Marks w Afryce

Opcja na Prawo 9 (45) 2005, s. 58-60

——————————————-

Tegoroczne spotkanie grupy G8 w Gleneagles, organizowane pod patronatem Wielkiej Brytanii, skupiło się między innymi na problemach biedy w Afryce i kwestii oddłużania krajów Trzeciego Świata. Spodziewana jednak „walka z biedą” może skończyć się fiaskiem. Afrykanie zaczynają tłumaczyć Manifest Komunistyczny Karola Marksa i Fryderyka Engelsa na języki lokalne, a Biały Dom sprzeciwia się planom bezwarunkowej dotacji.

Manifest w języku zulu

Trzy lata temu wziąłem udział w corocznej konferencji, zorganizowanej przez komisję ds. Sprawiedliwości i Pokoju przy Konferencji Biskupów Republiki Południowej Afryki w Sicanani Village koło Pretorii w Republice Południowej Afryki (RPA). Ostatniego dnia trzydniowego spotkania znalazłem na moim stole w sali konferencyjnej kilka broszur. Z nudów przejrzałem je podczas porannej sesji, i ku mojemu zaskoczeniu, w „NGO Matters” (Volume 7 No. 5/2002) znalazłem ogłoszenie na temat Manifestu Komunistycznego: „Aktywiści zgromadzili się niedawno w Robotniczej Bibliotece i Muzeum w Newtown (Johannesburgu), by wypuścić na rynek pierwszy w ogóle przekład Manifestu Komunistycznego K. Marksa i F. Engelsa na język zulu.” Ogłoszenie mówi, że tłumaczenie ponad 150-letniego manifestu, dokonane zostało przez aktywistę, urodzonego w Soweto (RPA), Briana Ramandriro, z Robotniczej Organizacji dla Akcji Socjalistycznej (Workers’ Organisation for Socialist Action, WOSA) i jest dostępne w cenie 30 randów, a wkrótce ukaże się w pozostałych językach afrykańskich RPA.

Poczekałem do pierwszej przerwy na kawę i szybko pobiegłem do jednego z organizatorów, by podzielić się moim odkryciem. I tutaj po raz drugi tego samego ranka spotkało mnie niemiłe zaskoczenie. „Prawdopodobnie nie wiedziałeś, co było w tej broszurce” – powiedziałem lekko podekscytowany. Pokazałem mu ogłoszenie i wyjęknąłem: „Nie wydaje mi się, by konferencja organizowana przez Konferencję Biskupów Południowej Afryki była właściwym miejscem na tego typu ogłoszenia?”. Mój rozmówca pozostał niewzruszony moim odkryciem i spokojnie odpowiedział: „Jacku, reagujesz za mocno. Nie przejmuj się. To nie będzie ten sam komunizm, co u was”.

Popularność Marksa

Nie przejmowałbym się takim ogłoszeniem, gdyby towarzysze WOSA i organizatorzy konferencji czytali Manifest Komunistyczny tak, jak ktoś czyta klasyków. Nie jestem przeciwnikiem czytania dzieł K. Marksa i F. Engelsa. Stanowią one część dorobku europejskiej kultury i warto także zapoznać się z tą twórczością. Leszek Kołakowski w swoim eseju „Co pozostało po socjalizmie” (What is left of Socialism, „First Things”, 126/2002) pisze, że każdy może czytać dzieła Kartezjusza na temat fizyki, ale byłby głupi, gdyby czytał je jako ważny podręcznik, opisujący jak dzisiaj uprawiać fizykę. (Kartezjusz sformułował zasadę zachowania pędu, którą jednak objaśniał niewłaściwie, nie uwzględniając, że pęd jest wielkością wektorową). Ogłoszenie towarzyszy WOSA pokazuje, że Manifest Komunistyczny jest dla nich czymś więcej, niż klasyką. Dalej w ogłoszeniu czytamy: „Publikacja została przez wszystkich mówców okrzyknięta jako znaczący wkład w rozwój kompetencji wśród towarzyszy pracujących z biednymi”.

Co sprawia, że marksizm w dalszym ciągu cieszy się taką popularnością na Czarnym Kontynencie? Według J.P. Sartre’a przyczyną popularności marksizmu był fakt, że w swojej popularnej wersji był on bardzo prosty. L. Kołakowski wydaje się być bardziej precyzyjny: „Istotnie, (marksiści) myślą, że mają jeden uniwersalny klucz do otwierania wszystkich drzwi, jedno powszechne i mające zastosowanie wytłumaczenie do wszystkiego, instrument który sprawia, że możliwym staje się opanowanie historii i ekonomii, właściwie bez studiowania żadnej z tych dziedzin”.

Fałszywy prorok

W tym samym artykule L. Kołakowski wykazuje, że wszystkie przepowiednie K. Marksa, dotyczące przyszłego rozwoju ekonomicznego i politycznego, okazały się zwyczajnie fałszywe. Po pierwsze, K. Marks przewidywał wzrost polaryzacji klasy robotniczej i zanikniecie klasy średniej w społeczeństwach opartych na ekonomii rynkowej. Przepowiednia ta okazała się fałszywa i mamy do czynienia z jej przeciwieństwem. Po drugie, teoria Marksa zakładała całkowite zubożenie klasy robotniczej. Jego założenie okazało się błędne już za jego życia. Po trzecie, Marks uważał, że rewolucja proletariacka jest nie do uniknięcia. Takiej rewolucji nigdy nie było, a rewolucja bolszewicka nie miała nic wspólnego z zapowiedzią K. Marksa. Czwarta przepowiednia K. Marksa dotyczyła nieuniknionego załamania się kapitalistycznej gospodarki. Podobnie jak poprzednie, również i ta przepowiednia okazała się zgoła fałszywa. Piąte założeni e K. Marksa okazało się również nietrafione. K. Marks uważał, że wolny rynek zahamuje techniczny postęp. Wyszło dokładnie na odwrót. Wolny rynek okazał się niezwykle skuteczny w pobudzaniu postępu technicznego, podczas gdy „realny socjalizm” przyczynił się do technologicznego regresu. To właśnie dzięki kapitalizmowi wyprodukowana została największa ilość dóbr, która nigdy wcześniej nie była znana w historii ludzkości. L. Kołakowski przypomina nam, że „niektórzy neomarksiści poczuli się zmuszeni do zmiany swego stanowiska. Swego czasu kapitalizm wydał się potworny, gdyż przyniósł biedę. Później okazał się przerażający, ponieważ wytwarza taką obfitość dóbr, że zabija kulturę”.

Marks w Tanzanii

Musimy pamiętać, że nie tylko Europejczycy próbowali w przeszłości wcielać w życie teorie K. Marksa. Afryka miała wielu przywódców, którzy eksperymentowali z afrykańskim socjalizmem lub afro-marksizmem w nadziei, że przyniesie on ich krajom szczęście i dobrobyt. O tanzańskim eksperymencie z socjalizmem w literaturze fachowej pisało się chyba najczęściej. I nieważne, kto to robił, prawica czy lewica, marksiści czy urzędnicy Banku Światowego lub Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Ważne jest to, że wniosek na temat gospodarki Tanzanii był zawsze taki sam. Wszyscy jednoznacznie przyznawali, że XX w. nie znał bardziej szlachetniejszego, socjalnego eksperymentu i uczciwszego socjalisty od Juliusza Nyerere. Eksperyment ten jednak nie powiódł się i nigdy w najnowszej historii Afryki nie było bardziej sromotnego upadku.

W 1967 r. J. Nyerere przedstawił Deklarację z Arushy, w której odrzucił kapitalizm i oznajmił budowę afrykańskiego socjalizmu. Następnie ogłosił nacjonalizację banków i głównych gałęzi przemysłu, a istotą nowej odmiany socjalizmu była udżamma (w jęz. suahili – ujamma, rodzinność), czyli tanzańska forma socjalizmu, rozwijająca rolnictwo kolektywne. Według J. Nyerere undżamma miała wywodzić się z tradycyjnej afrykańskiej koncepcji rozszerzonej rodziny i współodpowiedzialności rodowej, o której pisał on w swojej książce Uhuru na Udżamaa (Wolność i socjalizm, 1968 r.). Pomimo energicznych wysiłków ze strony partii i rządu (nowa konstytucja Tanzanii z 1977 r. wprowadziła system monopartyjny), by zmusić ludzi do życia i pracy w kolektywnym rolnictwie, odpowiedź ze strony ludu była minimalna. Niektórzy tanzańscy urzędnicy przyznawali prywatnie, że z 8229 zarejestrowanych kolektywnych wspólnot w 1977 r., tylko około 25 stosowało się do zasad udżamma.

Pod koniec lat siedemdziesiątych gospodarka Tanzanii zaczęła upadać z powodu ambitnego i coraz bardziej nierealistycznego planu rozwoju, forsowanego przez J. Nyerere. Rządowa nieudolność, korupcja i niewłaściwe zarządzanie było szeroko rozpowszechnione i powiększało się. Głód w 1980 r. został zaniechany tylko dzięki importowi 200 tys. ton kukurydzy. Braki w żywności były nader widoczne. Brakowało najbardziej podstawowych produktów, takich jak mleko, olej roślinny i mydło. Turystyka mogła być jednym ze źródeł zagranicznych dewiz, ale socjalistyczny rząd uważał, że bogaci, zachodni turyści mogliby podkopać socjalistyczne wartości i rozszerzyć wrogi kapitalizm. W taki oto sposób ogromne parki Mount Kilimanjaro i krater Ngoronogoro, potencjalnie największe atrakcje turystyczne Afryki, pozostały turystycznie niezagospodarowane. Na początku lat 80. ubiegłego stulecia wszyscy ekonomiści zgodnie stwierdzili, że według wszelkich uznanych standardów gospodarka tego wschodnio-afrykańskiego kraju była w chaosie. Według niektórych uczonych przyczyną załamania się tanzańskiej gospodarki było odgórne forsowanie socjalizmu, ale obiektywnie rzecz biorąc był to upadek samego socjalizmu. Narastające trudności gospodarcze i niepokoje wewnętrzne doprowadziły w 1985 r. do dobrowolnego ustąpienia prezydenta J. Nyerere ze stanowiska. Funkcję tę objął Ali Hassana Mwinyi, który od razu przystąpił do wprowadzania ekonomicznych reform, mających na celu liberalizację tanzańskiej gospodarki.

Wyższość kapitalizmu

Historia współczesna pokazuje, że niemal we wszystkich społeczeństwach komunistycznych na świecie, w bloku wschodnim jak również w Afryce, reformy ekonomiczne poszły nieuchronnie w tym samym kierunku – odbudowy wolnego rynku, to znaczy kapitalizmu. Pomysł wszechobejmującego planowania okazał się ekonomicznie katastrofalny i niewykonalny. Marksizm, afrosocjalizm i afromakrsizm upadły głównie z powodu dwóch przyczyn. Po pierwsze, socjalizm był konstrukcją ideologiczną, wymyśloną przy biurku, podczas gdy kapitalizm (rynek) rozwinął się spontanicznie w wyniku rozkwitu handlu i nikt go nie planował. Po drugie, próba instytucjonalizacji braterstwa środkami instytucjonalnego przymusu jak dotąd jeszcze nigdy się nie powiodła. Według J. Nyerere dobre społeczeństwo powinno być jak rodzina, gdzie ludzie powinni traktować siebie nawzajem jak bracia i siostry. Jego pobożne życzenie nigdy nie zostało zmaterializowane. L. Kołakowski mówi o tym bardzo dobitnie: „Braterstwo pod przymusem jest najbardziej złowrogą ideą, wymyśloną w nowożytnych czasach. Jest to idealna droga do totalitarnej tyranii”.

Należy tu także wspomnieć, że chociaż za rządów J. Nyerere Tanzania nigdy nie zaznała przemocy ze strony państwa w takim stopniu, w jakim doznały tego inne kraje afrykańskie, to jednak również Tanzania nigdy nie była rządzona przez „robotników i chłopów”, jak to przewidywał J. Nyerere w swej Deklaracji z Arushy. Gospodarstwa kolektywne były w rzeczywistości zdominowane przez autorytarnych urzędników, wysyłanych przez rząd w Dar es Salaam, a w stosunku do chłopów, którzy ciągle odmawiali przeprowadzki do tych gospodarstw, stosowane były metody przymusu, jak np. palenie chat. Państwo nie wahało się również użyć siły wobec organizacji pracowniczych i niektórzy z przywódców, którzy próbowali negocjować lepsze warunki zatrudnienia, zostali wsadzeni do więzienia. Daje to do zrozumienia, że socjalizm J. Nyerere nie był znowu taki łagodny, jak wskazywałaby jego reputacja.

Po upadku Muru Berlińskiego, Wschodnia Europa wydostała się ze szponów komunizmu. Niektórzy jego zwolennicy dokonali rachunku sumienia i publicznie przyznali się do błędów. Jednym z nich był L. Kołakowski, polski filozof, który rozpoczynał jako ortodoksyjny marksista. W 1968 r. został wydalony z partii i wyemigrował na Zachód. Jego esej Co pozostało z socjalizmu został opublikowany w książce My correct views of everything (2005 r.). Okazuje się, że nie tylko „Polak mądry po szkodzie”. Po upadku autorytarnych rządów komunistów we Wschodniej Europie również J. Nyerere zaczął dobrowolnie opowiadać się za przywróceniem demokracji i wolnego rynku w swoim kraju. Warto tu jednak przypomnieć, że byli również tacy, którzy wskazywali na błędy socjalizmu o wiele wcześniej, zaledwie kilka lat po ukazaniu się Manifestu Komunistycznego K. Marksa i F. Engelsa.

Papieże a socjalizm

W 1891 r. papież Leon XIII wydał encyklikę Rerum novarum, w której odrzucił komunizm i filozofię, na której był on oparty. Odrzucając socjalistyczne rozwiązania, Leon XIII potwierdził prawo do własności, wynikające z ludzkiej natury. W czterdziestą rocznicę Rerum novarum, papież Pius XI ostrzegał przed rozwiązaniami socjalistycznymi w swej encyklice Quadragesimo anno. Pius XI przyznał, że socjalizm, podobnie jak wszystkie inne błędne teorie o społeczeństwie, zawiera pewne „źdźbło prawdy”, to jednak nie można go pogodzić z chrześcijaństwem: „Nikt nie może być jednocześnie dobrym katolikiem i prawdziwym socjalistą” (QA 120).

W setną rocznicę narodzin Katolickiej Nauki Społecznej, Jan Paweł II w swojej encyklice Centesimus annus potwierdził nauczanie swoich poprzedników i expressis verbis mówił o błędach socjalizmu. Według Jana Pawła II błąd socjalizmu ma charakter antropologiczny: „Rozpatruje on bowiem pojedynczego człowieka jako zwykły element i cząstkę organizmu społecznego, tak że dobro jednostki zostaje całkowicie podporządkowane działaniu mechanizmu ekonomiczno-społecznego. (…) Zostaje w ten sposób zanegowana najgłębsza intuicja prawdziwej wielkości człowieka, jego transcendencja wobec świata rzeczy oraz napięcie, jakie odczuwa on w swoim sercu pomiędzy pragnieniem pełni dobra a własną niezdolnością do osiągnięcia go, przede wszystkim zaś zostaje zanegowana wynikająca stąd potrzeba zbawienia” (CA 13).

Kartezjusz obok Marksa i Engelsa

Jest to jedna z przyczyn, dla których czytam K. Marksa i F. Engelsa jako klasyków. Towarzysze WOSA nie znają z pewnością katolickiej nauki społecznej i jest to chyba w pełni zrozumiałe. Dziwi jednak fakt, że nie znają wszystkich poglądów swoich mistrzów, które dzisiaj przez samą lewicę określane są jako niepoprawne politycznie. W prywatnej korespondencji K.Marksa i F. Engelsa znajdujemy wyraźnie rasistowskie akcenty. Ten pierwszy tak pisał do drugiego o swym konkurencie Lassalle’u: „Jest teraz dla mnie całkowicie jasne, że jak wskazuje kształt jego głowy i sposób w jaki rosną jego włosy, pochodzi on od Murzynów, którzy przyłączyli się do ucieczki Mojżesza z Egiptu (chyba, że jego matka lub babka ze strony ojca skojarzyła się z czarnuchem). To połączenie Żyda z Niemcem na murzyńskiej bazie musiało wyprodukować nadzwyczajną hybrydę.” Na mojej półce z książkami Manifest Komunistyczny K. Marksa i F. Engelsa od niepamiętnych czasów leży obok esejów Kartezjusza z fizyki.

———————————–

Zdjęcie u góry: pixabay

2 thoughts on “Marks w Afryce

  1. Odpowiedz
    Bogusław - 15 sierpnia, 2020

    Drogi Księże Jacku, czy w seminarium, do którego chodził Ksiądz nie uczono w ramach filozofii nikogo poza stalinowcem Kołakowskim, który: na wykłady chodził z rewolwerem, na konsultacje jak wykładać materializm historycznych latał co trzy miesiące Kreml (wraz z Baczką i Krajewskim) i brutalnie niszczył w imię marksizmu takich ludzi, jak R. Ingarden, W. Tatarkiewicz i dziesiątki innych? A nawet, gdyby niczego w seminarium poza tym płaskim grafomanem Kołakowskim nie nauczano w semianarium, to czy nie ma lepszych autorów, poza nim? – Są, trzeba tylko trochę się wysilić i pomyśleć.

    1. Odpowiedz
      Jacek Gniadek - 23 listopada, 2022

      A czy nie lepiej skorzystać właśnie z tego, który sam w końcu zauważył błędy socjalizmu? Czy nie większa radość z jednego grzesznika, który się nawraca… ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top