Zachodzi dzisiaj w Polsce wiele gwałtownych zmian. Dotychczasowe fundamenty Kościoła zaczynają się poważnie chwiać. Do seminariów przychodzi mniej kandydatów do kapłaństwa. Mniej wiernych pojawia się na niedzielnej Mszy św. Przyczyniły się do tego również obostrzenia i limity wiernych mogących brać udział w nabożeństwach narzucone odgórnie przez rząd i przyjęte bez znaku sprzeciwu przez biskupów.
W podobnych czasach żył św. Arnold Janssen, ale nie poddawał się duchowi czasu. W szczytowym czasie Kulturkampfu, kiedy zamykano kościoły i zakonny, a kanclerz Otto von Bismarck chciał przejąć kontrolę nad Kościołem katolickim w Niemczech, młody ksiądz diecezjalny założył nowe zgromadzenie misyjne tuż za niemiecką granicą na holenderskiej ziemi w Steylu. Było to genialne posunięcie. Kiedy wszyscy myśleli, że wszystko zmierza ku ruinie, dla św. Arnolda była to okazja do zrobienia czegoś zupełnie nowego. Dla człowieka wiary nie ma sytuacji bez wyjścia.
W ubiegłym roku do nowicjatu zgłosił się jeden kandydat. Kiedy porównam to z rokiem 1984, kiedy rozpoczynałem mój nowicjat i było nas 43 nowicjuszy, obecna sytuacja może wydawać się dramatyczna. Inaczej sytuacja przedstawia się, kiedy popatrzymy na rozwój Kościoła od początku pontyfikatu Jana Pawła II i dokonamy analizy na podstawie danych statystycznych. Wtedy okaże się, że mamy kryzys, ale nie jest nim kryzys powołań, a kryzys wiary.
Dzisiaj w Polsce jest 24,7 tys. księży diecezjalnych i 8,9 tys. księży zakonnych. To jest ciągle efekt fenomenu jakim dla Polaków był papież Polak. Liczba księży w tamtych latach systematycznie wzrastała i już w 1993 r. była o 33% wyższa w porównaniu z 1978 r. kiedy było w Polsce 15 tys. księży diecezjalnych. Mamy dzisiaj o połowę mniej alumnów niż jeszcze dziesięć lat temu, ale należy wziąć pod uwagę dwa dodatkowe czynniki.
Pierwszym jest czynnik demograficzny. W roku ubiegłym w Polsce urodziło się 374 954 dzieci. W porównaniu do 1980 r. to dwukrotny spadek. Drugi to domincantes, czyli liczba katolików uczęszczających na niedzielną Eucharystię w odniesieniu do ogólnej liczby wiernych. W ubiegłym roku było ich 36,9%, co oznacza spadek prawie o jedną trzecią w porównaniu do 1980 r., kiedy było 51,0%. Chłodna analiza tych danych pokazuje, że jest ciągle więcej księży niż w czasach, kiedy w Polsce rodziło się więcej dzieci i więcej wiernych uczestniczyło w niedzielnej Eucharystii.
W jaki sposób wytłumaczyć mniejszą liczbę powołań misyjnych? W ubiegłym roku zmarł o. Stanisław Olesiak SVD, były misjonarz w Angoli, który swoją formację kapłańską rozpoczął w seminarium tarnowskim. Mając powołanie misyjne zorientował się, że nie będzie mógł go zrealizować w Tarnowie, ponieważ biskupi diecezjalni niechętnie wypuszczali swoich kapłanów na zagraniczne misje. Werbistów, którzy przeszli przez seminarium diecezjalne, jest więcej. Wiele zmieniło się za pontyfikatu Jana Pawła II. Biskupi diecezjalni, mając więcej powołań, zaczęli wysyłać swoich księży na misje. W tamtym czasie wystarczyło misyjnych powołań dla wszystkich i seminarium w Pieniężnie ciągle było pełne.
Dzisiaj jest tylko jeden nowicjusz. Należy cierpliwie czekać. Kościół ze swej natury jest misyjny i zgromadzenia typowo misyjne znowu się zapełnią. Wkrótce biskupi diecezjalni będą potrzebować więcej młodych księży dla swoich diecezji. Młodzi kandydaci z powołaniem misyjnym będą raczej wybierać zgromadzenia misyjne, ponieważ możliwość wyjazdu na misje zostanie ograniczona. Mając powołanie misyjne, młodzi ludzie będą wybierać zgromadzenia typowo misyjne.
W chwili obecnej werbiści muszą cały czas robić swoje, nie zważając na zewnętrzne warunki, w których żyją w Polsce. W czasie stanu wojennego, kiedy większość patrzyła z wielką niepewnością w przyszłość, w Pieniężnie 20 młodych werbistów przyjęło święcenia kapłańskie 18 kwietnia 1982 r. i 15 z nich wyjechało na misje. Pierwsze święcenia pięciu werbistów po wojnie były w Pieniężnie już w 1948 r. W czasie kiedy kard. Stefan Wyszyński przebywał w więzieniu, kolejni misjonarze kończyli seminarium i czekali na możliwość wyjazdu na misje, która była wtedy blokowana przez komunistyczny reżim w PRL-u.
Seminarium w Pieniężnie przeżywa dzisiaj kolejną próbę czasu. Od wielu lat na studia do Polski przyjeżdżali zagraniczni werbiści. Tu kończyli studnia i wielu z nich zostało w Polsce. Dzisiaj pracują na różnych funkcjach w zgromadzeniu. Wszytko wskazuje na to, że w przyszłości będą wychowawcami nowego pokolenia polskich werbistów. Czasy zmieniają się i Kościół potrzebuje nowych misjonarzy. Dzisiaj jeszcze nie wiemy, kim oni będą, ale wierne współdziałanie z Bożą Opatrznością i wierność charyzmatowi misyjnemu, bez względu na otaczające warunki społeczno-polityczne, zawsze przynosi swoje owoce.
—————————————-
Komunikaty SVD, 1/2021, str. 17-18.
Zdjęcie u góry: Dom Misyjny Świętego Krzyża w Nysie. Fot. Jacek Gniadek SVD
Przyklasztorny cmentarz w Nysie. Fot. Jacek Gniadek SVD.