XVII Niedziela Zwykła, Rok A, 1 Krl 3,5.7–12; Ps 119; Rz 8,28–30; Mt 13,44-52.
Po raz kolejny Jezus sięga po język ekonomii, aby przekazać nam tajemnicę Królestwa Bożego. Jako przykład daje nam kupca, który szukał pięknych pereł (Mt 13, 45-46), znalazł tą najcenniejszą, sprzedał wszystko, co miał i kupił ją. Kupiec to dawna nazwa wędrownego handlarza, który przemieszczał się pomiędzy miastami i sprzedawał towary. W jednym kupował taniej, a w innym sprzedawał drożej.
Wędrowny handlarz w Sumie Teologicznej
Kiedyś pochwaliłem siostrę zakonną, kierowniczkę katolickiej księgarni, za niecodzienną przedsiębiorczość i zaskoczony usłyszałem od niej w zamian słowa pełne oburzenia – „Proszę mnie tylko nie nazywać bizneswoman. Ja nie robię niczego dla zysku”. Dzisiaj słowo zysk w kręgach katolickich nabrało negatywnego znaczenia. Może dlatego współczesny Kościół przeżywa kryzys. Osłabł misyjny zapał. Zwróćmy uwagę, ile czasowników jest zawartych w krótkiej perykopie o poszukiwaczu drogocennej perły: szukać, znaleźć, sprzedać wszystko i kupić. Czy nie jest to język typowy dla świata biznesu? Dlaczego takiego dynamizmu i przedsiębiorczości w poszukiwaniu tej jednej bezcennej perły brakuje dzisiaj ludziom Kościoła? Dlaczego słowo „kupić” i „sprzedać” wywołuje u nich zgorszenie?
W samym byciu kupcem nie ma niczego niewłaściwego. Problem ten rozwiązał już dawno św. Tomasz z Akwinu (†1274) w „Sumie Teologicznej” na przykładzie kupca, który przywozi pszenicę do miejsca, gdzie może ją sprzedać po wyższej cenie (II-II, q. 77,a. 3). Według Akwinaty kupiec ma prawo sprzedawać pszenicę po swojej aktualnej cenie i nie ma nawet obowiązku informowania mieszkańców o ewentualnym przybyciu kolejnych dostaw, które mogą obniżyć jej cenę, gdy są one wydarzeniami przyszłymi i dlatego zawsze niepewnymi. Według św. Tomasza ceną sprawiedliwą jest zwyczajna cena rynkowa. Zależy ona od umowy między sprzedającym i kupującym w danym momencie czasu. Według św. Tomasza kupno i sprzedaż są ustanowione dla wzajemnej naturalnej korzyści obu stron transakcji. Na takiej wymianie nikt nie traci. Obie strony zyskują, ponieważ ktoś potrzebuje czegoś, co należy do kogoś innego i odwrotnie.
Dzisiaj jest nam trudno zrozumieć niektóre przypowieści ewangeliczne. Nie ma już wędrownych kupców. Żyjemy w czasach, kiedy ceny są regulowane przez państwo (np. płace minimalne). Nie ma do końca wolnego rynku. A tam, gdzie nie ma wolności, nie ma również miejsca dla przedsiębiorców. Państwo opiekuńcze próbuje za cenę ograniczenia wolności wyeliminować ze sfery publicznej wszelki element ryzyka i niepewności. Czy w takim świecie można jeszcze na własną rękę poszukiwać tej jednej drogocennej perły, dla której warto oddać wszystko, co się posiada? Czasy się zmieniły. Nawet własność prywatna, w ramach której Stwórca dał nam wolną przestrzeń do podejmowania swobodnych decyzji, nie jest uznawana za rzecz nietykalną. Nie jest łatwo i dlatego w kazaniu wolnorynkowym warto przyjrzeć się temu, w jaki sposób myśli i działa kupiec na nieskrępowanym rynku w czasach Jezusa.
Nieustanne niezadowolenie
Co robi kupiec, który poszukuje pięknych pereł? Ma cel. Poszukuje tej najpiękniejszej. Jak ona wygląda? Do końca nie wie. Jest w jego działaniu więcej wiary niż wiedzy. Dlaczego jej poszukuje? Ma już perły, ale nie ma wśród nich tej, która spełniłaby wszystkie jego oczekiwania. Wie, że istnieje taka, która swoją wartością przewyższy wszystkie inne. Jest gotowy postawić wszystko na jedną perłę. Jest doświadczonym kupcem, ale w jego postępowaniu jest pewna doza ryzyka. Kupiec nie zna przyszłości. Nikt jej nie zna. Do tego ciągle upływa czas, który jest ograniczony. Czy zdąży ją nabyć?
Dla kupca nagromadzone perły stają się środkiem do zdobycia najcenniejszej perły – tej jedynej perły życia. Między kupcem a uczniem Chrystusa poszukującego Królestwa Bożego nie ma w rzeczywistości różnicy w sposobie myślenia. Jeden i drugi swoje działanie opiera na przekonaniu, że osiągnie swój cel. Nie jest to wiedza. To raczej wiara. Dla ucznia największą wartością jest Królestwo niebieskie, wobec którego wszystko inne staje się czymś względnym, środkiem do osiągnięcia celu, a nigdy celem samym w sobie. Do takiego działania wzywał swoich uczniów Jezus: „Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6, 33).
Wolny rynek i wolność
Austriacki ekonomista i filozof, Ludwig von Mises (†1973), twierdził w swoim opus magnum („Ludzkie działanie”, Warszawa 2007), że motywem ludzkiego działania na rynku jest nieustanne niezadowolenie. Człowiek pragnie zmienić ten stan rzeczy, ale cel tego działania Mises umieszcza poza dziedziną ekonomii. Według austriackiego ekonomisty wybór ostatecznego celu działania to osobista, subiektywna i indywidualna sprawa każdego człowieka. Ostatecznym celem jest zawsze szczęście, ale ekonomista nie ma tutaj nic do powiedzenia. W swojej teorii ekonomicznej Mises jest realistą i uwzględnia całego człowieka, który ma wpływ na zachowania gospodarcze. W taki sposób działa człowiek, który na rynku nie funkcjonuje raz jako homo oeconomicus, a inny razem jako homo religiosous. Austriacki ekonomista wolnego rynku nie sprowadzał jedynie do wymiaru czysto ekonomicznego. Zdawał sobie sprawę, że wzbogacenie się nie jest ukoronowaniem działalności gospodarczej człowieka i jedyną racją jego działania. Z całą pewnością jest nią maksymalizacja zysków, ale zysk nie musi odpowiadać jedynie dobru materialnemu. Tak patrzył na człowieka również Jezus i dlatego w samym byciu kupcem nie widział niczego niewłaściwego. Wprost przeciwnie. Dynamizm i pasję kupca daje nam jako przykład i wzór do naśladowania.
Ludzie w życiu nie kierują się tylko dobrem materialnym. Tak dzisiaj myślą tylko ekonomiści, którzy człowieka sprowadzili błędnie do fikcyjnego pojęcia homo oeconomicus. Taki byt nie istnieje w rzeczywistości. Ale błąd tkwi również w niewłaściwym zdefiniowaniu kapitalizmu przez samych zwolenników wolnego rynku. To między innymi dlatego dzisiaj na wytwarzanie zysku w kręgach katolickich patrzy się z podejrzeniem. To prawda, że wolny rynek jest skuteczny w pobudzaniu postępu technicznego. Dzięki wolnej ekonomii produkowana jest taka ilość dóbr, która nigdy wcześniej nie była znana w historii ludzkości. Ale to nie z tego powodu jest on słuszny z moralnego punktu widzenia, a dlatego że pozostawia człowiekowi przestrzeń wolności do wolnego działania. Ogromna produkcja dóbr i skuteczne dostarczanie usług na nieskrępowanym rynku jest skutkiem ubocznym wolności, która pobudza wolnego człowieka do kreatywności. Wolność ta jest przestrzenią, w której ludzie mogę realizować swoje marzenia, a dobra materialne stają się środkiem do ich realizacji.
Zysk to nie tylko dobra materialne
Mises podkreślał, że wzbogacenie się nie jest ukoronowaniem działalności gospodarczej człowieka i jedyną racją jego działania oraz bycia. Z całą pewnością jest nim maksymalizacja zysków, ale zysk nie musi odpowiadać jedynie dobru materialnemu. Przykładem tego jest kupiec z przypowieści o perle, dla którego największym zyskiem była ta jedna najpiękniejsza perła na świecie, którą nabył za cenę rezygnacji z nagromadzonego przez całe życie majątku .
Grecki termin „emporos” (Mt 13, 45) oznacza wielkiego wędrownego kupca. Miał on niewątpliwie doświadczenie w swojej dziedzinie i jego decyzja, by sprzedać wszystko, nie była z pewnością kaprysem chwili. Dokonana ostatecznie transakcja była owocem długich poszukiwań i prawdziwego rozeznania co do niezwykłej wartości znalezionej perły. Zwróćmy uwagę, że Jezus nie mówi o poławiaczach pereł w morzu. Chodzi Mu o kupca, który jest gotowy za nią zapłacić i to całym swoim majątkiem.
Ale czy królestwo Boże można zatem nabyć? Jest ono darem, ale sam Pan Jezus zachęca nas do modlitwy o Królestwo Boże. W modlitwie Ojcze Nasz wołamy: “Przyjdź Królestwo Twoje” (por. Mt 6, 10). Ale to jeszcze nie wystarczy. Musimy się jeszcze o to starać całym swoim życiem. Nabycie Królestwa Bożego ma stać się głównym celem naszego życia.
Cena królestwa
Wprowadzenie przez współczesne rządy pieniądza, które nie ma bezpośredniego oparcia w dobrach materialnych (jak np. kruszce), nie ułatwia nam odpowiedzi na tak postawione pytanie. Jeżeli ktoś zarobił pieniądze, to znaczy, że zrobił coś dobrego w życiu. Kupiec według św. Tomasza pełnił bardzo ważną rolę w społeczeństwie, gdyż sprowadzał towary z miejsc, gdzie były one obfite i sprzedawał je tam, gdzie było ich mało. Widzimy, że istnieje tylko jeden sposób na to, aby zostać bogatym: produkować dobra lub dostarczać na rynku usługi. Nie ma innego sposobu. Jeżeli ktoś jest w tym dobry, to zostanie za to wynagrodzony. Czy czynienie dobra nie jest drogą, która otwiera ludziom bramy do nieba?
Jezus porównał Królestwo Boże do kupca poszukującego najpiękniejszej perły z jego punktu widzenia. Taka perła jest nie tylko piękna, ale jest również bardzo kosztowna. Czy każdy może ją nabyć? Czy Jezus nie ogranicza królestwa Bożego tylko dla nielicznych, którzy mogą sobie pozwolić na taki luksus? Dobrze, że politycy nie zabrali się jeszcze za wyznaczenie ceny na piękne perły. Uznaliby z pewnością, że każdy ma do niech prawo i ustalili sprawiedliwą cenę. Jezus tego nie czyni. Nie mówi nawet, jak ta perła wygląda. Nie zdradza nam tej tajemnicy. Każdy sam musi dostrzec jej piękność i wartość, a później w konsekwencji ją nabyć. Za jaką cenę? Cena jest znana. Drogocenna perła kosztuje cały majątek. Czy jesteśmy gotowi postawić wszytko na jedną perłę?