Finis coronat opus
17 lutego 2014
Po wywiadzie dla „Gazety Olsztyńskiej”, w którym opowiadałem o wolontariuszach w Lindzie i próbie odkłamania pojęcia wolontariatu, posypał się grad krytyki pod moim adresem.
W wywiadzie było kilka skrótów myślowych, ale wynikało to raczej z formy tekstu. Była to luźna rozmowa na temat Afryki. Widzę, że muszę uporządkować kilka spraw.
Czym jest wolontariat? To dobrowolna i bezpłatna praca na rzecz innych osób.
Odkłamanie pojęcie wolontariatu muszą rozpocząć od siebie. Zmieniam wpis na mojej stronie. Dziesięć lat temu pracowałem dla JRS. Nie był to wolontariat, choć w ten sposób jezuici nazywają pracę na rzecz uchodźców. Dostawałem pieniądze na wyżywienie i wynajęcie mieszkania. Pracę wykonywałem bezpłatnie. Ale czy to jest wolontariat? Większości ludzi na świecie pracuje po to, by mieć na wyżywienie i mieszkanie. Murarz na budowie w Lusace zarabia 11 dolarów dziennie (!).
Podobnie rzecz ma się z innymi organizacjami. Zgromadzenia zakonne organizują wyjazdy do Afryki dla młodzieży do pracy przy różnych misyjnych przedsięwzięciach: szkoły, sierocińce, domy opieki… Za pracę oferują wyżywienie, mieszkanie i kieszonkowe.
Czy jest to jeszcze wolontariat? Nie sądzę. Jest to zwyczajna nisko-płatna umowa o pracę w egzotycznym kraju. Dla niektórych atrakcyjna, gdyż znajdują się chętni.
Przyjeżdżają najczęściej studenci. Przerywają studnia i w poszukiwaniu przygody przyjeżdżają do Afryki. Nie byłoby w tym nic dziwnego. Młodzi ludzie poszukują. Bardzo dobrze. Ale dlaczego nazywać to wolontariatem?
Przez Lindę przewinęli się również studenci, ale na swój wjazd do Afryki wcześniej zapracowali. Nie brali pieniędzy od rodziców. Nie próbowali dostać grantów od organizacji. Nie dostawali ode mnie kieszonkowego. Każdego dnia wydawali własne pieniądze. Przyjechali, by pomóc mi przy budowie przedszkola dla przyszłych przedsiębiorców. Nie pytałem ich o inne motywy przyjazdu. Z pewnością były. Jakie? Nie ważne. Robili to za własne pieniądze.
Czy w takim razie wolontariat jest tylko dla ludzi, którzy mają pieniądze? Odpowiedź jest jedna: TAK. Nie jest to tani wyjazd i nie każdy musi wyjeżdżać do Afryki. Można pomagać innym także na miejscu w Polsce, np. zrobić zakupy sąsiadce w podeszłym wieku.
Jeżeli ktoś chce pomagać innym w Afryce, to sam musi wcześniej zrobić coś dobrego w życiu. W jaki sposób? Zarabianie pieniędzy jest taką rzeczą. Tylko w jeden sposób można zostać bogatym: produkować dobra lub dostarczać usługi na rynku. Nie znam innego. Jeżeli ktoś jest w tym dobry, to zostanie za to wynagrodzony. Tak zarobione pieniądze poszerzają przestrzeń wolności, w której może zrodzić się pomysł na wolontariat.
Ale jest jeszcze wiele innych rzeczy, które wymagają odkłamania. W ostatnim tygodniu cała Polska żyła złotymi medalami zdobytymi przez naszych olimpijczyków. Dla mnie większą wartość ma złoty medal amerykańskiej snowboardzistki Kaitlyn Farrington, która zdobyła go bez pośrednictwa ministerstwa sportu. Do Soczi pojechała za pieniądze swoich rodziców, którzy w tym celu sprzedali 250 krów. Amerykanka zrealizowała swoje marzenia za swoje pieniądze. Nasi sportowcy realizują swoje marzenia za nasze pieniądze. Lubię oglądać skoki. Ale czy ktoś pytał o to Kowalskiego? A może to go nie interesuje i woli np. grę w bierki …
Fot. Pixabay