ZAMBIA. Z misji wróciłem w 2016 roku, ale w ubiegłym roku pojechałem do Zambii po raz trzeci, by zobaczyć postępy w realizacji nowego projektu. We współpracy z Fundacją ASBIRO pomagamy prywatnym szkołom w Lindzie, na obrzeżach Lusaki. Tym razem nie mogłem jednak pożyczyć samochodu od mojego przyjaciela Kazimierza Piejko, jak robiłem to dotychczas. Rok wcześniej Kaziu odszedł do domu Ojca w wieku 66 lat.
Podczas mojego pobytu zatrzymałem się w parafii w Makeni, gdzie proboszczem jest długoletni misjonarz z Polski ks. Krzysztof Mróz. To tutaj, w Makeni, Kaziu spędził 17 lat. Tak wszyscy go tutaj nazywaliśmy. Do Zambii przyjechał po raz pierwszy na zaproszenie swojej rodzonej siostry – misjonarki, aby pomóc jej przy budowie domków dla wolontariuszy. Wrócił i pozostał tu do końca.
Prawdziwy fachowiecKazika poznałem zaraz po moim przyjeździe do Zambii w 2010 roku. Rok później trafiłem na parafię w Lindzie z zadaniem budowy domu parafialnego i szkoły. Nigdy wcześniej na misjach niczego nie zbudowałem, poza kuchnią i jedną klasą jako przybudówka do istniejącego już przedszkola w parafii w Botswanie, gdzie pracowałem wcześniej. Budowę w Lindzie rozpocząłem razem z parafianami i wolontariuszami z Polski. Kaziu przyjeżdżał do mnie w odwiedziny, ale nigdy nic nie mówił. Widziałem tylko jego skryty uśmiech pod wąsem. Gdy zaczęliśmy robić błędy, obok których nie mógł już przejść spokojnie, zaczął mi pomagać. Doradzał mi we wszystkim. Podpowiadał, gdzie i jakie kupić materiały budowlane. Na zakończenie ze swoją ekipą budowlaną postawił dach na 60-metrowym budynku przedszkola, którego nigdy sam nie byłbym w stanie zrobić.
Kaziu – złota rączka
Kaziu miał kalendarz wypełniony po brzegi zleceniami od polskich misjonarzy. Zbudował i wyremontował w Zambii kilka kościołów. Były też dziesiątki innych mniejszych projektów. Brama na kółkach w Lindzie, w mojej parafii, działa do dzisiaj. Wszystko robił solidnie. Był złotą rączką. Z prostych materiałów dostępnych w Zambii budował prawdziwe kościoły z wieżami. Trzy lata temu spotkałem go w Lusace. Pół roku przed jego wyjazdem do Polski na leczenie. Zabrał mnie na plac budowy kościoła pod wezwaniem św. Jana Pawła II w John Laing, biednej dzielnicy na przedmieściach Lusaki, gdzie nie było jeszcze katolickiego kościoła. Nie wiedział wtedy jeszcze, że będzie to jego ostatni projekt. – Teraz mogę zastosować wszystkie moje rozwiązania – mówił z dumą Kazik, pokazując mi wielkie kolorowe okna zrobione z kątowników. Wyglądały jak prawdziwe witraże. Nikt wcześniej nie wpadł na taki pomysł.
Pracownicy Kazika wciąż budują
Ks. Krzysztof Mróz kończy powoli budowę kościoła i na przyszły rok planuje jego konsekrację. Przed plebanią w Makeni każdego dnia krzątają się pracownicy, którzy spawają metalowe konstrukcje z kątowników. Wśród nich rozpoznałem dawnych pracowników Kazika. Ostrożnie cofnąłem samochodem, otworzyłem bramę i pojechałem do Lindy, by jeszcze raz zobaczyć budowę świetlicy dla dzieci. Spojrzałem na wieniec i konstrukcję dachu. Miałem wątpliwości, czy wszystko jest dobrze. Wziąłem do ręki telefon, ale po chwili uśmiechnąłem się sam do siebie, bo zorientowałem się, że odruchowo chciałem zadzwonić do Kazika… Jego już nie ma, ale efekty jego pracy zostaną na tej misji jeszcze przez długie, długie lata. Takich budowniczych Zambia szybko nie zapomni.
Echo z Afryki i innych kontynentów – nr 1 / styczeń 2022, str. 11-12.
Zdjęcie u góry: Kazimierz Piejko na placu budowy przedszkola w Lindzie, fot. J. Gniadek SVD
Wnętrze kościoła pw. św. Jana Pawła II w Lusace, którego budowniczym był Kaziu Piejko, fot. J. Gniadek SVD