Objawienie Pańskie w Kościele katolickim obchodzone jest 6-go stycznia. W katolickiej tradycji święto to znane jest pod nazwą Trzech Króli. Trzech mędrców przyszło ze Wschodu, by pokłonić się Jezusowi. Nie przyszli z psutymi rękami. Przynieśli złoto, kadzidło i mirrę. Złoto przyniesiono, ponieważ symbolizowało jego królewską władzę nad światem, kadzidło oznaczało jego boskość, a mirra była zapowiedzią śmierci na krzyżu. Co stało się później ze złożonymi darami?
Święty Mateusz jako jedyny z Ewangelistów opisuje ucieczkę Świętej Rodziny do Egiptu. Życie Jezusa było w niebezpieczeństwie. Król Herod Wielki postanowił zabić nowonarodzonego Jezusa. Dowiedział się od trzech mędrców ze Wschodu, że w Betlejem narodził się przyszły król żydowski. Poczuł się zagrożony. Wydał rozkaz wymordowania wszystkich chłopców do lat dwóch z Betlejem i okolicy. Jezus został uratowany.
Podróże są kosztowne. Droga do Egiptu była daleka. Skąd Święta Rodzina miała pieniądze na tak daleką wyprawę? Nie należała do zamożnych. Kiedy ósmego dnia poszli z Jezusem, by ofiarować go w świątyni, to przynieśli kapłanom w darze tylko dwa gołąbki. Zamożni Żydzi przynosili jagnię. Tradycja o tym nie mówi, ale możemy się domyślać, że Józef jako głowa rodziny wykorzystał w tym celu złoto, które otrzymał od mędrców. Dzisiaj złoto też ma swoją dużą wartość, ale jest jedna zasadnicza różnica. W czasach Jezusa złoto nie było tylko zwykłym towarem, z którego można było zrobić obrączkę lub naszyjnik. Ze złota w mennicach bito złote monety.
Pieniądz w gospodarce pojawił się sam bez interwencji króla lub państwa. Siła nabywcza pieniądza była określana zawartością kruszcu. Emitując niepełnowartościowe monety kruszcowe, władca mógł oszukać swoich poddanych. Takie obniżenie wartości pieniądza przez dodawanie innego tańszego kruszcu było w średniowieczu bardzo poważnym występkiem moralnym i bp Mikołaj z Oresme (†1385) nazywał to grzechem. W swoim Traktacie o powstaniu, istocie, prawach i mianach monet pisał, że jest jest to czyn godny tyrana, a nie króla.
Zaletą złota była jego powszechna akceptowalność. Każdy, kto posiadał złoto, był człowiekiem wolnym. Mógł przemieszczać się z jednego kraju do innego. Nie potrzebował kantorów wymiany walut. Dzisiaj czasy się zmieniły i złoto nie jest już pieniądzem. Papierowe banknoty nie są substytutem złota przechowywanego w banku. Główną zaletą standardu złota była jego odporność na ingerencje polityczne i niekontrolowaną produkcję pieniądza. Negatywnymi konsekwencjami podaży pieniądza przez państwo jest dzisiaj inflacja, która osłabia siłę nabywczą pieniędzy dostępnych w obiegu. Przynosi ona korzyści niektórym ludziom kosztem innych osób, a przede wszystkim przynosi je rządowi. Ale to nie jedyne niebezpieczeństwo.
Wyobraźmy sobie sytuację, że Jezus przychodzi na świat w społeczeństwie bezgotówkowym. Nie ma już nie tylko złota, ale również banknotów. Na pierwszy rzut oka życie jest łatwiejsze. Za wszystko płacimy plastikową kartą lub telefonem komórkowym i nie musimy nosić ze sobą niewygodnej gotówki. Problem polega na tym, że wtedy każda transakcja jest przez bank odnotowana. Bank wie nie tylko, co kupujemy, ale także gdzie jesteśmy. Jest łatwiej, ale kosztem utraty naszej prywatności. A co by było, gdyby taką możliwość kontroli pieniądza miał dwa tysiące lat temu Herod?
Katolicka nauka społeczna podkreśla, że istnieje ścisły związek pomiędzy człowiekiem jako podmiotem pracy oraz prawem do owoców tej pracy w postaci własności prywatnej. Tymi owocami ludzkiej pracy są pieniądze. Kiedyś było nim złoto. To dlatego Święta Rodzina mogła niezauważenie uciec przed Herodem i uratować Jezusa. Złoto symbolizuje władzę nad światem. Każdy z nas powinien mieć ją w takim zakresie, w jakim jest w stanie pomnożyć własne talenty otrzymane od Boga.
Fot. Ambroz