W czasie Wielkiego Postu mamy dobry zwyczaj czytania Konstytucji Zgromadzenia podczas wspólnych posiłków. Słuchając w tym roku wielkopostnej lektury, zwróciłem uwagę na jeden fragment dotyczący postu. Założyciel polecał dodatkowe dni postu, jako wsparcie dla naszej modlitwy, a zaoszczędzone pieniądze zalecał przekazać ubogim (Konstytucje Zgromadzenia Słowa Bożego, 412.3).
W ubiegłym roku po zakończonym leczeniu postanowiłem na dobre rzucić alkohol. Wcześniej robiłem to na czas Wielkiego Postu i Adwentu. Tym razem poszukałem innej formy umartwienia. Przypuszczam, że ekonom domowy wydał mniej na jedzenie, ale nikt z nas nie wie, ile to było. Może w mojej wspólnocie było więcej współbraci, którzy zrobili podobne wielkopostne postanowienia? Nie robiliśmy tego jako wspólnota. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek była taka inicjatywa w jakimkolwiek domu naszego Zgromadzenia, w którym byłem w Polsce lub za granicą.
Wielkopostne wyrzeczenie pamiętam z mojego dzieciństwa. Jest to uniwersalna praktyka w całym Kościele. Ucieszyłem się bardzo, kiedy usłyszałem o tym, w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu w katedrze, w Wrexham (Walia). Ogłoszenia czytał starszy diakon. W ręce trzymał kopertę na Lenten Appeal. W kilku zwięzłych słowach wytłumaczył, jak połączyć ze sobą modlitwę, post i jałmużnę. Zaoszczędzone pieniądze z postu tworzą jałmużnę, którą wkłada się do przygotowanych kopert i przeznacza na wspólny charytatywny cel, wspierając go modlitwą. Wtedy wszystko nabiera sensu.
W ciągu roku chrześcijanie organizują akcje charytatywne. Zbierają pieniądze na różne cele. W Wielkim Poście jest to jałmużna, na którą dają to, z czego rezygnują. Taki dar staje się wtedy ofiarą. Tak zrobiła uboga wdowa (por. Mk 12, 38-44), która nie ofiarowała jednego grosza, ale całe swoje utrzymanie. Z bożej perspektywy nie liczy się to, ile się daje. Nie chodzi o ilość, ale o wartość, która jest zawsze subiektywna, nie można jej zmierzyć. Taka jest siła nabywcza pieniądza. Przedmiotem transakcji nie był miedziany lepton, ale to co on reprezentował, z punktu widzenia uczestników procesu wymiany, to znaczy między wdową i Bogiem. Dla ubogiej wdowy było to wszystko. W oczach Jezusa zasłużyła na pochwałę, ponieważ jest to cena, za którą „kupujemy” niebo.
Ludzkie działanie jest zawsze celowe. Jeżeli nie mamy określonego celu w życiu, to nie wiemy, czy się do niego zbliżamy. W książce Warto żyć, która jest zbiorem radiowych audycji abpa Fultona Sheena (+1979), czytamy: „Pewien rzeźbiarz przez cały dzień pracował dłutem nad blokiem marmuru. Zapytano go: „Co pan tworzy”? Odrzekł: „Nie mam pojęcia, nie widziałem projektu”. Życie bez celu staje się monotonne i bez sensu.
W ubiegłym miesiącu byłem razem z Maciejem Gnyszką, założycielem Towarzystw Biznesowych, w programie „0+” prowadzonym przez Sebastiana Stodolaka w radio WNET. Rozmawialiśmy o przedsiębiorczości. Maciej przywołał postać św. Maksymiliana Kolbe (+1941) jako przedsiębiorcy. Czcimy go jako męczennika, a umykają nam często wielkie rzeczy, jakie robił w swoim życiu. Wydawał Rycerza Niepokalanej w ilości jednego miliona egzemplarzy miesięcznie. Do Japonii popłynął bez znajomości japońskiego. Miał zamiar nauczyć się go po drodze na statku, ale zachorował. Nie udało się, ale pomimo tego już po miesiącu, wydawał Rycerza po japońsku. Przy klasztorze w Niepokalanowie otworzył jedną z najnowocześniejszych w Polsce jednostek straży pożarnej. Miał metafizyczny cel, ale to nie przeszkadzało mu poruszać się, jak wytrawny przedsiębiorca, w ramach ludzkiej ekonomii.
Słuchając opowieści o św. Maksymilianie, myślami pobiegłem do Steylu. Tam, ponad wiek temu, św. Arnold Janssen (+1909) kupił, obok przystani promowej na Mozie, gospodę, która stała się początkiem wielkiego misyjnego dzieła. Powstała tam później najnowocześniejsza drukarnia w Holandii. Za wypracowane pieniądze św. Arnold zbudował dziesiątki kościołów i kaplic w Chinach i na całym świecie. W momencie jego śmierci w zgromadzeniu było 600 braci w ślubach wieczystych i 430 księży.
Święci Maksymilian i Arnold mieli w swoim życiu jasne cele, które wytrwale realizowali krok po kroku. Zaczynali od małych rzeczy. A my? Pościmy, ale tak jakbyśmy nie widzieli projektu.
————————————————–
Komunikaty SVD, 5/2019, s. 17-18.
Różnego typu dłuta w sklepie budowlanym. (fot. Jacek Gniadek SVD)
Górne zdjęcie: Konstytucje Zgromadzenia Słowa Bożego. (fot. Jacek Gniadek SVD)