Finis coronat opus
10 marca 2014
W ostatnim wpisie (Czy sprzedawać firmę czy nie sprzedawać? – 8 marca 2014) na swoim blogu Kamil Cebulski stawia pytanie, czy sprzedawać dobrze prosperującą firmę, kiedy znajdzie się na nią nabywca. Doradza, by sprzedać. Firma dobrze prosperuje dzisiaj, ale nie wiadomo, co stanie się z nią jutro. Przyszłość jest nieznana.
Według Kamila głównym zadaniem przedsiębiorcy nie jest prowadzenie firmy. Głównym celem jest rodzina. Firma staje się tylko środkiem, który zapewnia bezpieczeństwo finansowe rodzinie.
Bardzo często przedsiębiorcy przywiązują się do swoich firm. Firma staje się dla nich celem. Rodzina schodzi na dalszy plan. Czy o to im kiedyś chodziło?
Ludwig von Mises, austriacki ekonomista i filozof twierdzi, że cele ostateczne człowieka w ekonomii nie podlegają ocenie z punktu widzenia absolutnych standardów, gdyż nikt nie ma prawa decydować o szczęściu drugiego człowieka. Ekonomiści nie mają tutaj nic do powiedzenia. Cele te są subiektywne i dlatego każdy sam musi je sobie wyznaczyć.
W ubiegłym tygodniu w środę popielcową rozpoczął się okres Wielkiego Postu w kościele katolickim. Wczoraj, w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu, spotykaliśmy Jezusa na pustyni, który był kuszony przez diabła. My również jesteśmy kuszeni. Człowiek w działaniu kieruje się własną skalą wartości przy podejmowaniu decyzji. Ale jak ją zbudować? W oparciu o jakie kryteria? Co jest moim celem w życiu? Odpowiedź znajdujemy w niedzielnej Ewangelii. W dialogu z diabłem kuszony Chrystus mówi: „Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek” (Łk 4, 4).
Kościół w Wielkim Poście wyprowadza nas na pustynię. To tutaj musimy postawić sobie fundamentalne pytania o sens naszego życia i na nowo zbudować taką własną skalę wartości, aby całego życia nie sprowadzić do wymiaru materialnego.
Wczoraj po powrocie z Polski wybrałem się na zakupy w Lusace. Na półce z pieczywem tylko pszenny chleb tostowy. O żytnim chlebie pełnoziarnistym mogę już tylko pomarzyć. Pozostają więc tylko płatki owsiane i brązowy ryż. W końcu nie samym chlebem żyje człowiek… A może ktoś sprzedałby firmę w Polsce i otworzył piekarnię w Zambii?
Pamiętam jak mieszkałam swojego czasu w Szkocji to miałam podobny problem z chlebem. Wchodziłam do sklepu a tam tylko gąbczasty tostowy chleb, którym Szkoci się zajadają. Na szczęście mieszkam już w Polsce i mimo, że „nie samym chlebem żyje człowiek” to cieszy mnie widok pysznego chleba o jakim sobie tylko pomyślę na półkach sklepowych.
Odnośnie sprzedaży dobrze prosperującej firmy-jak to sie mówi „jest ryzyko jest zabawa” Wydaje mi się, że bardziej odważniejszy czy ryzykowny człowiek nie sprzeda, ale to zależy już od podejścia do życia konkretnej osoby, a także od podejścia jej do rodziny. A odnośnie otrworzenia piekarni w Zambii-to może być problem, obawa przed niezanym dotad rynkiem.