sposób przyjeżdżają na pielgrzymki do sanktuarium Maryjnego. Widziałem tam Chińczyków modlących się na kolanach przy kapliczkach Maryjnych, widziałem ludzi wchodzących podczas Drogi Krzyżowej po schodach na kolanach, widziałem przebywających w ciszy przed Tabernakulum w kościele na górze. Byłem naprawdę zbudowany tą postawą. To byli ludzie młodzi i starsi, wszystkie pokolenia. To sanktuarium Maryjne koło Szanghaju niczym nie różniło się od sanktuarium Maryjnego w Polsce – taka sama zewnętrzna pobożność. Widać ludzi głęboko zanurzonych w modlitwie, a przecież w tym kraju większość stanowią niewierzący, w kraju miała miejsce rewolucja kulturowa i były prześladowania. Mimo tego wiara przetrwała. Jest to dla mnie świadectwo, że bez względu na to, gdzie żyjemy, przedstawicielami jakiej kultury jesteśmy, to Kościół jest uniwersalny i przemawia do serca każdego człowieka.
A czy katolicy z Polski mogą jakoś pomóc katolikom w Chinach?
Można pomagać w różny sposób. Przede wszystkim pomoc, która jest potrzebna, to modlitwa. Raz w roku, 24 maja, obchodzimy Dzień Modlitw za Kościół w Chinach. To jest rzecz wyjątkowa – w Kościele uniwersalnym modlimy się za Kościół partykularny, którym jest Kościół w Chinach. To odpowiedź na prośbę z listu Benedykta XVI skierowanego do Kościoła w Chinach i Kościoła powszechnego, listu, w którym prosi o modlitwę za Kościół w Chinach, który jest Kościołem cierpiącym, któremu jest ograniczana wolność religijna. Modlitwa to pierwsza rzecz, która jest potrzebna.
Relikwie św. Jana Pawła II w bocznym ołtarzu w katedrze w Szanghaju [fot.: o. Jacek Gniadek SVD]
Druga rzecz to działania, które podejmujemy jako Stowarzyszenie Sinicum Michała Boyma – założone przed siedmiu laty przez werbistę ojca Antoniego Koszorza SVD wraz z innymi zakonami, księżmi diecezjalnymi i ludźmi świeckimi. Jest to odpowiedź – jak mówił sam ojciec Antonii – Kościoła w Polsce na list Benedykta XVI. W praktyczny sposób możemy pomagać Kościołowi w Chinach i to w sposób szczególny robimy. W Sinicum zapraszamy ludzi z Kościoła w Chinach, którzy przyjeżdżają do nas na stypendia naukowe. Jeden był w seminarium, trzy lata temu został wyświęcony i wrócił do Chin. Jest drugi ksiądz, który w tej chwili studiuje historię Kościoła, pisze doktorat, a my mu pomagamy poprzez stypendium. Jest w Krakowie siostra z Chin, która w tym roku może obronić pracę doktorską z teologii biblijnej. Była jedna siostra, która uczyła się sztuki sakralnej, były inne siostry oraz kilka innych osób. Ponadto po raz czwarty organizujemy seminarium dla sióstr. W tym roku we wrześniu przyjedzie do Polski na miesięczne seminarium wyjątkowo liczniejsza grupa 45 sióstr z Chin. Seminarium będzie poświęcone duchowości, życiu religijnemu, gdyż będzie skierowane dla sióstr, które zajmują się formacją religijną w swoich zgromadzeniach i będzie miało miejsce u ojców jezuitów w Domu Formacji Permanentnej w Starej Wsi. To będą siostry z około 20 diecezji, z ponad 20 różnych zgromadzeń zakonnych. Ich formacja będzie prowadzona w języku chińskim, będą tłumaczone wykłady, przygotowaliśmy podręczniki o duchowości przetłumaczone na język chiński.
To są rzeczy, które robimy. Można się do tego dołączyć poprzez modlitwę, ofiarę i poprzez śledzenie naszego – wznowionego po dwóch latach – kwartalnika „Chiny Dzisiaj”, w którym na bieżąco opisujemy, co się dzieje w Kościele. Następny numer ukarze się w lipcu i będzie poświęcony sinizacji Kościoła i chrześcijaństwa.
Bóg zapłać za rozmowę.
Rozmawiał Michał Wałach
————————–
Wywiad ukazał się na pch24.pl 23 maja 2019 r.