Wywiad ukazał się na stronie Chrześcijańskiego Serwisu Ewangelizacyjnego Via ad Deum
Kolejny wywiad na temat pracy misyjnej na kontynencie afrykańskim. Tym razem odwiedzamy Zambię – kraj w południowej części kontynentu. Jedną z głównych religii jaka dominuje w tym kraju jest protestantyzm. Jednak i kościół katolicki znalazł tam swoje miejsce dzięki pracy misyjnej. Postanowiliśmy dowiedzieć się troszkę o pracy w tym odległym kraju, może dla niektórych mało znanym. O posłudze misyjnej w Zambii z ojcem Jackiem Gniadkiem rozmawiała Beata Fabiś.
– Kiedy utwierdził się Ojciec w przekonaniu, że zostanie misjonarzem?
Dzień ten bardzo dobrze pamiętam. Było to jesienią 1983 r. Jechałem pociągiem na wykłady do Krakowa. Byłem zmęczony. W ręce trzymałem notatki z ćwiczeniami do chemii. Po chwili obudziłem się. Zamknąłem na chwile oczy i wtedy po raz pierwszy w życiu przyszedł mi do głowy pomysł, by wyjechać na misje. Później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Rok później we wrześniu byłem już w Chludowie u werbistów, gdzie wstąpiłem do nowicjatu. Nigdy nie miałem wątpliwości, żemam zostać misjonarzem. Bóg powołuje wszędzie. Miejsce nie ma znaczenia. W moim wypadku było to w pociągu. Może dlatego, że wtedy chodziłem do Kościoła tylko na niedzielę 🙂 Dlaczego werbiści? Szukałem zgromadzenia typowo misyjnego. W tym czasie trafiłem na lutowe wydanie „Hejnału Mariackiego” z dużym kolorowym zdjęciem na okładce bł. Józefa Freinademetza, pierwszego misjonarza ze Zgromadzenia Słowa Bożego. W środku był artykuł o werbistach pt. „Aby słowo było głoszone wszystkim ludziom…” Do dzisiaj przechowuję w domowym archiwum pożółkły już egzemplarz „Hejnału Mariackiego” z 1984 r.
– Jak dziś po latach wspomina Ojciec początki swojej pracy misyjnej?
Trudno mi w to uwierzyć, ale od tego czasu upłynęło już 24 lata. Na misje wyjechałem już po drugim roku filozofii w seminarium. Pojechałem do Zairu (dzisiaj Demokratyczna Republika Konga) na misyjną praktykę OTP (ang. Overseas Training Programme). Był to wspaniały czas, który ukształtował mnie jako misjonarza. Po raz pierwszy doświadczyłem tego, co to znaczy głosić Ewangelie w innej kulturze. A to, wraz z gotowością pracy tam na zawsze, należy do istoty misyjnego powołania. To dlatego u werbistów misyjne powołanie realizujemy przede wszystkim jako zakonnicy, którzy całe swoje życie – począwszy od pierwszych ślubów zakonnych – poświęcają misjom. Po powrocie z Afryki było łatwiej studiować teologię. Wiedziałem już, gdzie pojadę po ślubach wieczystych i święceniach kapłańskich. Afryka pojawiła się w moim życiu nagle. Ale dzisiaj nie zamieniłbym jej na inny kontynent. Nawet pierwsza podróż w 1988 roku Aerofłotem do Kinszasy przez Luandę, która trwała z przygodami prawie tydzień – pierwszą kolację w Afryce zjadłem na werbistowskiej plebanii w Luandzie, której towarzyszyły strzały z karabinów na sąsiedniej ulicy – nie wybiła mi z głowy Afryki.
– Czy mógłby Ojciec przybliżyć nam Zambię, obyczaje towarzyszące świętom kościelnym?
Do Zambii zostałem przeniesiony dwa lata temu. Wcześniej pracowałem w Botswanie i Liberii. Zbliżają się teraz święta Bożego Narodzenia, ale w kościele nie ma żadnych typowo afrykańskich zwyczajów z tej okazji. W grudniu botswańskie kościoły pustoszały, gdyż w tym czasie były długie wakacje. Dużo ludzi spędzało święta na farmach poza miastem. W Liberii Boże Narodzenie świętowałem razem z wewnętrznymi przesiedleńcami w obozach koło Monrowii. W stolicy Zambii ludzie pozostają w domach. W naszej wspólnocie mamy w wigilię Bożego Narodzenia koncert kolęd już od południa. Moja parafia jest podzielona na dwanaście kościelnych wspólnot podstawowych. Każda wspólnota ma swój chór, który przygotowuje dwie kolędy. Koncert trwa do wieczora. Jest zakończony pastorałkami i pasterką. Śpiew to najmocniejsza i najpiękniejsza strona afrykańskiej liturgii. W święto Trzech Króli wyruszy przez Lindę orszak Trzech Króli. Katolicy w Lusace kupują dobre duszpasterskie pomysły i nie boją się wprowadzać ich w życie.
– Czy głoszenie Słowa Bożego pośród tylu innych wyznań jest trudne i na jakie przeszkody Ojciec napotyka?
W Afryce subsaharyjskiej jest tysiące tzw. niezależnych kościołów afrykańskich, które powstają wyniku dzielenia się wspólnot protestanckich. To największe wyzwanie dla Kościoła Katolickiego w Afryce. Przyczyny kariery afrykańskiego chrześcijaństwa są różne. Jedną z nich jest nauczanie, że wiara przyniesie bogactwo. Przypomina to w pewnym stopniu teologię sukcesu, według której zdrowie, powodzenie osobiste i materialne jest wolą Boga dla człowieka wierzącego. Istnieje silne przekonanie, że ofiarowanie dziesięciny na kościół przyczyni się do szybkiego pomnożenia majątku. Na najbiedniejszym kontynencie świata takie obietnice każdy łatwo kupuje. Ten sposób myślenia przenika szybko do Kościoła katolickiego. Należy temu przeciwdziałać i pokazać przede wszystkim młodym ludziom, że jedyną drogą do pomnożenia bogactwa jest przedsiębiorczość i własna praca. Nie jest to łatwe w Afryce z wielu powodów. Po pierwsze, Kościół katolicki roztaczał w przeszłości paternalistyczną opiekę nad kościołami misyjnymi w Afryce. Po drugie, w Afryce nie ma wolnej ekonomii, największym pracodawcą jest rząd, a instytucja własności prywatnej nie została jeszcze rozpowszechniona. To w tym celu organizuję warsztaty o powołaniu do przedsiębiorczości, na których wyjaśniam zasady ludzkiego działania w sferze ekonomicznej i pokazuję, w jaki sposób logika ziemskiej ekonomii wpisuje się w logikę Bożej ekonomii zbawienia. Nie ma podziału na człowieka religijnego i człowieka ekonomicznego. Istnieje tylko jeden człowiek, który całym swoim życiem musi odpowiedzieć na Boże powołanie poprzez rozwijanie otrzymanych od Stwórcy talentów. Zasady ludzkiego działania są takie same wszędzie bez względu na kulturę. Każdy chce kupić taniej, a sprzedać drożej. Tak samo myślą i działają ludzie w Afryce. Tak działa i myśli każdy z nas.