Problem migrantów nie schodzi z pierwszych „stron internetu”. Tym razem głos zabrał kard. Peter Turkson, prefekt watykańskiej Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju, który apeluje o powstrzymanie emigracji z Afryki. Trafnie zauważył, że w zdecydowanej większości krajów afrykańskich nie ma wojen, które w sposób bezwzględny zmuszałyby ludzi do ucieczki.
Podobnie jak biskupi z Syrii, zwraca się z prośbą, aby pomagać na miejscu. Aktualny kryzys migracyjny porównał do cieknącego kranu. – Tu trzeba zamknąć dopływ wody, a nie wycierać to, co przecieknie – powiedział pochodzący z Ghany purpurat.
Kardynał z Ghany ma rację, że należy coś zrobić, aby zatrzymać młodych Afrykańczyków na miejscu. Obserwacja słuszna, ale obawiam się, że będzie jak zwykle. Ludzie Kościoła widzą problem, ale gorzej jest już z diagnozą. O wszystko oskarżają kapitalizm, a receptą na jego uzdrowienie jest państwowy interwencjonizm lub, jak w przypadku Afryki, zwiększenie rządowych środków pomocowych. Ale nie tędy droga.
Jak więc pomóc Afryce? Przede wszystkim zrezygnować w Europie z socjalizmu i wszystko się samo poukłada, również w Afryce. Państwa Afryki mają w ofercie eksportowej przede wszystkim dobra podstawowe, ale trudno je wprowadzić na rynki europejskie, jeżeli nikt nie wie, jaka jest w Europie rynkowa cena produktów rolnych, ponieważ UE subsydiuje europejskich rolników.
Był szczyt UE – Afryka w Kairze w 2000 r, w Lizbonie w 2007, a ostatni w Trypolisie w 2010 r. O czym dyskutowano? O wszystkim. O prawach człowieka, demokratyzacji życia publicznego, zmianach klimatycznych… Długa lista. Było nawet o Milenijnych Celach Rozwoju ONZ. A tu, zgodnie ze sławnym powiedzeniem Billa Clintona, wystarczyłaby tylko „Gospodarka, głupcze!”.
A co robią Chińczycy? W odróżnieniu od Europy, Chiny podpisują umowy z krajami Afryki i nie wymagają przy tym przestrzegania zasad demokracji i praw człowieka, ani nie oczekują spełnienia określonych warunków ekonomicznych. Afryce nie są potrzebne kompleksowe umowy o partnerstwie gospodarczym (EPA). Afryka potrzebuje wolnorynkowej wymiany.
W 2010 r. prawdziwy młotek murarski w Lusace kosztował 50 USD. Kilka lat później chiński młotek można było już kupić za 10 USD i o całkiem przyzwoitej jakości. Murarze w Afryce nie potrzebują demokracji. Potrzebują młotków.
Zdjęcie u góry: pixabay