Finis coronat opus, 25 lutego 2015
W pierwszym tygodniu Wielkiego Postu podczas Msz św. w Domu Świętej Marty Papież Fanciszek skrytykował tych, którzy przekazują pieniądze na Kościół i jednocześnie źle traktują swych pracowników. Ku mojemu zdziwieniu, ojciec święty miał na myśli tych przedsiębiorców, którzy zatrudniają pracowników na czarno („off the books„). Zatrudnianie na czarno zostało zakwalifikowane jako poważny grzech.
Nigdy wcześniej z tym się nie spotkałem. Podejrzewam, że również dla wielu katolickich przedsiębiorców, którzy natknęli się na ten cytat z papieskiego kazania, mogło to być zaskoczeniem. Myślę, że warto zatrzymać się na chwilę nad tym, co papież miał na myśli, by rozwiać powstałe wątpliwości.
Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza, że istnieją cztery grzechy wołające o pomstę do nieba. Jako czwarty jest wymieniona „niesprawiedliwość względem pracownika” (KKK 1867). Katechetyczna tradycja jest tutaj bardziej precyzyjna i stwierdza, że grzechem tym jest „zatrzymanie zapłaty pracownikom” (por Jk 5,4). To pokazuje, że niesprawiedliwość polega na niedotrzymaniu umowy przez pracodawcę. Istotą tej relacji jest wolna umowa. Wysokość wynagrodzenia nie jest tutaj istotna, gdyż jest ona zawsze subiektywna.
Czym jest taka umowa? Ludwik von Mises (†1973), austriacki filozof i ekonomista, twierdzi, że wysokość płac za każdy rodzaj pracy zależy na rynku od podaży na pracę i materialnych czynników pracy oraz od przewidywanych przyszłych cen towarów konsumpcyjnych. Do zatrudnienie dochodzi wtedy kiedy jednostka ceni wyżej wynagrodzenie, które odzwierciedla marginalną produkcyjność świadczonej przez nią pracy, niż pozostanie bez pracy w domu. Pracodawca patrzy na to, co pracownik wyprodukował i to jest dla niego podstawą do przyznania mu według niego słusznego wynagrodzenia. Widzimy, że praca na wolnym rynku jest złożonym procesem. Nie tylko przedsiębiorcy poszukują pracowników, ale również pracownicy potrafią czekać z podjęciem pracy na rynku.
Tak wygląda to w teorii. W praktyce proces ten jest zakłócany przez interwencję państwa, które zmusza pracodawcę do zatrudnienie pracownika legalnie, co wiąże się z dodatkowymi poważnymi fiskalnymi obciążeniami. Wielkość podatków jest zawsze wynikiem arbitralnej decyzji polityków. Podwyższanie podatków i wydawanie tych pieniędzy przez skarb państwa na bieżące wydatki, a nie do akumulacji dodatkowego kapitału przez przedsiębiorców, hamuje rozwój gospodarki i wzrost krańcowej produktywności pracy, a więc związany z nim wzrost płac. Ten rodzaj polityki fiskalnej tylko pozornie uderza w ofiary, czyli bogatych. Tracą na tym przede wszystkim biedni.
Na pierwszy rzut oka zatrudnianie na czarno jest uważane za nielegalne. Ale nie wszystko co jest nielegalne, jest samo w sobie złe i niemoralne. Często takie działanie na rynku jest próbą obrony przed państwem, która nie tylko ogranicza swobodę jednostek do kierowania się własnymi celami, ale „zabiera jednym osobom to, co do nich należy i daje innym osobom, które nie mają do tego prawa”. Francuski wolnorynkowy ekonomista Frédéric Bastiat (†1850) nazywa takie działanie legalnym rabunkiem. Prawo to daje możliwość państwu działania, jakiego przeciętny obywatel nie mógłby się sam podjąć, nie popełniając przestępstwa.
Wpływ na wysokość obciążeń podatkowych mamy poprzez wybory do ciał ustawodawczych, ale we współczesnej demokracji to bardzo długa droga. Jednym ze sposobów na unikanie płacenia wysokich podatków przez pracodawcę jest zatrudnianie na czarno, a przez pracownika podjęcie nielegalnej pracy. Czy jest to grzech? To raczej desperacka ucieczka przed państwem agresorem.
Warto w tym miejscu postawić inne pytanie. A czy parlamentarzysta, który głosuje za podniesieniem podatków, nie popełnia grzechu? Czy wyborca, który oddaje głos na partie, w których programach jest podwyższenie podatków i utrzymanie instytucji banku centralnego, nie popełnia grzechu? Czy pożądanie cudzego mienia i kradzież pod przykrywką prawa to nie jest grzech ciężki? Podwyższenie wieku emerytalnego do 67. roku życia zostało ostatnio uznane przez Trybunał Konstytucyjny za zgodne z konstytucją. To zwykłe niedotrzymanie umowy. Czy nie jest to działanie wołające o pomstę do nieba? Mark Twain (†1910) określił to bardzo trafnie: „Niczyje zdrowie, wolność ani mienie nie są bezpieczne, kiedy obraduje parlament”.
Z zatrudnieniem na czarno wiąże się wiele błędnych przekonań. Do jednych z nich należy stanowisko, że zatrudnienie na czarno jest to niesprawiedliwość względem pracownika. Trudno się z tym zgodzić, gdyż nawet w przypadku tych pracowników, których krańcowa wartość produkcyjna jest znacznie wyższa niż ich zarobki, nie można powiedzieć, że są eksploatowani przez pracodawcę. Ich zatrudnienie jest oparte na obustronnej wolnej umowie z przedsiębiorcą i tak długo, jak nie używa on siły, nie można mówić o wyzysku.
Praca na czarno jest szczególnym rodzajem działalności produkcyjnej. Jest ona wyjątkowa ze względu na na jej wyjątkowy ekonomiczne charakter. Pozwala ona najmniej produktywnym jednostkom znaleźć pracę i tym samy nie stają się one ciężarem dla reszty społeczeństwa, które we współczesnym państwie żyłoby na zasiłku dla bezrobotnych. Ci, którzy chcą pomóc biednym, powinni popierać legalizację pracy na czarno.
Człowiek nie może być nielegalny. Każdy ma prawo mieszkać, pracować i wydawać swoje pieniądze tam, gdzie uważa to za stosowne. Te osobowe prawa każdego człowieka muszą być respektowane.
Państwo nie może ingerować w swobodę zawierania dobrowolnych umów pomiędzy pracodawcą a pracobiorcą. Jego zadaniem jest kontrolowanie, czy obywatele przestrzegają reguł życia w społeczeństwie w sposób pokojowy, w tym czy dochowują zawartych umów. Nie można zrezygnować z tej formy przymusu i oprzeć społeczeństwa wyłącznie na dobrowolnym przestrzeganiu prawa i umów. Tak uważał nie tylko wcześniej wspomniany austriacki wolnorynkowy ekonomista, ale również św. Tomasz z Akwinu (†1274), według którego prawo powinno zakazywać grzechów niszczących ład społeczny, do których zalicza przede wszystkim zabójstwa i kradzieże.
Kiedy byłem w liceum, każdego roku przez miesiąc wakacji pracowałem u wujka w prywatnym zakładzie stolarskim. Pracowałem nielegalnie. Zarobione przeze mnie pieniądze pozwalały mi spędzić następny wakacyjny miesiąc, najczęściej na górskich szlakach. Zacząłem wtedy wydawać własne pieniądze. Poczułem ich smak. Dawało mi to ogromne zadowolenie.
Praca na czarno w czasie wakacji to był doskonały pomysł moich rodziców. Do dzisiaj wspominam ją jako prawdziwą szkołę życia w czasach PRL-u. Za zgodą rodziców pracowałem nie tylko na czarno, ale także jako dziecko. Nigdy nie miałem wyrzutów sumienia, że popełniłem grzech. Mój wujek chyba również.
————————-
Zdjęie: Joenomias
Nie wiem czy w EU ma sens nawet wysuwanie takich argumentów (z którymi zgadzam się w 100%). Obawiam się, że walka z systemem kosztuje zbyt wiele energii. Lepiej nauczyć się go obchodzić w legalny sposób tak, żeby nie mieć problemów.
Moja mama prowadziała biznes od końca lat 70tych. Rozmowy w domu wtedy wyglądały podobnie jak teraz…Istnieje obawa przez kontrolą, domiarem, donosami itd.
Bardzo ciekawe i uwalniające, myślę że nie tylko mnie, spojrzenie na sprawę.
Moim zdaniem brakuje takich wyjaśnień także w innych dziedzinach życia gospodarczego.
myślę, że praca na czarno co fakt faktem jest nielegalna ale żeby zaraz grzechem ?
Praca na czarno hmm… pod warunkiem że pracodawca płaci sporo. Korzyści z pracy na czarno to więcej pieniążków w kieszeni… Minusy hmm.. no nie wiem może pierwsza prywatna wizyta u lekarza. Brak podatków – jupi, brak ubezpieczenia – ups.
No właśnie, o to się rozchodzi. Niektórzy zatrudniają na niekończący się okres próbny czyli de facto na czarno a wcale nie idzie za tym większe wynagrodzenie.
Wystarczy zarejestrować się jako bezrobotny.
Robienie zęba kosztuje już od 60 zł w górę. Także mało upsowa sytuacja.
Ksiadz nie zrozumial to nie praca na czarno, ale pracodawca popelnia grzech i papiez ma racje; z reguly placi mniej,pracownik nie jest ubezpieczony nie liczy mu sie to do emerytury/tak jest w kanadzie/.Ja tez po przyjezdzie pracowalem na czarno i tych lat nikt mi nie zaliczyl,ale nie bylo pracy na „bialo”.
Przecież nikt ci nie zabraniał dobrowolnie, z tego co dostałeś, opłacić ZUS… Wtedy by się to liczyło… Problem w tym, że jak nie dożyjesz do emerytury to nic zostaje z tych wpłat. Nie możesz spłacić kredytu hipotecznego, tym co niby twoje w ZUS (np. w zamian za wpis na hipotekę) zastanowiłeś się dlaczego ? Bo tak jak się okazało przy konfiskacie pieniędzy z OFE, ZUS to jest podatek należący do państwa, a tylko nazywa się inaczej, a o tym ile dostaniesz decydują politycy i swoim przyznają uznaniowe emerytury na które ty pracujesz jak niewolnik. Czy jak sobie coś naprawisz w samochodzie, czy zrobisz remont w domu, to idziesz z tego powodu zapłacić podatek ? A jak ty naprawisz auto sąsiadowi, a on pomoże ci w zamian przy remoncie domu, to jest już na czarno ??? Wedle niektórych jest. Jak twoje dziecko wyniesie śmieci i sprząta w domu to już trzeba za to płacić ZUS, czy jeszcze nie i dlaczego ? System w którym to polityk ma decydować gdzie jest ta granica jest chory, tu potrzeba zdrowego rozsądku.
Marku, podejmując pracę na czarno możesz sam odłożyć pieniądze. Licząc na emeryturę od molocha dodajesz mu 'paliwa’ do dalszych grabieży owoców pracy.
Dziś gdyby ZUS oddał moje składki nawet bez waloryzacji byłabym bogatą i zabezpieczoną na starość emerytką. Niestety moloch moje pieniądze roztrwonił na tuszowanie niegospodarności władz, na fundowanie alimentów nie moim dzieciom dlatego mamy biedę i emigrację.
Panie miej nas w swojej opiece, bo elementarnych zasad nie rozumieją ludzie zapatrzeni w telewizor.
Praca „na czarno” to brak rejestrowania pracownika, w celu nie płacenia podatków. Cóż, rzymskie podatki wcale nie musiały być sprawiedliwe, ale co Jezus powiedział (pokazując denara) na pytanie, czy godzi się płacić podatek Cezarowi? Przy czym warto pamiętać, że Żydzi jego władzę mieli narzuconą, nawet nie demokratycznie.
Darku, czy unikanie ataku i działania złodzieja/bandyty jest zle? Jeśli tak to znaczy ze gdy ktoś na ulicy mnie napadnie, to nie powinienem protestować czy próbować uciec bo to złe. Jeśli nie to unikanie płacenia podatków nie jest złe. Nie ma innej opcji, bo w swej istocie i pod względem etycznym działanie państwa i bandyty na ulicy niczym się nie rozni, z tą różnica ze ten sam bandyta nie okrada cie każdego dnia, zmuszając cie żebyś sam się pilnował i przynosił mu pieniądze w zębach, co skutecznie robi państwo na wielka skalę każdego dnia.
Dokładnie, tym bardziej ze nie da sie calkiem uchylic bo wszyscy placimy vat w produktach czy uslugach
Skandal. Ksiądz popiera złodziei? Czy nie jest napisane by oddać cezarowi co cesarskie?
Przynieśli Mu denara. On ich zapytał: «Czyj jest ten obraz i napis?» Odpowiedzieli: «Cezara». Wówczas rzekł do nich: «Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga». Gdy to usłyszeli, zmieszali się i zostawiwszy Go, odeszli” (Mt 22,15-22).
Nie jest to jedyna wypowiedź Jezusa o podatkach. Oto perykopa o podatku świątynnym, zapisana tylko w Ewangelii św. Mateusza:
Gdy zaś przyszli do Kafarnaum, podeszli do Piotra pobierający didrachmy i rzekli: „Czyż wasz nauczyciel nie płaci didrachm?”. Mówi: „Owszem”. A gdy wszedł do domu, ubiegł go Jezus, mówiąc: „Jak ci się wydaje, Szymonie? Od kogo królowie ziemi biorą podatek bądź pogłówne? Od swoich synów, czy od obcych?”. Gdy zaś rzekł: „Od obcych”, rzecze mu Jezus: „Zatem synowie są wolni. Aby jednak ich nie urazić, poszedłszy nad morze rzuć haczyk i weź pierwszą rybę, którą złowisz, a otwarłszy jej pysk znajdziesz stater. Ten wziąwszy daj im za Mnie i za siebie”. (Mt 17, 24-27):
Popieram!!!
«Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga». Nie możemy usprawiedliwiać pracy na czarno faktem, że mamy złe prawo, złych ustawodawców, złych pracodawców, zła ekonomie gospodarczą czy tym, że mniej zarobimy itd. To jest tylko samousprawiedliwianie się żeby oczyścic swoje sumienie przed Bogiem. Ale Prawo Boże jest niezmienne, tylko ludzie wszystko zmieniają pod swoim kontem aby im było łatwiej żyć. Za czasów Jezusa też nie było ludziom łatwo żyć, mało zarabiali, płacili wysokie podatki. Byc może nawet większe niz dzisiaj płacimy. Jednak Jezus ulgi podatkowej nikomu nie dawał. Słowo Boże mówi tak i tego się każdy chrzescijan powinien trzymać bez żadnych kombinacji ludzkich. Jednak mamy wolną wolę i dokonujemy dobrych lub złych wyborów.
O tym, co należy do cezara, a co do Boga, napisałem wcześniej >> http://www.jacekgniadek.com/jezus-placi-podatek-poglowny/
Nie wiem czy to dobrze rozumiem, ale jest mała różnica pomiędzy Cezarem, a demokratycznymi rządami. Cezar był władcą ludu. Cesarzem. Pobierał podatki i jak miał gest to coś ludziom zafundował. W demokracji przynajmniej w teorii jest troche inaczej. To lud jest suwerenem i spośród siebie wybiera przedstawicieli, którzy mają wykonywać wolę ludu. De facto te pieniądze w demokracji nie należą do rządu, prezydenta, czy premiera, tylko do ludu. Tak przynajmniej ja to rozumiem, jeśli się mylę to proszę mnie poprawić
’Oddajcie cesarzowi co cesarskie’ no właśnie. Dokładnie tak. Państwu należy się góra 10 procent. To nie jest tak, że co państwo uchwali to mu się należy czy tak ma być (patrz Norymberga). Jest prymat prawa naturalnego. Jak państwo jest pazerne i chce więcej niż mu się należy, to może się okazać że nie dostanie nic jak w bajce o rybaku i złotej rybce. Fachowo nazywa się to krzywa Laffera.
Mnie najbardziej smuci że ludzie tak łatwo dają się omamić. Takiej kategorii jak nielegalna praca wogóle nie powinno być. Ja rozumiem że płatny morderca pracuje na czarno rozumiem że w kraju gdzie guma do żucia jest zakazana diler donaldówek pracuje na czarno ale nie rozumiem jak można przyjmować że mechanik samochodowy w kraju w którym naprawy samochodów nie są przestępstwem może pracować nielegalnie i że to normalne że jak wchodzi inspekcja to pierwsze co robi to wywala pracujących na czarno na zbity pysk. A przecież ten inspektor powinien zatrudnić wszystkich, pracujących na czarno, u siebie na biało a jak nie jest w stanie, to co się wtrąca między wódkę a zakąskę (on i całe tak zwane opiekuńcze państwo)? Przykład opisywany w Gościu Niedzielnym jeden rolnik chciał móc wytworzony przez siebie olej rzepakowy lać legalnie do baku swoich własnych ciągników. Ministerstwo odpowiedziało że nie ma problemu, wystarczy że otworzy skład celny, zatrudni celnika na pełny etat i już może robić co mu się żywnie podoba.
Zalegalizowanie pracy na czarno, oznaczałoby, że żadna praca nie jest „na czarno”. Tyle, że wówczas każdy pracodawca godziłby się na kontrolę państwa w zakresie przestrzegania warunków umownych takiej pracy. I tu pojawia się problem, część pracy na czarno wynika właśnie z tego, że pracodawca nie zamierza poddawać się takiej kontroli.
PS. Wymienianie jednym tchem pracy na czarno dziecka w czasie wakacji (którego mamusia i tak nakarmi) i pracy osoby, która nie ma wyboru z przyczyn ekonomicznych i godzi się (z różnych powodów, np. nieporadności) na warunki pracodawcy to raczej ponury żart
Do Pawła. Nierozumiem twojego wywodu. Pracodawcy zatrudniają na czarno, bo chcą mieć umowę z pracownikiem sformułowaną inaczej niż zezwala prawo. np. chcą taką: 'Zatrudnię w kamieniołomie na 24h dziennie za zero zł na miesiąc, bez ubezpieczenia, składek emerytalnych itd.’ Jeżeli taka umowa miałabyć jednak legalna, to bać się kontroli można tylko wtedy, jeśli tych 0 zł nie ma się zamiaru zapłacić albo chce się zmuszać pracownika do pracy 48h dziennie itp. Tylko że gdy mamy wolność umów o pracę to po co tak kombinować jak można od razu oficjalnie podać że pracownik ma pracodawcy zapłacić miliard zł na miesiąc za to że mu łaskawie każemy pracować 200 godzin dziennie w kopalni uranu. To jest jak z wolnością ustalania cen, jeśli państwo nie narzuca cen, bo jest wolny rynek, to ja podaję cenę jaką chcę np. bilion bilionów złotych za jedną wykałaczkę i co mi może zrobić kontrola? Mi może coś zrobić tylko klient który stwierdzi że za drogo i sobie pójdzie gdzie indziej. Podobnie z umowami o pracę. Jeżeli warunki mi nie odpowiadają to się nie zatrudniam, jeżeli pracodawca oszukuje to góra 1 miesiąc a poza tym plotki rozchodzą się szybko więc kłamstwo ma krótkie nogi. Pewien znany aktor opowiadał jak siedział przy stoliku z właścicielem restauracji i szef mówi do kelnera 'słuchaj zostałbyś jeszcze popracować na drugą zmianę?’ a kelner na to: 'ja pracować mogę ale za*****alał nie będę.’ Kontrola umów o pracę podobnie jak kontrola cen nie ma sensu. Gdyby było inaczej, to do dzisiaj żylibyśmy jak te pączki w maśle w PRL jako 10ta potęga gospodarcza świata albo nawet w ZSRR jako pierwsza potęga. Problem w tym, że w 1988 urzędowe ceny zostały zniesione a urzędowe umowy o pracę nie. I tylko straszą ludzi jak by to było źle, gdyby z umowami o pracę zrobić to samo co z cenami. A czy ktoś tęskni za urzędowymi cenami? Myślę, że nikt rozsądny i podobnie by było gdyby zniesiono urzędowe umowy o pracę.
Co chcę jeszcze podkreślić. Żyjemy w systemie w którym brak kontroli cen. Co to oznacza w praktyce? To oznacza że możemy się obudzić pewnego ranka i się okaże, że piekarze wołają milion złotych za bochenek chleba. Koszmar prawda? W jakim okrutnym nieludzkim itd systemie żyjemy i jak to w Korei Płn. mają wspaniale, bo państwo ustala ceny i dba o dobro obywateli, tam ludzie śpią spokojnie bez takich koszmarów że się budzą a ceny podstawowych artykułów poszybowały w kosmos. A jednak choć w teorii wolny rynek cen wygląda jak zmora to w praktyce jest dokładnie odwrotnie. Podobnie wygląda sprawa wolnego rynku umów o pracę. Tylko że my jesteśmy po drugiej, komunistycznej stronie i jesteśmy zastraszani że gdyby wprowadzić w tę dziedzinę wolność to czeka nas koszmar. A jest dokładnie odwrotnie – teraz mamy źle. Tylko to zło tak nie uwiera bo jakoś przywykliśmy (jak garbaty do swojego garba) a alternatywy nie znamy (bo wszyscy dookoła też są mniej lub bardziej garbaci).
do Davita:
Ks. Jacek napisał m.in. „Jego (Państwa) zadaniem jest kontrolowanie, czy obywatele przestrzegają reguł życia w społeczeństwie w sposób pokojowy, w tym czy dochowują zawartych umów”. Rozumiem, że uważasz, że żadna kontrola nie jest potrzebna gdyż:
„Jeżeli warunki mi nie odpowiadają to się nie zatrudniam, jeżeli pracodawca oszukuje to góra 1 miesiąc a poza tym plotki rozchodzą się szybko więc kłamstwo ma krótkie nogi”
Taki pogląd jest tak idealistyczny, że trudno z nim dyskutować.
Chodzi mi o to że kontrola nie ma sensu z kilku powodów. Po pierwsze gdy rynek jest regulowany to wytwarza się szara tudzież czarna strefa (czarny rynek). Np w PRL funkcjonował oficjalny kurs dolara oraz jednocześnie nielegalny ale rzeczywisty czyli czarnorynkowy kurs dolara i nigdy nie udało się zmusić koników by handlowali po oficjalnym kursie ani też nie udało się zlikwidować 'spekulacji’ walutą, podobnie jak nikomu nie udało się kupić dolarów po oficjalnym kursie w banku (co najwyżej sprzedać $ ale to żaden interes był). Po drugie gdy wprowadzamy wolny rynek w jakiejś dziedzinie to kontrola państwa jest i tak słabsza niż ciśnienie rynku wymuszającego uczciwe zachowania graczy (proponuję założyć sklep spożywczy i sprzedawać w nim chleb po 30 zł za bochenek albo nawet po 3000 zł – to najpewniejszy i najszybszy sposób zostania milionerem :)) Po trzecie co mi po państwowej kontroli cen czy umów jak i tak samo państwo robi podwyżki cen(słynny wzrost cen mięsa z lat 70 XX w. który spowodował rewoltę) albo łamie zawarte legalnie umowy o pracę (słynne podwyższenie wieku emerytalnego, nie rewaloryzowanie progów podatkowych, podwyżka vatu na chwilę a naprawdę na stałe itd.). Poza tym. Nie doceniasz drogi Pawle jednej z najwyższych kar jaką można dostać – tą karą jest ostracyzm społeczny. Dla biznesmena to praktycznie wyrok śmierci rynkowej jeśli nikt nie będzie u niego kupował albo nikt nie będzie chciał dla niego pracować. To dlatego możemy spać spokojnie w krwiożerczym kapitalizmie nie bojąc się o niebotyczne ceny, gdy tymczasem północni Koreańczycy jedzą kotlety z mchu i polują na żaby w stawach.
I jeszcze jedno. Czy zdajesz sobie sprawę (już o tym pisałem ale podkreślę to ponownie) że w Polsce nie istnieje ŻADNA kontrola cen ze strony organów państwa. Czy uważasz to za idealizm? Czy uważasz że to jest niebezpieczne? Czy nie uważasz że gdy ktoś próbuje sprzedać na giełdzie samochodowej 10 letniego golfa za milion zł albo chleb po 300 zł to powinieneś mieć prawo wykręcić 997 by spekulant trafił na długie lata za kratki? Wiesz że w PRLu powieszono kilka osób za 'nieprawidłowości w handlu wieprzowiną’? Jak myślisz czy był to przejaw pragmatyzmu czy idealizmu? Kto więc jest oderwanym od rzeczywistości idealistą zwolennik kontroli cen i umów czy przeciwnik takich rozwiązań? Natomiast oczywiście państwo ma prawo i obowiązek ścigać przestępców to znaczy w tym przypadku oszustów. Tylko że wtedy nie mówimy o TREŚCI umów tylko o ich realizacji. Ale to na wolnym rynku jest margines, bo jak powtarzam ciśnienie wolnego rynku ku uczciwości ma większą siłę niż najlepsza policja kontrolna świata. Wrócę więc do tego co napisałem dwa posty wcześniej. W pracy na czarno nie jest największym problemem to, że czarni pracodawcy nie chcą dotrzymać swoich czarnych umów, tylko to, że te umowy są w świetle prawa nielegalne a więc zatrudniający na czarno są przestępcami nawet wtedy, gdy dotrzymują swoich czarnych umów!!! O ile taka sytuacja jest zrozumiała gdy pracodawca zatrudnia na czarno płatnego mordercę (w Singapurze dilera gum do żucia, w USA importera kubańskich cygar, bo to sąprzestępstwa w tych krajach) o tyle sprawa wygląda kuriozalnie gdy rzecz dotyczy np mechanika samochodowego w kraju gdzie naprawa samochodów nie jest przestępstwem. Popatrz zresztą sam jakie ludzie mają zaufanie do czarnych biznesmenów, że się jednak u nich zatrudniają. A ilu Polaków pracowało za granicą na czarno zanim otwarto rynki pracy. Na koniec historyczny przykład porażki kontrolnej państwa. Kiedy wpływy podatkowe spadły cesarz Dioklecjan wydał prawo, że każda transakcja ma być przeprowadzona w obecności poborcy podatkowego. Efekt? Zerowy.
Kontrowersyjnie się zaczęło, ale ostatecznie zdanie autora pokrywa się z moim. Nie można mierzyć wszystkich jedną miarą, niektórzy nie mogą sobie pozwolić na zatrudnienie pracowników w oparciu o umowę o pracę. A jeśli są chętni, by pracować na zlecenie, dlaczego odmówić? Bardzo dobry wpis, bez zbędnego „krzyku”,skłania do refleksji. Zapraszam do odwiedzenia mojego bloga https://kluczowemiejsca.wordpress.com/
Do Davita: krótko, bo chyba się nie przekonamy:) Ostracyzm społeczny jako kara – nie wiem, dlaczego to miałoby działać odstraszająco, raczej byśmy chcieli, żeby działało.
I może wprost cytat z Franciszka:
If someone goes to mass every Sunday and receives communion, you may ask him or her: “And what is your relationship with your employees like? Do you pay them “under the table”? Do you pay them the right salary? Do you pay contributions for their pension? Health insurance?” “How many faithful, men and women, have faith but split the tables of the law: ‘Yes, yes, I do this’ – ‘But do you ever donate?’ – ‘Yes, yes, I send a cheque to the Church’ – ‘Ah, good, ok. But are you generous and fair to those within your Church, your home, those who depend on you – be they your children, grandparents or employees?’ You cannot make offerings to the Church and at the same time treat your employees unfairly. This is a very serious sin: it is using God to cover up injustic”
Proszę zobaczyć, w tym przykładzie chodzi o kogoś, kto ma zysk dzięki niskim kosztom pracy i część tego zysku oddaje Kościołowi w formie ofiary. Słusznie Franciszek mówi – zaoszczędziłeś na pracowniku, takich pieniędzy nie chcemy. To bardzo poważny grzech dawać takie ofiary kosztem pracownika.
Nie chodzi tu o przykład kogoś, kto z ekonomicznego punktu widzenia nie może sobie pozwolić na wyższe koszty, bo zbankrutuje.
No wiem, że się nie dogadamy 🙂
Ale spróbuję coś jeszcze napisać. 1 Ostracyzm działa bo nie da się zrobić kokosów sprzedając chleb po 300 zł ani nie da się zatrudnić nikogo na czarno za stawkę 5 groszy na miesiąc. 2 Nie twierdzę że każda praca na czarno jest ok. Analogicznie nie każda praca na biało jest ok np. Lekarz eutanator w Holandii. 3 Papież mówi o 'prawej zapłacie’ i traktowaniu fair. Według św. Tomasza z Akwinu uczciwa zapłata to zapłata wolnorynkowa. Na wolnym rynku pracy prawość legalność uczciwość i sprawiedliwość to synonimy. Problem powstaje gdy państwo zaczyna się wtrącać między wódkę a zakąskę. Rząd nie jest Duchem Świętym więc albo ustawi warunki 'prawej zapłaty’ za nisko albo za wysoko więc legalność i uczciwość zaczynają się ze sobą rozmijać. Tworzy się pracownicza skała Tajgetu – ludzie którzy nie spełniają warunków legalności są skazani na 'śmierć’ na rynku pracy. Gdy czyjaś praca warta jest 800 zł nie ma prawa pracować bo płaca minimalna wynosi 1000 zł. Owszem teoretycznie może on dostać 1000 i będzie to legalne (ale nie będzie uczciwe). Sęk w tym że przedsiębiorca nie ma obowiązku zatrudnić każdego, więc znajdzie kogoś czyja praca jest warta 1000 zł albo zatrudni za 800 na czarno. Czy nie lepszym rozwiązaniem byłby wolny rynek umów o pracę a państwo niech dopłaca do poziomu który uważa za słuszny? Skoro i tak płaci zasiłki i udziela pomocy społecznej dla niepracujących i biednych? W ten sposób państwo by przyoszczędziło a bezrobotni by mieli zajęcie zamiast chlać bić żony i dzieci i ogólnie się frustrować. Przedsiębiorcy by chętniej zatrudniali bo nie bali by się że jak im biznes nie pójdzie to nie mogą nikogo zwolnić. Klienci byli by zadowoleni bo byłoby więcej towarów na rynku. 4 Piszesz o zysku powstającym dzięki niższym kosztom pracy ale czy istnieje dla biznesmena inny rodzaj zysku? Przecież on zawsze zarabia właśnie na tym że wartość rynkowa towarów i usług wykonanych przez jego pracowników są wyższe niż ich pensje. Inaczej skąd by miał na pensję dla siebie i na haracz dla mafii oraz rządu?
Moja propozycja o wolnym rynku umów o pracę a państwo niech resztę dopłaca nie jest 100% wolnorynkowa ale i tak byłoby to lepsze niż to co jest teraz bo została by zlikwidowana pracownicza skała Tajgetu. Państwo tworzy różne takie skały Tajgetu czasem nawet dosłownie jak w Sparcie. Był opisywany niedawno przypadek noworodka o bardzo małej wadze, po urodzeniu pierwsze co to lekarz położył je na wadze, bo państwo ustaliło ciężar powyżej którego człowiek jest człowiekiem i wolno go legalnie ratować a nie zostawić by zdechł. Pech chciał, że na wadze ktoś przez nieuwagę zostawił nożyczki chirurgiczne i dzięki temu noworodek okazał się legalnym człowiekiem podjęto legalną akcję ratowniczą i rodzice mają legalne dziecko. Gdyby nie ta dodatkowa masa nożyczkowa, to trzeba by albo legalnie pozwolić na śmierć tej istoty (nie piszę człowieka bo to byłoby niezgodne z prawem) albo uznać go czarnym człowiekiem i ratować go na czarno a do dokumentacji np. wpisać fałszywą wagę by państwo się nie doczepiło.
Proszę oczywiście nie brać na serio tekstu że rzekomo ten noworodek nie był człowiekiem to tylko taka gorzka ironia na temat sytuacji, że prawo stanowione (waga decyduje o człowieczeństwie) często zostaje postawione ponad prawem naturalnym. Do tych granicznych sytuacji dochodzi zwłaszcza przy nieudanej aborcji – ,lekarze’ stają przed sytuacją ratować człowieka, który wbrew ich wysiłkom jednak się urodził czy pozwolić mu umrzeć.
Jeśli jeszcze można pociągnąć wątek. Inspektorzy pracy są właśnie takimi aborterami gdy wkraczają do fabryki gdzie pracują ludzie zatrudnieni na czarno. Oto stwierdzają fakt, że pracuje ktoś kto nie powinien pracować (noworodek żyje zamiast zostać unicestwiony) więc co robią? Dobijają go, czyli abortują z rynku pracy. I jeszcze przykład z życia wzięty jak wygląda realna sytuacja, gdy państwo nie wtrąca się między wódkę a zakąskę (tak było w USA na początku XX wieku). Jak wspominał pewien pisarz amerykański, który był nastolatkiem na początku XX wieku: 'Kupiłem gazetę w której było tysiące ogłoszeń – dam pracę – Wybrałem jedno i poszedłem pod wskazany adres. Szef zapytał czy mam doświadczenie. Skłamałem, że tak i zostałem przyjęty. Pod koniec dnia szef obejrzał co zrobiłem i wyrzucił mnie z roboty. Na drugi dzień kupiłem gazetę i wybrałem taką samą robotę, ale w innej firmie. Ponownie skłamałem, że umiem to robić i wieczorem znowu byłem bez pracy. I to się powtarzało przez cały miesiąc. Po miesiącu, gdy w kolejnej firmie szef zapytał mnie czy mam doświadczenie – odpowiedziałem tak i nie było to kłamstwo! A wieczorem wiedziałem już, że jutro mogę przyjść w to samo miejsce.’ Bóg tak urządził świat, że roboty jest w nim aż za dużo. To państwo ustanawia sztuczne progi i bariery (najrozmaitsze), które powodują że pracy 'nie ma’ – a za to pojawia się żyjący z zasiłków lumpenproletariat i oto chodzi, bo to są głosy, elektorat na lewicę. W normalnym państwie bezrobocie jest ujemne. Tylko w Raju i w państwie pełnym barier istnieje bezrobocie (ale z zupełnie różnych przyczyn).
Grzechem jest również pazerność państwa na pieniądze ludzi. Pieniądze, które zarobimy, powinny należeć do nas.
hm… niektórzy to podwójnie grzeszą – pracując na czarno i pobierając niesłuszne świadczenia jaby nie mieli dochodów, czy to alimenty (jak tu, smutna historia: http://www.eporady24.pl/praca_na_czarno_a_alimenty,pytania,3,16,7991.html ), czy to zasiłki dla bezronotnych lub pomoc z MOPSu…
to chyba zależy od intencji , kiedy pracodawca , wstrzymuje siez zatrudnianiem na czarno , wintencji wzbogacenia sie kosztem pracownika to jest to grzech , natomiast , co jesli przyczalem szwagra do zawodu i nie mialem fizycznej mozliwosci , zatrudnienia go , lub jednemu czlowiekowi , ktory takze uczy sie zawodu?