Z księdzem Jackiem Gniadkiem SVD, misjonarzem, werbistą rozmawia Rafał Pazio.
– Boże narodzenia jest Bożym znakiem – taką myśl sformułował Jan Paweł II. Przez wieki był to bardzo silnie oddziałujący znak. Jak rozumieć ten znak we współczesnym świecie, kiedy pojawiają się inne, konkurencyjne, także silne znaki?
Ten znak cały czas ma to samo znaczenie. W jaki sposób będziemy ten znak rozumieć, zależy też od naszej wiary. Jezus, niemowlę leżące w ubogim żłóbku jest Bożym znakiem, znakiem nadziei dla całego świata i rodziny ludzkiej. Jest znakiem pokoju dla tych, którzy żyją w konflikcie, stanie wojny. Znakiem wolności dla uciśnionych. Znakiem miłosierdzia dla tych, którzy są pogrążeni w grzechu. Znakiem miłości dla samotnych i opuszczonych. Popatrzmy na ten mały znak. Niemowlę leżące w żłobie, skromne, milczące, niemówiące. Znak ten jest bogaty w Bożą moc, która może nas swoją miłością przemienić. Nigdy tego znaku nie odczytamy, jako znaku dla nas, jeżeli nie będziemy ludźmi wiary. W tym właśnie spełnia się pradawna obietnica. Bóg obiecał nam wolność i pokój. Dla człowieka pogrążonego w grzechu daje swojego Syna, który jest ostateczną odpowiedzią na wszystkie nasze pragnienia i pytania. Bez wiary trudno będzie ten znak odczytać. Może dlatego dla dzisiejszych ludzi jest nie do końca zrozumiały.
Do kogo ten znak jest skierowany biorąc pod uwagę, jak złożony jest świat, ludzie mają różne dążenia, a jednocześnie tyle o sobie wiedzą, dzięki globalnej komunikacji?
Znak jest skierowany do nas wszystkich. W okresie globalizacji jest dostępny. Jezus rodzi się w konkretnej kulturze 2000 lat temu. Bóg przez Syna przemawia w sposób ostateczny. Daje ten znak i innego znaku nie będzie. Chrystus rodzi się w Betlejem. Bóg znając ludzką naturę, znając nas, daje nam znak czytelny. Bóg działa celowo, jest wszechwiedzący, wszechmogący. Wie, że jest to znak ostateczny i jedyny, który ma do nas trafić. Problem polega na tym, że musimy otworzyć się na prawdę, żeby Bóg mógł przez ten znak nam coś powiedzieć. Zachowujemy się nie jak ci, którzy prawdy poszukują, ale jak ci, którzy chcieliby Boga przesłuchiwać. Zadaja pytania jak arcykapłani: Jakim prawem to czynisz? Kto Ci dał tę władzę? Jeżeli bylibyśmy otwarci na prawdę, znak byłby czytelny.
– Boże Narodzenie rozjaśnia noc świata – tu znowu myśl Jana Pawła II. A co dziś powoduje ciemności świata?
Ten dualizm światło – ciemność można znaleźć w Starym i Nowym Testamencie. Dualizm światłości i ciemności, dobra i zła, świętości i grzechu. Ciemnością jest grzech. Chrystus jest nam przedstawiany w Ewangelii, jako ten, który zwycięża grzech i śmierć, a więc zwycięża nad siłami świata ciemności. Chrystus jest światłością, odbija światło swojego Ojca. Pokonuje siły ciemności, które są w tym świecie. To też jest metafora Mojżesza, który wyprowadza Izraelitów z ziemi egipskiej. Teraz Jezus wyprowadza nas wierzących z ciemności grzechu i śmierci. Tym jest ten dualizm, o którym mówi Jan Paweł II. Problem we współczesnym świecie polega na tym, że aby zauważyć życie w ciemności, potrzebujemy światła, które oświeci nasza drogę. Człowiek, który żyje w ciemności, musi poczuć dyskomfort tego, że jest to stan, w którym nie czuje się dobrze, chce to zamienić na stan lepszy i poszukuje światła. Problem polega na tym, że dziś ludzie żyją w ciemności i nie widzą w tym nic złego. Nie poszukują światła. Mamy kryzys wiary. To wynika także z tego, że żyjemy w kulturze, gdzie brakuje symboli, rytuałów. Symbole powstają wtedy, gdy wierzymy i je tworzymy. Dziś pozbawiamy się tego wszystkiego, co dawniej było na co dzień wokół nas. Przypominało nam o innym, transcendentnym wymiarze świata. Dziś świat jest spłaszczony, żyjemy teraźniejszością. Mamy w Warszawie świąteczny plakat z łyżwiarzami na lodowisku, w miejsce świąt Bożego Narodzenia mamy przerwę świąteczną. Kultura jest potrzebna, gdyż skierowuje nasze oczy na coś, co jest ponadziemskie. Dziś ciężko jest człowiekowi, który poszukuje prawdy. Trudno odnaleźć coś w kulturze, co mogłoby go podnieść w kierunku nieba.
Tradycja Bożego Narodzenia spowodowała powstanie wielu ikon kulturowych. Żłóbek, czy Józef, Maria z Jezusem na osiołku uchodzący do Egiptu. Dziś te ikony próbuje się stosować przy komentarzach do różnych sytuacji, jak ta na granicy Polski i Białorusi, np. scena z Józefem, Marią i Jezusem na osiołku przed granicznym płotem z drutu kolczastego. Jak Ksiądz postrzega takie stosowanie symboli?
Widzę te symbole. Mamy scenę ucieczki Jezusa, Maryi, Józefa do Egiptu. Rzeczywiście byli migrantami, musieli uciekać przed Herodem i schronili się w Egipcie. Jezus stając się człowiekiem doświadczył tego, co to znaczy być uchodźcą.
Takie zestawienia symboliki związanej z Bożym Narodzeniem i współczesnej sytuacji na granicy powinno nas bardziej otwierać na problemy związane z migracją?
To problem złożony, na który powinniśmy patrzeć trójwymiarowo. Benedykt XVI w encyklice „Caritas in veritate” pisał, że istnieje logika państwa, rynku i daru bez rekompensaty. Nie można tylko patrzeć na wymiar logiki daru bez rekompensaty, czyli miłosierdzia. Również żyjemy w świecie, w którym jest polityka i ekonomia. Te rzeczy powinniśmy traktować kompleksowo. Zdaniem Kościoła dar miłosierdzia uzupełnia te wszystkie fragmenty naszego życia, gdzie nie dajemy sobie rady, bo jesteśmy niedoskonali. To ma być uzupełnianie. Miłosierdzie nie może zastąpić ekonomii, czy polityki. Te wymiary powinny być na swoim miejscu. W tym kontekście pojawia się pytanie, jak Kościół powinien być zaangażowany, jak pomagać ludziom, którzy cierpią. Natomiast również powinien podkreślać to, co papież Franciszek mówił na Lesbos, że oprócz miłosierdzia powinniśmy dyskutować nad dalszymi przyczynami migracji. To powinno być kompleksowe, bo tak mówi społeczna nauka Kościoła. Chodzi o to, żeby nie podkreślać tylko jednego wymiaru, a tym bardziej, w tym wypadku mamy tutaj do czynienia z sytuacją sztuczną, gdzie państwo białoruskie jest zaangażowane w przemyt ludzi. Mamy sytuację wyjątkową i nie powinniśmy nadużywać takich słów, jak migracja. Nie wszyscy są migrantami poszukującymi pracy. Tu jest także inna kwestia, właśnie ekonomii. W kontekście Europy mamy czynniki przyciągające migrantów. To sztuczna migracja. Nie przyjeżdżają w poszukiwaniu pracy. Poszukują łatwiejszego życia. To jest normalne. Tylko nie praca ich przyciąga. Dlaczego są ruchy migracyjne w Europie? Bo są błędy ekonomiczne, nastąpiła budowa państwa opiekuńczego. Dlatego stawiany jest mur. Chcemy bronić swojego państwa opiekuńczego. Gdyby była wolność ekonomiczna, ludzie migrowaliby, bo zawsze migrowali i będą migrować, ale w zupełnie innym celu. O tym Kościół powinien mówić i nie tylko podkreślać miłosierdzie. Nie pokazywać, po której stronie konfliktu stoi, bo bardzo łatwo można dać się odczytać politycznie. Działanie, pomoc, ale również ten przekaz, który podkreśla kwestie państwa i ekonomii.
Dlaczego nawet dorośli, seniorzy dają złapać się na tym, że jak dzieci czekają na choinkę, grudniowy czas Bożego Narodzenia?
Choinka jest symbolem odrodzenia, źródła życia, jakim dla nas jest Jezus Chrystus. Kolor zielony jest kolorem nadziei, który symbolizuje życie wieczne. Kolorowe światełka są symbolem Chrystusa, który jest światłością. Gdyby nie było choinki, byłby inny symbol. Nie czekamy na lepsze jutro, ponieważ od 2000 lat mamy nowy ład. Żyjemy tu i teraz. Nie ma lepszego czasu dla nas, dla naszego zbawienia. Tu jest początek naszego zbawienia. Już tam, ale jeszcze nie jednocześnie. Ten symbol jest nam potrzebny po to, żebyśmy mogli podnieść oczy ku górze, chodzić twardo po ziemi, ale być świadomym, że jesteśmy tylko pielgrzymami. Naszym celem jest życie wieczne, czego symbolem staje się również to drzewo. Nie chodzi o życie doczesne, tylko wieczne, spełnienie nadziei, która została nam ukazana w Jezusie Chrystusie. Jak mówi św. Augustyn, Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem.
Dziękuję za rozmowę.
————————
Najwyższy Czas!, nr 51-52, 20 grudnia 2021-2 styczia 2022, str. XII-XIII.
Zdjecie: O. Jacek Gniadek SVD w kościele pw. Narodzenia Pańskiego przy Sanktuarium MB Ostrobramskiej w Warszawie (2020 r.). Fot. Archiwum Ruchu Equipes Notre Dame.