Po raz drugi zajrzałem do orędzia Franciszka na Światowy dzień uchodźcy i migranta. Zostałem zmotywowany homilią, której wysłuchałem podczas mszy św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w Lyonie. Kaznodzieja orędziu poświęcił ostatnie trzy minuty, które przykuły moją uwagę.
Proboszcz parafii pw. św. Jerzego podkreślił, że orędzie to wzbudza wiele emocji, a zwłaszcza ta myśl papieża, kiedy mówi, że bezpieczeństwo uchodźcy jest ponad bezpieczeństwem narodu. Kaznodzieja wytłumaczył, że katechizm podaje ogólne normy moralne i walor doktrynalny tego nauczania jest mocniejszy niż samego orędzia. W kazaniu zostało podkreślone, że jeżeli chodzi o nauczanie społeczne kościoła, to państwo nie może stracić z pola widzenia troski o dobro wspólne, które przewyższa dobro jednostki, co tłumaczy fakt, że żołnierz jest w stanie oddać swoje życie za ojczyznę. Na zakończenie dodał, że ten tekst orędzia jest dyskusyjny i nie zobowiązuje chrześcijan zaangażowanych w politykę do jego stosowania we francuskim kontekście kryzysu imigracyjnego.
Trochę nie zgodziłbym się z kaznodzieją, gdyż zadaniem państwa jest ochrona własności prywatnej, a dobrem wspólnym narodu są jednostki, których wojsko i policja ma bronić. Wtedy obywatele stają się podmiotami, a nie elementami większego systemu. To wynika z personalistycznej definicji dobra wspólnego Piusa XII (+1958), ale tradycjonaliści nie sięgają do tekstów posoborowych i tak nawet personalizm św. Jana Pawła II pozostaje ciągle poza polem ich zainteresowania. Pomimo tego zrozumiałem bardzo dobrze intencje kaznodziei z Lyonu, że bezpieczeństwo narodu jest ważne i wiem, że na myśli miał dobro każdego obywatela. Zapewnienie bezpieczeństwa należy do podstawowych zadań państwa.
Po opublikowaniu orędzia Franciszka pojawiło się wiele komentarzy również w polskiej prasie. Papież nawiązał w swoim orędziu do encykliki Benedykta XVI Caritas in veritate (47) i napisał, że „zasada centralnego miejsca osoby ludzkiej zobowiązuje nas do przedkładania zawsze bezpieczeństwa osobistego ponad bezpieczeństwo narodowe”. Wielu komentatorów wysnuło z tego natychmiast wniosek, że imigrant, który puka do drzwi u granic państwa jest ważniejszy niż bezpieczeństwo całego narodu.
Wszyscy czytali ten sam tekst Franciszka, który cytuje swojego poprzednika, ale zajrzyjmy encykliki Benedykta XVI i zobaczmy, co znajduje się w cytowanym rozdziale. Papież emeryt podkreśla, że „w działaniach na rzecz rozwoju trzeba przestrzegać zasady centralnego charakteru osoby ludzkiej”, i dodaje, że jest ona podmiotem, ale równocześnie tłumaczy, na czym ta podmiotowość polega. Benedykt XVI pisze, że osoba, której się pomaga, ma w pierwszej kolejności wziąć na siebie obowiązek rozwoju.
Podmiotowość zakłada, że dwie zainteresowane strony traktują siebie z szacunkiem. Imigrant ekonomiczny, który przyjeżdża do obcego kraju, stara się dostosować do lokalnego rynku pracy i robi to również we własnym interesie, dbając o swój osobowy rozwój. Bywają imigranci nielegalnie przekraczający granicę, ale wtedy muszą liczyć tylko na łut szczęścia, że nie zostaną złapani i deportowani. Takich imigrantów potrzebują lokalne rynki pracy, ale socjalistyczni politycy w imię ochronny lokalnych miejsc pracy uprawiają politykę protekcjonizmu.
A uchodźca? Na czym polega jego podmiotowość? Ludzie uciekają ze swojego kraju z różnych przyczyn. Najczęściej jest to z powodu wojny. W kraju, który udziela im schronienia, są wdzięczni za wszelką udzieloną im pomoc. Przebywają tam tylko czasowo, ponieważ chcą tylko przeczekać okres wojny i gdy ona ustanie, natychmiast powrócić do siebie. Może się zdarzyć, że wojna się przedłuża i uchodźca zostaje, ale wtedy proces integracji jest zawsze procesem dwustronnym.
Franciszek w orędziu napisał, że „zasada centralnego miejsca osoby ludzkiej, zobowiązuje nas do przedkładania zawsze bezpieczeństwa osobistego ponad bezpieczeństwo narodowe”. Te słowa też można wyjąć z kontekstu i zapytać, czy papież nie miał na myśli bezpieczeństwa obywateli kraju przyjmującego, a zwłaszcza wtedy, kiedy rolę zapraszającego przejmuje na siebie wyłącznie rząd kierujący się swoimi interesami. Widzę, że czasami warto wyjąć coś z kontekstu….
Hmmm… „zasada centralnego miejsca osoby ludzkiej zobowiązuje nas do przedkładania zawsze bezpieczeństwa osobistego ponad bezpieczeństwo narodowe”. Po pierwsze, papieski antropocentryzm jest conajmnniej podejrzany; jest czymś balansującym na krawędzi herezji. Po papieżu spodziewałbym się raczej promowannia zasady teocentryzmu i chrystocentryzmu. Po drugie, w nauce vatykanu brakuje jasnego zdefiniowania pojęcia „osoba ludzka”. Logika wskazuje na to, iż jest to antonim pojęcia „osoba nie-ludzka”. Po trzecie, naród to wspólnota. Chrześcijańska wspólnota od samego początku posługiwała się pojęciami: synagoga szatana, plemię żmijowe, wilki w owczej skórze, fałszywi prorocy itp. Zaryzykuję postawienie tezy, że pojęcia te były używane w celu odróżnienia „osób ludzkich” od „osób nie-ludzkich”. Lektura Pisma Świętego jednoznacznie wskazuje na to, że jednak bezpieczeństwo wspólnoty było ważniejsze niż uleganie presji „osobom nie-ludzkim”. Konkludując, papież ulegając podszeptom synagogi szatana, zapomniał, że zasada centralnego miejsca Pisma Świętego zobowiązuje nas do przedkładania zawsze autorytetu Słowa Bożego ponad autorytet papieża.